04. 10. 2024

Nowe artykuły:
Świat po odejściu cywilizacji przemysłowej

Świat po odejściu cywilizacji przemysłowej

Niniejszy tekst podpisał niezależny analityk przemysłu naftowego, Depaver Jan Lundberg. W swobodnym tonie rozważa on konsekwencje załamania cywilizacji na skutek wyczerpania ropy naftowej i rozluźnieniu sieci zależności, które z tego wynikają. 

A utor Keith Farnish ma problem z Cywilizacją Zachodu. Ja także. Mozart jest w porządku i w ogóle, ale zniszczenie planety poprzez industrializm i wzrost chyba nie do końca warte jest cywilizacyjnych osiągnięć. Czy wyginięcie gatunku to niewielka cena za naszą cudowną ekspansję? Katastrofalne konsekwencje są na stałe wbudowane w naszą dominującą kulturę.

Gdyby nawet zrównoważony rozwój nie był kwestią kluczową, fakt, iż ktoś musi płacić, aby żyć na Ziemi pozostaje niedorzeczną koncepcją, jaką może przyjąć społeczeństwo. Ale właśnie taki jest nasz genialny system, w którym ludzie poddawani są warunkowaniu, aby konkurować i wkupić się we własne niewolnictwo. Porzucenie natury na rzecz przymusu kupowania jej części przetworzonych na towary, to marnotrawstwo najgorszego sortu. Współczesny człowiek demonstruje swoją głupotę polegając na niewolnictwie, podczas gdy każde zwierzę jest dostatecznie bystre, aby przetrwać w dziczy, nie będąc z pewnością niewolnikiem.

Jedną z form ludzkiego zniewolenia jest tolerowanie ogromnego zanieczyszczenia, takiego jak suma produkcji gazów cieplarnianych emitowanych przez technologiczne giganty – Chiny i Stany Zjednoczone. Można wywnioskować, że tym z nas, którzy przyglądają się temu beztrosko i bezczynnie brakuje „genu przetrwania” w naszych ewolucyjnie osobliwych czasach.

Keith poprosił mnie, w duchu współ-wyzwolenia ludzkości i gatunków, które zniewoliliśmy, abym zagospodarował rozdział jego następnej książki „Podkopywacze: Praktyczny przewodnik radykalnej zmiany”. Po zapoznaniu się z napisanym przezeń słowem wstępnym, popieram ten projekt. Oto co zdołał ze mnie wydobyć w pierwszych dniach października bieżącego roku (2011):

Świat po odejściu cywilizacji przemysłowej

Początek „nowej” gospodarki lokalnej samowystarczalności i współpracy społeczności.

Wyobraź sobie brak własności
Jestem ciekaw, czy potrafisz
Brak powodu do chciwości i głodu
Braterstwo ludzi
– Imagine, John Lennon

Mam w zwyczaju sądzić, że krytycy cywilizacji są przede wszystkim współczującymi, wolnymi od przemocy realistami. Możliwe zatem, że jesteśmy świadomi, iż pragnienie szybkiej zmiany, aby ocalić planetę i zrzucić okowy kapitalizmu i autorytaryzmu, musi być rozumiane w kontekście dzisiejszego uzależnienia od przemysłu. Tak, gospodarka upadnie, co zakończy większość emisji gazów cieplarnianych. Jednakże nie można powiedzieć, że wszystko będzie cacy, kiedy zatrzyma się wytwórstwo i napędzany ropą transport. Pojawią się dotkliwe następstwa zerwania zaopatrzeniowych linii energii, żywności i materiałów.

Jako że cywilizacja industrialna zbudowana jest na eksploatowaniu nieodnawialnych „surowców” (wielu z nich nie należało w ogóle wykorzystywać), a ludzka populacja i konsumpcja znajdują się blisko punktu szczytowego, niemożność utrzymania nieograniczonego industrializmu powinna być oczywista.

Bez względu na to, czy ta niemożność jest oczywista czy nie, upadek może nastąpić nagle i szybko, ponieważ gospodarka będąca domkiem z kart wzniesionym na taniej, obficie płynącej ropie naftowej może runąć na skutek każdego załamania w łańcuchu zależności. Potem zawiedzie infrastruktura, dając początek ostatecznemu rdzewieniu cywilizacyjnej maszynerii na wszystkich poziomach.

Każdy z nas może dzisiaj rzec – korzystając z nieprzebranych zasobów taniej żywności dostarczanej na duże odległości – „W porządku, Ziemia musi odetchnąć.” Ale wymieranie populacji ma dwie wersje: zwyczajny głód, który można pokonać w ślad za petropokalipsą lub wymieranie gatunku na skutek osłabienia genetycznej puli oraz ataków ze strony wydarzeń nuklearnych, chorób i klimatycznej destabilizacji.

Jeżeli będziemy mieli zwyczajny głód i zdołamy przetrwać pozostałe ataki, wówczas możemy namalować obraz świata po wygaśnięciu cywilizacji przemysłowej, w którym jest miejsce na realną ludzką obecność. Jestem w tym względzie optymistą. Z ruin petrocywilizacji wyłoni się nowa kultura czerpiąca z tradycji wszelakich kultur tubylczych, posiłkująca się pozytywnym wpływem niedawnych wizjonerów. Załamanie minionej, globalnej kultury korporacyjnej oraz brak tanich, szybkich środków transportu, zapewni powiększenie świata zamieszkałego przez niezliczone, autonomiczne bioregionalne narody i plemiona.

W sensie indywidualnym koniec cywilizacji przemysłowej i wielkich aparatów rządowych oznacza wolność od posad, czyli pracy zarobkowej służącej zakupowi artykułów, które wszak natura zapewnia nam za darmo. Dla wielu jest to obecnie niewyobrażalne, ale mają oni w zwyczaju nie ufać zdolności mas do samodzielnego myślenia, zarządzania i dobrowolnej współpracy.

Wraz z odrzuceniem oczywistych porażek i błędów poprzedniej ery wzrostu i „postępu”, nowa kultura będzie musiała odnaleźć harmonię z naturą. Nie sposób tego uczynić z mentalnością hierarchicznego, patriarchalnego, religijnego budowania imperiów, która pustoszyła planetę prawdopodobnie od czasów Sumeru. Dlatego nową kulturę będzie cechować równość, sprawiedliwość, wzajemna pomoc; powstrzyma się od budowania nadwyżek z myślą o paradnych koncepcjach ekspansji i chciwości.

Jeżeli chodzi o szczegóły techniczne – lub ich brak – w styczniu 2007 napisałem, że „można sobie wyobrazić lokalnych rzemieślników niebawem wykorzystujących złomowane, odzyskane materiały i surowce odnawialne. Mienie osobiste nie będzie tak pokaźne i dominujące, kiedy nadejdzie zmiana. Nie będzie już tak licznej baterii rzeczy używanych codziennie, ponieważ nowe produkty nie będą dostępne i dostarczane tanio tak jak niegdyś. Zatem wykorzystywanie powtórne stanie się normą.”

Jednakże Wzrost wykorzystywania rowerów i przyczep może być fenomenem przejściowym, który w najlepszym razie potrwa sto lat. Nie musi to być takie straszne: w miarę jak słabnąć będzie nasze zorientowanie na materializm, staniemy się bardziej uduchowieni. Można dowodzić, że natura i duchowość to jedno. Jeżeli „prymitywne” i proste życie dla wszystkich brzmi nieatrakcyjnie – trudno, zasrany niefart. Pytamy „co nas czeka?”, a nie do czego mamy prawo jako nowoczesny homo „sapiens”. Częścią zachodzącego zwrotu będzie silny powrót duchowości identyfikowanej z Ziemią, tzn. ludzie zaczną czcić Życie, a wynika to z potępienia obecnej destrukcji żyjącego świata, co jest esencję obecnej ery.

Ze względu na to, że pewne regiony pozostaną zniszczone na stulecia za sprawą dawnych praktyk oraz zaburzeń klimatycznych, nie będą one zdolne zapewnić podstawowej żywności i materiałów utrzymujących egzystencję lub szczęście plemienia czy narodu, jeżeli ten będzie trwał w izolacji. Zatem handel będzie prawdopodobnie niezbędny. Bez taniej ropy i pod nieobecność paliw odnawialnych – takich jak biopaliwa, które i tak są uzależnione od mechanicznych systemów zmierzających do stanu wysokiej entropii – niewyrafinowany technologicznie, wydajny tryb żeglugi powróci na pierwszy plan. Już teraz prezentuje się atrakcyjnie w sensie ponoszonych kosztów, ponieważ globalna gospodarka korporacyjna nie zaprzestaje zanieczyszczania atmosfery katastrofalnym paliwem bunkrowym i rutynowymi już wyciekami ropy, trwającymi poza widokiem mediów i świadomością opinii publicznej.

Ludzie egzystujący w klimatach umiarkowanych i arktycznych potrafią obejść się bez kawy, czekolady i innych delicji, które dostarczane są aktualnie na odległość tysięcy kilometrów klientom uzależnionym i smakoszom. Jednakże ludzie wolą nie być czegoś pozbawieni: jeżeli da się temu zaradzić, to się zaradzi. Ponadto środowisko korzystne dla produkcji oliwek ‚stąd’, może zaowocować sporą nadwyżką, co pozwoli na wymianę na ziarno ‚stamtąd’. Poleganie na specjalizacji ma wątpliwą wartość, ale dzielenie się oraz wspieranie innych społeczności będzie realizowane pomiędzy ludami, które od czasu Wielkiego Upadku poprowadzą ewolucję bardzo różnorodnych, unikalnych kultur w obrębie poszczególnych bioregionów. Wymieranie  języków i kultur zostanie z czasem powstrzymane. Żegluga pozwoli na utrzymanie odpowiedniego poziomu komunikacji, wiedzy i wzajemnej pomocy pośród nowej, zredukowanej populacji.

Naturalnie, o ile zdołamy przetrwać rozkład cywilizacji oraz jej toksyczne i radioaktywne konsekwencje.

Tłumaczenie: ex_ignorant, redakcja: A.S.  

Opublikowano pierwotnie na portalu Ex_ignorant’s Blog. Przedruk za zgodą autora.  

Podziel się opinią:
Pin Share

Comments

comments

About The Author

mm

Materiały redakcji Progg.

Related posts

2 Comments

  1. piotr

    Ciekawa wizja, daje do myslenia.

    Ale dosc czarna. Zakladajaca ze WSZYSTKO sie odwroci i skonczy. Ludziom trudno jest cos odebrac.
    Co jesli dac im to w innej formie? Circulae Economy nabiera tempa, wprowadzajac nwoe mode biznesowe. circular agricuture pozwala na nowe ciekawe rozwiazania lokalnego produkowani azywnosci, nawet w domach.
    Odnawialne zrodla energi -moga znacznie smniejszyc zapotrzebowanie na paliwa kopalne. Moze zatem ta czarna wizja sie nie spelni, bo zanim paliwa kopalne sie skoncza, swiat zda sobie sprawe, ze tak naprawde tego nie potrzebuje…
    I nie bedzie tego kryzysu.
    Za to zmieni sie myslenie, na bardziej lokalne, na bardziej rowne, – cirucalr economy – gdzie trzonem jest czlowiek.

    pozdr,
    Piotr

    Reply
  2. Pawel

    Ciekawy temat, z pewnoscia warty zastanowienia, niemniej artykul niezwykle rozczarowujacy z uwagi na powierzchownosc, by nie rzec naiwnosc wywodu.
    Przedstawione rozumowanie da sie sprowadzic do nastepujacego schematu potencjalnych zdarzen:
    1. ludzkosc doswiadcza tak dalece posunietej industrializacji opartej na konsumpcji paliw nieodnawialnych, ze musi sie to skonczyc katastrofa;
    2. Upadek gospodarki opartej na powyzszym systemie bedzie procesem szybkim (kwestia otwarta pozostaje kiedy to nastapi);
    3. Brak dostepu do tanich zrodel energii doprowadzi do zniszczenia istniejacej infrastruktury, co z kolei doprowadzi ludzkosc do powrotu do spoleczenstw opartych na malych, lokalnych wspolnotach, ktore beda zmuszone znalezc sposob na bycie samowystarczalnymi w zakresie zywnosci, wody, wszystkiego co niezbedne do zycia.

    W tych oto 3 krokach (jesli poprawnie rozumiem ten wywod) runie obecny porzadek spoleczno prawny. byc moze nawet zisci model opisany przez Rousseau?

    Ad 1: nie sposob polemizowac z faktem, ze grabiezcza gospodarka zasobami naturalnymi musi miec swoj kres.
    Ad 2: Skad pewnosc ze ten model gospodarczy upadnie? Jest to kwestia mocno dyskusyjna. Podmioty dzialajace w gospodarce rynkowej daza do maksymalizacji zysku, stad sadze ze tak dlugo, na ile bedzie to mozliwe, podmioty wydobywajace surowce, bedace podstawa obecnej gospodarki, zajmujace sie ich dystrybucja, beda podtrzymywac obecny stan rzeczy. Bedac dalekim od jakichkolwiek teorii spiskowych, mysle ze jest wiecej niz prawdopodobne, ze podmioty te, majac niezwykle wysokie zasoby pieniezne wykorzystuja je: a) eliminujac (nabywajac i nie wdazajac do produkcji) patenty technologii mogacych zagrozic supremacji “petro biznesu” oraz b) inwestujac w rozwoj technologii (badz nabywajac patenty i licencje) ktore zastapia obecne zrodla energii (przykladowo Arabia Saudyjska inwestujaca obecnie w technologie solarne). Naiwnym, byloby sadzic ze globalni gracze na rynku, wobec wyczerpania surowcow nieodnawialnych, zainkasuja “swoja dzialke” i wycofaja sie na biznesowa emeryture.

    Ad 3. Wniosek bardzo pochopny, zakladajacy ze obecny establishment odda pole bez walki (nie bedzie proby przeniesienia dzialalnosci gospodarczej na inne sfery), ale nawet zakladajac, ze tak istotnie bedzie (zalamanie systemu nadejdzie tak szybko i niespodziewanie, ze zaden z obecnych globalnych podmiotow nie bedzie w stanie przestawic sie na inne pole dzialalnosci), to skad pewnosc ze spolecznosci potulnie wroca do kooperacji na poziomie lokalnym?
    Zgoda co tego, ze brak dostaw zywnosci z innych krajow wymusi zwrot ku producji lokalnej, regionalnej, i racjonalne spolecznosci powinny poddac sie samoograniczeniu konsumpcji, niemniej autor pomija niezwykle prawdopodobny scenariusz a mianowicie konflikty na masowa skale. Dobrowalna zmiana zasad dzialania spoleczenstw, wzrost wspoldzialania i samoograniczenie zaklada istnienie spolecznosci ktore jest swiadome, odpowiedzialne i madre. Polemizowalbym czy aby na pewno ktorekolwiek ze spoleczenstw (moze za wyjatkiem jednostek) jest na to gotowe. Mysle ze raczej nalezaloby sie spodziewac duzych konfliktow o pozostalosci surowcow nieodnawialnych, pozywienie, wode. Zwlaszca ta ostatnia, wobec rosnacej liczby ludnosci bedzie najprawdopodobniej zarzewiem przyszlych konfliktow. Efektem tych konfliktow bedzie albo system jej racjonowania (oparty na konsensusie i kontrolowany przez zwyciezcow), badz tez tez problem nadmiernej ilosci ludzi rozwiaze sie poniekad sam.

    Brzmi pesymistycznie, i bynajmniej nie chce powiedziec, ze nalezy biernie przygladac sie rozwojowi wypadkow. Nie sadze natomiast, ze mamy wystraczajaco duzo danych by przewidziec rozwoj wypadkow i sposob w jaki swiat odpowie na wyczerpanie sie surowcow bedacych podtawa obeccnej gospodarki. To co mozna zrobic to promowac swiadomosc spoleczna, ograniczenie rozbuchanego konsumpcjonizmu i troske o ograniczone zasoby naturalne.

    Reply

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *