Dzisiaj tzw. „Boże Ciało”. Wiecie o co w tym „święcie” chodzi? Nie? Nie uwierzycie w co Kościół katolicki każe wam wierzyć… Otóż jest to święto „sakramentu” (czyli widzialnego znaku boskości), w którym katolik czci sam fakt przemiany (czyli, tu fajne słówko teologiczne: transsubstancjacji ) opłatka w ciało Chrystusa. Ale chwila… nie chodzi o akt symboliczny (tak wierzą protestanci) – katolik wierzy, że dokonuje się REALNE przekształcenie hostii w REALNE ciało Jezusa!
I dalej, ciało to katolik zjada. Czyli katolicyzm to religia, w której wierni wierzą, że będę mieli „życie wieczne”, dzięki temu, że zjadają ciało swojego boga.
Ale tu jest myk. Mam złą wiadomość dla katolików polskich – nici z życia pośmiertnego, bo mamy w biblii „Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ten ma żywot wieczny, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, we mnie mieszka, a Ja w nim. J 6.54-56”. Jasne jest zatem, że ów „żywot wieczny” nie będzie dany tym, którzy także nie piją krwi ich boga. A polscy katolicy – jak wiadomo – tego nie robią. Picie wina zarezerwowali dla siebie tylko kapłani, ale – nie dla psa kiełbasa – nie jest ona dana zwykłym owieczkom.. Czyli trud katolika jest i tak próżny…
Nie wiem jak was, ale mnie to wszystko nadal zadziwia.. Tak samo zresztą jak fakt, że w Polsce prawie nikt nie dyskutuje o podstawach ich wiary. Nikt sie nie spiera: czy są takie założenia wiary, czy inne (jak było w wiekach dawnych). U nas religia to wyłącznie kwestia SPOŁECZNA, a właściwie POLITYCZNA. To wyłącznie narzędzie za pomocą którego kapłani zniewalają i sprawują kontrolę nad dużą częścią społeczeństwa. A w co się wierzy (nawet jeżeli chodzi o zjadanie boga) to już mniejsza… I to wszyscy mają to gdzieś… Wystarczą puste (bez treści) rytuały… Jakie? Wyjrzycie za okno…