18. 04. 2024

Nowe artykuły:
Śmieciowy detoks

Śmieciowy detoks

Artykuł 'Śmieciowy detoks’ wprowadza do tematu zero waste. Próbuje odpowiadzieć na kilka podstawowych kwestii: Czym są śmieci? Czy segregacja rozwiązuje problem śmieci? Czym jest Projekt Zero Śmieci? Na jakich zasadach opiera się projekt? Dlaczego śmieć śmieciowi nierówny?…

C zy doświadczyliście w życiu sytuacji, kiedy to jakiś temat, o którym coś usłyszeliście, zaczyna was prześladować? Wskakuje do waszej głowy tuż przez zaśnięciem, nie pozwalając wam usnąć. Zmusza wasze ręce, by wciąż i wciąż wyszukiwały w internecie coś jeszcze o nim, i to wtedy, kiedy powinniście właśnie kończyć ważny raport na wczoraj. Opanowuje wasz umysł i jęzor sprawiając, że na spotkaniach z przyjaciółmi – ku ich rozpaczy – potraficie rozmawiać tylko o nim.

Mnie się to przydarzyło. Ostatnio na początku tego roku.

I – cóż za zaskoczenie – tematem tym, nie był nowy gadżet, pasjonująca lektura, czy narzędzie do prowadzenia projektów. Były nim – jak by to powiedzieć ….śmieci (sic!) – a raczej ich brak.

Jakiś czas temu napisałam artykuł 'Pusty kosz na śmieci’ o idei 'zero waste = zero śmieci’. Od tego momentu, temat ten kiełkował mi w głowie. Przypomnę tylko, że 'zero śmieci’ jest stylem życia, który nie generuje (prawie żadnych) śmieci. Jednym słowem: nic nie trafia do kubła na śmieci, ani do pojemników na segregację.

W styczniu postanowiłam podjąć rękawicę rzuconą samej sobie przez mój natrętny umysł i spróbować na własnej skórze, czy w Polsce da się żyć bez śmieci.

Zacznijmy od podstaw…

Projekt Zero Śmieci

Projekt, którego się podjęłam przez następny rok (a kto wie, może stanie się on moją drugą naturą), nazwałam Zero Śmieci. Jest to przybliżone tłumaczenie angielskiego Zero Waste. Słowo 'waste’ ma po angielsku znacznie szersze znaczenie niż w naszym języku i obok 'śmieci’ oznacza też 'marnotrawstwo’. Jednak po zastanowieniu, zrezygnowałam z nazwy projektu 'Bez Marnotrawstwa’. Gdy zapytam przypadkową osobę, czy ma problem z marnotrawieniem, raczej nikt nie odpowie mi, że tak oczywiście. Marnotrawienie – kojarzy się z wyrzucaniem pieniędzy w błoto, byciem niegospodarnym. Trudno, by ktoś utożsamiał się z tak brzmiącą nazwą projektu. Nikt jednak nie zaprzeczy, że produkuje śmieci. Wybrałam więc nieco uboższą znaczeniowo niż 'Zero Waste’ polską wersję 'Zero Śmieci’, by łatwiej się z nią utożsamiać. Założyłam, że pierwsze 6 miesięcy (od Lutego 2015) jest fazą przejściową: ograniczając do minimum napływ nowych śmieci do domu, jednocześnie będę musiała poczynić niewielkie inwestycje np. zastępując produkty jednorazowe trwałymi. Stopniowo będę też zużywać produkty, które już posiadam – kremy, produkty spożywcze – i z opakowaniami po nich, będę musiała sobie jakoś poradzić. Okres przejściowy zwykle obfituje w wiele pomyłek. Mam nadzieję, że drugie pół roku będzie już łatwiejsze i prawdziwie bezśmieciowe.

Śmieci – jak je zdefiniować?

  • Śmieci rozumiem jako (A) wszystko to, co w końcu trafia na wysypisko – lub niestety do lasów, rzek, morza – gdzie wydzielając toksyczne gazy (m.in. metan), ciecze, wchodząc w reakcję z innymi odpadkami, stwarza zagrożenie dla środowiska, ludzi, zubaża estetycznie krajobraz, na długi (czasami nieskończenie długi) czas pozostaje na naszej planecie dalej szkodząc jej mieszkańcom (plastik m.in. zabija rocznie ok.1 mln zwierząt morskich).
  • (B) Ponadto, śmieciami są dla mnie wszystkie opakowania trafiające do recyklingu. Hola, hola – ktoś zakrzyknie – przecież recykling jest eko. Czy aby na pewno? Pewnie jest jakąś formą zaradczą, leczącą skutki śmieciowego problemu, opatrunkiem na ludzkie poczucie winy wywołane śmieceniem. Jednak w żadnej mierze nie leczy przyczyn.
    Przyjrzyjmy się recyklingowi nieco uważniej…
    • Ktokolwiek widział kontener z prawidłowo posegregowanymi odpadkami – ręka do góry. No cóż… Weźmy klasyczny blok mieszkalny: nawet jeśli mielibyśmy 90% świadomych mieszkańców przykładnie segregujących, 10 % niezaangażowanych może zniweczyć starania tych pierwszych. A co dopiero, gdy te proporcje są zgoła odwrotne – np. jak u mnie w bloku…
    • Trzeba też pamiętać, że nie wszystko z pojemników na recykling można przetwarzać. Plastik plastikowi nierówny. Wystarczy też zamoczyć lub zatłuścić papier, by nie nadawał się do recyklingu, czy dodać odrobinę nieprzetwarzalnego materiału, by całość nie nadawała się do powtórnego przetworzenia.
    • Co więcej – niestety tak naprawdę nie ma niczego takiego jak 'recykling’. Mamy w głowach taki utopijny obrazek, że z naszego plastikowego pojemniczka powstaje kolejny plastikowy pojemniczek, i tak w nieskończoność. Nic bardziej błędnego. Zamiast 'recyklingu’ mamy raczej – tzw. 'downcycling’, oznacza to, że plastikowa butelka PET po przetworzeniu nigdy nie stanie się nową butelką plastikową o takiej samej jakości. W przyszłym życiu, ma co najwyżej szanse na stanie się ławką w parku. A ławka nie ma już raczej szans na przyszłe życie.
    • Na recyklingu oparta jest cała gałąź śmieciowego przemysłu, któremu zależy wręcz na tym, byśmy coraz to więcej i więcej segregowanego śmiecia im dostarczali. I tak właśnie się dzieje. Na świecie choć coraz więcej śmieci jest przetwarzanych, wolumen śmieci stale rośnie.
    • Z recyklingiem wiąże się ogromna ilość zużytej benzyny (odbiór śmieci, przewóz do przetwórni), energii, wody oraz zanieczyszczonego powietrza. Tak owszem, często zużywa się o 50% -60% mniej prądu czy wody niż podczas wytwarzania produktów nowych, jednak w dalszym ciągu są to ilości ogromne. Niestety uczestnicząc w systemie recyklingu – i tak zanieczyszczamy środowisko wielokrotnie. Kupując butelkę PET z wodą (której produkcja ogromnie obciąża środowisko), a następnie poddając ją recyklingowi (kolejne obciążenie), musimy zdawać sobie sprawę z tego, że cykl recyklingu plastiku jest bardzo ograniczony i wcześniej czy później nasza wspomniana ławka w parku, która powstała z przetworzonych butelek PET, wyląduje jednak na wysypisku i prawdopodobnie nie rozłoży się nigdy.
    • Niestety dla wielu ludzi (w tym przez wiele lat i dla mnie) recykling stał się cudownym listkiem figowym, pozwalającym na tkwienie w samozadowoleniu i fałszywym przekonaniu o swoim udziale w ochronie przyrody i byciu eko. Także dla przemysłu – jest on dogodną wymówką, by nie szukać rozwiązań technologicznych pozwalających na kompostowanie lub ponowne użycie części zużytego produktu, by nie zmieniać podejścia do systemu opakowań, by nie brać odpowiedzialności za koszty zewnętrzne (externalities) własnych produktów.
    • Na koniec – wspomnę tylko, że śmieci organiczne trafiające na wysypisko śmieci – są również ogromnym zagrożeniem. Ich masa, brak dopływu powietrza, wymieszanie z innymi odpadkami nieorganicznymi NIE pozwalają na przemianę w dobroczynny kompost. Spójrzmy prawdzie w oczy. Te śmieci nie rozkładają się jak liście w parku. Nie pachną świeżą glebą. Powstają za to groźne gazy wysypiskowe i przedostające się do wód gruntowych trujące substancje.

Drugi człon w nazwie projektu 'zero śmieci’ to ZERO.

  • Zero – oznacza kierunek. Prawdopodobnie w dzisiejszym świecie całkowite wyeliminowanie śmieci nie jest możliwe. Jednak można bardzo skutecznie zbliżyć się do wymarzonego zera przynajmniej na poziomie własnego otoczenia: w domu, w miejscu pracy, podczas podróży. Można stopniowo podążać ku minimalizacji własnego negatywnego wpływu na środowisko. Tak właśnie rozumiem – zero.

Zasady Projektu Zero Waste

Zasady, którymi się kieruję:

  • Odpowiedz sobie na pytanie – po co to robisz. Szczerze. Dla środowiska? Dla własnego zdrowia? Dla ciekawości, czy się da? Dla spokoju sumienia? Z myślą o potencjalnych naśladowcach? A może dla szpanu? Im lepiej przemyślana i głębsza motywacja, tym większe szanse powodzenia. Oczywiście środowisko leży mi na sercu. Ale jako osoba zafascynowana wpływem systemów na rzeczywistość, jestem ciekawa, czy w Polsce można nieco obejść system, oszukać go, i w dłuższej perspektywie – kto wie – zmienić…  Jak system nastawiony na konsumpcjonizm mi odpowie, jakie przeszkody podłoży mi pod nogami i jak sobie z nimi poradzę…
  • Refuse, Reduce, Reuse, Recycle, Rot (tylko w tej kolejności) – to dekalog ruchu zero waste. Wyjaśniłam, o co chodzi tutaj.
  • Bierz odpowiedzialność za swoje śmieci. Jeśli już do mnie niechciany śmieć trafi, przez wymóg prawny (paragon), nieuwagę (nie zareagowałam zbyt szybko i stanowczo), biorę za niego odpowiedzialność.
  • Nie załamuj się niepowodzeniami. Otrzep się z kurzu i zaczynaj od nowa.
  • Gruba skóra, celne riposty, uśmiech numer siedem i asertywność będą twoim orężem.
  • Bądź proaktywna – informuj i edukuj swoje otoczenie, domagaj się od firm zmiany zachowań.

Not all waste is created equal. Gdy nie mam wyboru i muszę kupić produkt w opakowaniu – wiem, że są śmieci równe i równiejsze. W sytuacji ograniczonego wyboru, można przynajmniej próbować wybrać te najmniej szkodliwe opcje opakowań. Poniżej moja subiektywna lista, od opcji najlepszej do najgorszej.

  1. Produkty bez opakowań 🙂
  2. Słoiki – które można wykorzystać do przechowywania żywności lub oddać rolnikom do powtórnego wykorzystania – są najmniej obciążające.
  3. Papiery czy kartony z makulatury – można je z łatwością przetworzyć i co więcej nie trzeba do ich produkcji niszczyć lasów. Jednak recykling zużywa ogromne ilości wody i energii. Zatem warto najpierw powtórnie je wykorzystać (np. kartony). Często też karton pocięty na małe ścinki można kompostować.
  4. Butelki szklane. Trudno co prawda wykorzystać je powtórnie. Można je w 100% przetwarzać tzn. stworzyć porównywalnej jakości szkło, warunkiem jest tu brak zanieczyszczeń. Wystarczy odrobina szkła kolorowego wśród białego czy kawałek szyby wśród butelek, by całość nie nadawała się do recyklingu. Znowu – trzeba też pamiętać o energii i wodzie potrzebnych do recyklingu.
  5. Papier biały. W większości przypadku można go przetwarzać. Choć wiąże się to z wykorzystaniem dużej ilości wody. Zawsze jest to jednak downcycling. Niestety –produkcja papieru wiąże się z wycinką lasu, więc biały papier jest dużym obciążeniem dla środowiska. Łatwo też go zabrudzić płynami – co nie pozwala na recykling. Dodatkowo, często papier zawiera wiele substancji chemicznych: wybielaczy, etc.
  6. Plastik. Mamy wiele rodzajów plastiku. Niektóre z nich nadają się do recyklingu, inne nie. Na pewno będę o tym jeszcze pisała. Jednak – plastik jako taki – nawet ten „recyklingowalny” – według niektórych naukowców NIGDY nie zniknie z powierzchni ziemi, będzie się tylko rozkładał na coraz mniejsze, lecz równie szkodliwe kawałeczki. Plastik jest substancją powodującą niewyobrażalne wręcz zniszczenia w środowisku.
  7. Styropian – koszmar ekologiczny. Nawet nie nadaje się do recyklingu.
  8. „Nierozklejane-sklejki” typu papier z plastikiem, papier z folią aluminiową, etc. Kolejne opakowania-koszmarki stworzone przez producentów myślących, że cykl życia produktu i pakowania, a tym samym odpowiedzialność producenta za swoje dzieło, kończy się w okolicach kasy sklepowej. 

W okresie przejściowym od fazy śmieciowej do zero-waste – jest jak na detoksie. Jest to czas próby. Na wyrobienie w sobie nowych nawyków, potrzeba czasu. A stare zachowania i przyzwyczajenia wracają jak bumerang, gdy na chwilę się zdekoncentrujesz. Co więcej – w okresie przejściowym, wytwarza się może nawet więcej śmieci niż przed erą zero-waste: trzeba np. zakupić pewne produkty 'wielorazowe’ – często przez internet (dostaje się wtedy w „prezencie” także kartony, wypełniacze czy plastikowe opakowania), a stopniowo pozbywając się domowych zapasów produktów w opakowaniach czy nadmiaru rzeczy, trzeba sobie jakoś radzić z odpadkami po nich.

Ale najważniejszą umiejętnością zdobytą w okresie przejściowym jest zbudowanie własnego języka wokół zero waste: jak opowiadać, by nie zawstydzać czy nie budzić agresji; jak odmawiać, by nie obrazić; jak prosić, by otrzymać; jak tłumaczyć, by wzbudzić zrozumienie. Od ponad 20 lat jest wegetarianką, w tym czasie zdobyłam wiele z tych umiejętności, jednak zero-waste wciąż stawia przede mną coraz to nowe wyzwania. Zapraszam do lektury…

Podziel się opinią:
Pin Share

Comments

comments

About The Author

mm

Joanna Gołębiewska - proggtywistka społeczna głęboko zainteresowana sprawami zrównoważonego rozwoju, demokratycznej edukacji oraz harmonijnego, ekologicznego życia rozwijającego ludzki potencjał. Redaktorka magazynu "Progg Mag" oraz portalu progg.eu. Ukończyła studia na warszawskiej Szkole Głównej Handlowej, część swojej edukacji odbywając również w Bratysławie i Bergen, obecnie mieszka, pracuje i działa we Wrocławiu. W wolnym czasie poświęca się nauce języków, książkom, podróżom szczególnie w góry, czasem nawet na rowerze. Napisz do mnie

Related posts

3 Comments

  1. Student IŚ

    Bardzo ciekawa inicjatywa i będę starał się ją śledzić, przypomina mi jeden z eksperymentów John Webstera „Recepta na klęsko” swoją drogą polecam jako źródło pomysłów. Btw. proszę nie pisać śmieci i wysypiska tylko opady i składowiska 😉

    Reply
  2. Joanna Golebiewska

    Dziekuje, Studencie IS :), za mile slowa. Wyszukalam sobie film, o ktorym wspomniales – koniecznie bede musiala go zobaczyc (!) juz go dodaje do mojej listy filmow do obejrzenia…

    Reply

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *