Solar Loop”, czyli “słoneczna pętla”, zaprojektowana przez Paolo Venturellę i MenoMenoPiu Architects, to przypominająca rzeźbę instalacja fotowoltaiczna, pełniąca zarazem rolę hali widowiskowej dla Freshkills Park na Staten Island. To, co najbardziej zachwyca w projekcie to harmonijne połączenie funkcji użytkowej z symboliczną.
C elem Solar Loop jest stworzenie obiektu, którego pokryty bateriami słonecznymi dach ma być w maksymalnym stopniu wystawiony na działanie południowych promieni światła słonecznego. Kształt budynku został przerysowany z naukowych wykresów i ma umożliwić wykorzystywania promieni słonecznych padających pod każdym kątem, niczym w statycznym sztucznym słoneczniku. Konstrukcja ta może dodatkowo pełnić rolę wiaty, bądź hali widowiskowej dla większych koncertów i wydarzeń wymagających zadaszonej przestrzeni.
Solar Loop składa się z dwóch wzajemnie przeplatających się powierzchni. Pierwsza z nich, powierzchnia fotowoltaiczna, zawsze wystawiona jest na działanie światła słonecznego pod optymalnym kątem, druga natomiast, lustrzana, odbija otoczenie obiektu. Wschodnia część Freshkills Park przez cały rok pozostaje dobrze nasłoneczniona, jest też łatwo dostępna i zapewnia zapierający dech w piersi widok na panoramę Manhattanu.
Tłumaczył: Jan Sienkowski
idealne połączenie piękna, funkcji i energii. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby solar loop powstało w każdym mieście, ekologicznym mieście 🙂
Aleksandro, zasadniczo masz rację, ale czy jednak skala nie jest zbyt powalająca, tzn. czyż budowla nie jest zbyt duża? (o ile można się zorientować na podstawie wizualizacji). Moim zdaniem architektura nowej fazy cywilizacji powinna być bardziej „wtopiona” w krajobraz; czyli być bardziej biomimitekturą.. A ten projekt – przez swoją wielkość – ma coś z zadęcia modernizmu organicznego…
Wkopywanie się w ziemię jest dużo bardziej kosztowne. Roboty ziemne w zależności od klimatu i warunków geotechnicznych mogą wielokrotnie przewyższać koszt budowy na ziemi. Nie są to tylko koszty robocizny, również ziemia – jej skorupa – bardzo i nieodwracalnie się zmienia. Beton raz wlany pod skórę ziemi na zawsze tam zostanie. Budynek lekko posadowiony na przykład na słupkach, po 50 latach może być rozebrany i zrecyklingowany. Może być zbudowany od nowa, albo przeniesiony, można przetopić zbite szkło, spalić spróchniałe drewno, zmielić silikaty i wykonać nowe. Można budynek po prostu sprzątnąć i nic po nim nie zostanie. Natomiast nikt nigdy nie wykopie żelbetowej konstrukcji spod ziemi. Jej recykling będzie się dokonywał siłą roślin, czyli będzie trwał kilkaset lat, jeśli nie tysiące.
Czy za duża? W stanach wszystko jest za duże w porównaniu z polskimi realizacjami. Ale tam też miasta są większe, więcej ludzi. Przecież program użytkowy budynku zależy od liczby użytkowników, od funkcji tego budynku. Sens powstania budynku zna najlepiej ten kto go buduje. Tak więc skala jest odpowiednia dla potrzeb i nie mam wątpliwości, że inwestor zadbał o to, aby nie marnował się żaden metr kwadratowy tego obiektu. Natomiast inwestor mógł za takie same pieniądze zbudować budynek odwrócony od słońca, obrażony na naturę i kosmos, a zbudował coś hiper super zintegrowanego. Co nakłoniło inwestora na tą decyzję? Może zrozumiał, że wszystko co mamy zawdzięczamy słońcu?