O wielowątkowym wydarzeniu, jakim było spotkanie z profesorem Zygmuntem Baumanem na Uniwersytecie Wrocławskim, a także o istotnym wpływie, jaki mogło ono przynieść i mniej ciekawych skutkach, jakie faktycznie przyniosło – pisze w swojej relacji Wojtek Ufel.
W dniu 22.06 we Wrocławiu odbyła się niecodzienna wizyta. Wizyta wręcz podwójna – z jednej strony, gościem Uniwersytetu Wrocławskiego był profesor Zygmunt Bauman, niewątpliwie jeden z najbardziej wpływowych myślicieli humanistycznych ostatnich lat. Z drugiej zaś strony, wykład odwiedziła dosyć liczna grupa przeciwników zapraszania takich osób na uniwersytet – nacjonalistów skandujących niecenzuralne słowa w kierunku profesora Baumana, ewentualnie słynne już hasło „raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę”. Niesforni uczestnicy „debaty” zostali wyprowadzeni przez siły porządkowe, a w świetle tego „sukcesu” udało się też ogrzać prezydentowi Dutkiewiczowi, który wśród generalnych braw dla usunięcia z sali osób zakłócających przebieg spotkania, wygłosił twierdzenie, że w jego mieście nie będzie tolerancji dla nacjonalistycznej hołoty.
Czy jednak na pewno właśnie takie wnioski powinniśmy wysnuć z tego spotkania? Czy był to faktycznie tylko obraz konfliktu pomiędzy „prawicą” a „lewicą”, w zasadzie już niezależnie od tego, jak te strony definiować? Czy starcie przebiegło pomiędzy linią „lemingów” a „niezależnych”, prawowitych Polaków? Czy może jednak grupa „faszystów” została w końcu wyproszona, również dzięki zaangażowaniu „normalnych” obywateli? Moim zdaniem sprowadzając to wydarzenie jedynie do jego konfliktowego wymiaru – co nota bene zrobiły w pierwszym momencie wszystkie wrocławskie media – pominiemy to, co kluczowe dla zrozumienia całego clue debaty, niezależnie nawet od tego, jak będziemy chcieli strony konfliktu nazwać.
Choć całe spotkanie swoją formułą nie zaprezentowało nic nadzwyczajnego – zdominowana przez prowadzących debata, poprzedzona wykładem zaproszonego gościa na zadany temat (choć absolutnie nie chcę w tym miejscu podważać autorytetu profesora Baumana), nie tylko ograniczyła spektrum przedmiotowe tego spotkania, ale także negatywnie wpłynęła na jego dynamikę. Wiele głosów ze strony publiczności zostało z konieczności pominiętych, a reszta z nich została sprowadzona do konkretnych pytań w kierunku Zygmunta Baumana, już chociażby w ten sposób znacznie wpływając na strukturę wypowiedzi ze strony publiki. No cóż, na razie nie są jednak rozpowszechnione radykalnie odmienne, bardziej partycypacyjne formuły spotkań… Ale to jest kwestia na osobną dyskusję – najlepiej już w nowej formie.
Chciałbym tymczasem zwrócić uwagę na jedną, aczkolwiek niezwykle ważką kwestię poruszoną w trakcie spotkania. Zygmunt Bauman na pytanie o ewentualną możliwość pogodzenia tak różniących się dwóch stron, jak np. jego słuchacze oraz grupa „przeszkadzaczy”, wprost postulował odrzucenie dialektyki jako dominującego sposobu myślenia o społeczeństwie (zupełnie swoją drogą pomijając mono-logikę grup nietolerujących bardziej zróżnicowanych postaw) na rzecz dialogiki. Innymi słowy, według profesora Baumana nie możemy patrzeć na sferę publiczną jako na przestrzeń konfliktu, nawet jeżeli ma to przynieść porządek na wzór „agonistycznego pluralizmu” (pojęcie wprowadzone za Chantal Mouffe). Otóż właśnie głównym zadaniem tej sfery jest nie wyrównywanie szans w walce o kulturową hegemonię, ale wzajemne nastawienie się skonfliktowanych stron na dialog, realne partnerstwo, pociągające za sobą jednocześnie akceptację, jak i zrozumienie (innych pozycji).
Pogląd ten zbieżny jest z naszym progresywnym podejściem do świata. Tylko w ten sposób można ująć człowieka (dowolnego) w sposób holistyczny, w żaden sposób nie kierując się przed-sądami co do jego uposażenia czy nastawienia. Naprawdę nie interesuje nas powielanie i reprodukowanie konfliktów, które raczej są przejawem choroby systemu, naszego ludzkiego habitatu. Czas zacząć budować realne partnerstwo, polegające na oddolnym i głęboko demokratycznym partnerstwie, zostawiając daleko z tyłu to, co faktycznie jest dla nas obciążeniem.
Wydaje się jednak, że ta jakże istotna i jakże wciąż na nowo odkrywana idea, wyartykułowana również i przez profesora Baumana, zatraciła się gdzieś w odmętach politycznej hucpy, w której obie strony tylko intensyfikują konflikt.
Szkoda.