Artykuł składa się z dwóch autonomicznych części. W pierwszej – autor rekonstruuje podstawowy kod myślowy („Kod genetyczny”) urbanistyki modernistycznej, a w drugiej – odnosi go do osiedla Nowe Żerniki we Wrocławiu, które ma być „wzorcową” realizacją w tym zakresie w Polsce. Oba aspekty nie wytrzymują krytyki i – na podstawie całości rozważań – autor stwierdza, iż pilnie potrzebujemy nowych kodów i wzorców organizujących nasze przestrzenie życiowe (osiedla).
I. Bazowy kod myślowy urbanistyki modernistycznej
1.
W artykule Nowe Żerniki – europejska stolica architektonicznego prowincjonalizmu zapowiedziałem, że na przykładzie tego osiedla (NŻ, WUWA2) we Wrocławiu przyjrzę się wzorcom myślowym organizującym rozwój architektury (głównie mieszkaniowej) w naszym kraju, na tle trendów światowych.
W obecnym artykule skupiam się na koncepcji urbanistycznej NŻ w odniesieniu do założeń urbanistyki modernistycznej. W kolejnych artykułach przejdę – na podstawie tych ustaleń – do współczesnych osiągnięć urbanistyki zrównoważonej. Od razu podkreślę, że nie interesuje mnie urbanistyka z punktu widzenia architekta i urbanisty, ale jej użytkownika. Ciekawią mnie szczególnie dwa aspekty:
1. Czy proponowane rozwiązania służą jakości życia (dobrostencja) ludzi oraz
2. Czy są one przyjazne dla natury (zrównoważony rozwój).
2.
Budownictwo na potrzeby osiedli mieszkaniowych; na potrzeby ludzkich przestrzeni życiowych (habitat, lokus) ma zasadniczy wpływ na obie wskazane powyżej kwestie. Jest oczywiste, że jakość życia jest w sposób znaczący zależna od charakteru rozwiązań architektonicznych i urbanistycznych osiedla – ich przyjazność i humanistyczny a nie tylko finansowy wymiar jest fundamentem satysfakcjonującego życia.
Podobnie jest z kwestią drugą – prawdopodobnie ok. połowa użytkowanej dzisiaj przez ludzi energii związana jest z zabudowanym środowiskiem i sposobem, w jaki wchodzimy z nim w reakcje. Budynki, ich ogrzewanie, klimatyzacja, umeblowanie, ich inne urządzenia, wszystko to razem zużywa w znacznym stopniu zasoby, generuje odpady i toksyny, a także emituje dwutlenek węgla i inne gazy cieplarniane, które poważenie degenerują środowisko naturalne, które – koniec końców – oddziałuje na cały nasz organizm.
Ale to nie wszystko. Wzorce urbanistyczne mają ogromny wpływ na styl życia ludzi. Jeżeli architektura i urbanistyka wspiera marnotrawstwo energii i innych zasobów, to mieszkańcy częściej będą wspierać wysoką konsumpcję i styl życia oparty na marnotrawstwie, bo formy otoczenia, w którym żyją będą sprawiać, że inne postępowanie będzie utrudnione. Natomiast, jeżeli wzorce urbanistyczne osiedla stworzone tak, aby wspierać wysoką efektywność, niskie zużycie energii i mało marnotrawny styl życia, to najprawdopodobniej ich mieszkańcy znacznie bardziej będą wspierać taki właśnie styl życia. Mam tu na myśli rozwiązania, dzięki którym mieszkańcy będą mogli swobodnie poruszać się na piechotę i nie będą musieli podróżować daleko, aby zaspokoić ich codzienne potrzeby; jeżeli będą mieli wokół siebie wiele przestrzeni wspólnych, w których będą mogli spędzać czas z innymi bez konieczności wykorzystywania dużej ilości energii i zasobów i jeżeli samo wykorzystywanie dostępnej infrastruktury będzie zoptymalizowane na potrzeby wszystkich mieszkańców – to jest jasne, że nawet osoby z relatywnie dużymi dochodami, będzie prowadzić relatywnie oszczędny i efektywny tryby życia.
Jest zatem oczywiste, że formy i zasady, według których powstają osiedla i miasta mają krytyczne znaczenie dla jakości naszego życia i stanu środowiska. Rozumieją to architekci i urbaniści na całym świecie. Dlatego coraz mocniej porzucają oni panujący dotąd model urbanistyki modernistycznej i gorączkowo poszukują nowych rozwiązań (niestety, nie dotyczy to raczej naszego kraju).
3.
Zanim rozważymy (w następnym artykule) zasady współczesnej urbanistyki zrównoważonej, przyjrzyjmy się dogłębniej: na czym polega model urbanistyki modernistycznej?
Powyżej widzimy dwa ikoniczne przykłady tego nurtu – projekt Le Corbusiera, Ville Contemporaine, 1922 – projekt miasta dla 3 mln mieszkańców dla Paryża z 1922 roku (potem rozwinięty w ramach idei „Plan Voisin”, 1925, a przedstawiony w książce „Ville Radieuse”, 1933) oraz – La città vertical Ludwiga Hilberseimera z 1924 roku. Żaden z nich nie został zrealizowany, ale oba zainspirowały realizacje od Moskwy do Brasili.
[ct_infoblock title=”Modernizm w urbanistyce” url=”your url here” icon=”book”] To w tych projektach ujawnił się swoisty kod myślowy wyznaczający praktykę modernizmu trwającą praktycznie do dzisiaj. Zakłada ona dążenie do zaprojektowania danej struktury urbanistycznej (funkcjonalnego fragmentu miasta) w świetle jednorodnej, uniwersalnej, stricte racjonalnej zasady, czy wizji. Przy czym zasada ta nie zostaje wyprowadzona z lokalnych uwarunkowań: konkretnie rozumianych potrzeb ludzi, uwarunkowań krajobrazowych, historycznych, kulturowych itp. (nie mówiąc już poznawaniu tych potrzeb ludzi w toku badania ich i współpracy z nimi!), ale najczęściej jest oderwanym od wszelkich realiów („abstrakcyjnym”) konceptem, przeważnie ukutym na bazie zasad geometrii. Punktem odniesienia dla myślenia urbanisty – modernisty nie jest zastany świat przyrody, czy zwyczajów i potrzeb ludzi; tym światem jest świat industrialny: model działania fabryki, nowoczesnych urządzeń technicznych oraz sztuka abstrakcyjna (de Stijl, konstruktywiści, neoplastycyzm, suprematyzm)[1]. Projektant nie chce więc rozwiązywać naprawdę (mimo, że często to głosi) lokalnych problemów w świetle lokalnych uwarunkowań, ale chce stworzyć sztywną, uniwersalną zasadę projektową, wg. której stworzy nowe, radykalnie antropocentryczne środowisko życia (dlatego właśnie ten model działania – przez analogię do pooświeceniowego programu zmian kulturowo – cywilizacyjnych nazywamy „modernizmem”). I, wtórnie, dąży on \ ona do wtłoczenia całego bogactwa życia w te sztywne, do bólu logiczne układy brył (w naszych czasach modelowanych przez komputery i programy wspomagające projektowanie).[/ct_infoblock]
W naszym przykładzie widzimy układy, pozbawionych lokalnych cech estetycznych, gigantycznych bloków mieszkalnych, zorganizowanych wokół symetrycznych osi równowagi, nie tworzących więc klasycznych ulic. Bloki nie stanowią zwartej linii zabudowy, ale stawiane są punktowo. Łączą się z innymi jedynie na zasadzie konsekwencji geometrycznej, którą trzeba odczytać z większej perspektywy (w późniejszych czasach założenie to znacznie osłabło, zob. galerie poniżej). Zamiast klasycznie rozumianych centrów osiedlowych (z funkcjami „miejscotwórczymi” i handlowymi), Le Corbusier przewiduje wielkie centra komunikacji, w formie hub’ów na których ludzie będą zmieniać dostępne środki komunikacji (zakładał on nawet wykorzystanie niewielkich, lokalnych linii samolotowych). Centra te łączone są gigantycznymi autostradami (szlaki dla pieszych są wydzielone – podkreśla to szczególnie Hilberseimer – wynosi on je nawet wysoko ponad powierzchnie dróg; u Le Corbusiera koncept ten widoczny jest dopiero w założeniach „Planu Vosin”). Widzimy także gdzie nie gdzie przestrzenie zielone. Ich wykorzystanie jednak odwraca naturalną proporcję: to nie ludzkie twory dostosowują się do lokalnych uwarunkowań przyrodniczych (jak było przez wieki), ale to przyroda została wtłoczona w sztywne, sztuczne strefy, w której pozwolono jej egzystować (np. klomby, kwietniki, skwery, ogrody na dachach itp.).
I tak wygląda gotowy model („kod genetyczny”) urbanistyczno-architektoniczny osiedla modernistycznego (nie ma w praktyce żadnych w stu procentach miast modernistycznych), którego klony widzimy na całym świecie w tysiącach realizacji.
Jak wygląda realizacja tego kodu w praktyce?
Resumując, istotą urbanistyki modernistycznej jest –
- KONTEKST POWSTANIA – początek XX wieku, czasu przyśpieszonego rozwoju społeczeństwa industrialnego, którego efektem była lawinowa przeprowadzka ludzi ze wsi do miast, podejmujących pracę w nowych fabrykach. Miasta i osiedla modernistyczne miały rozwiązać podstawowy problem: potrzeba tanich mieszkań, gwarantujących przyzwoite warunki życiowe dla milionów ludzi. Zarazem był to czas rozwoju modernizmu w kulturze.
- IDEA – architektura i urbanistyka w służbie nowego, racjonalnego, sprawiedliwego społeczeństwa; społeczeństwa budującego nowy wymiar cywilizacji, w oparciu o racjonalne normy działania, przemysł i nieograniczone wykorzystanie bogactw naturalnych. Nowa (modernistyczna) urbanistyka to dziedzina wpisująca się w ten kontekst. Kieruje się ona:
- oświeceniowymi zasadami racjonalności
- myśleniem naukowym, w którego centrum jest inżynieria, matematyka, geometria,
- naśladowaniem funkcjonowania maszyn, fabryk; metod zarządzania procesami; sztuki abstrakcyjnej tworzącej uniwersalne modele organizacji przestrzeni
- TYPOLOGIA – miasto modernistyczne to: miasto antropocentryczne (= nie liczące się z krajobrazem, ekosystemami na danym terenie; tworzące nowy, sztuczny porządek zagospodarowania przestrzeni kreowany na wzór mechanistycznej racjonalności przemysłowej). To inaczej: miasto dla abstrakcyjnie rozumianych (a nie realistycznie), statystycznych ludzi, miasto dla samochodów, miasto marnotrawne (nie liczące się z energią i zasobami).
- STRUKTURA – kuboidy umieszczone oddzielnie w przestrzeni wg. abstrakcyjnego, geometrycznego (nie liczącego się z uwarunkowaniami lokalnymi) pomysłu. Układane raz wokół prostoliniowych, symetrycznych osi, kiedy indziej na planach bardziej skomplikowanych; łączone monstrualnymi drogami szybkiego ruchu. Zieleń pełni w planach osiedli rolę funkcjonalnego dodatku. Układy multiplikowane w nieskończoność, czyli nie tworzące prawdziwej lokalnej tożsamości, czyli globalnie samopodobne.
- METODA – typizacja, uniformizacja (jako podstawy prefabrykacji); a także multiplikacja (czyli tworzenie struktury poprzez zestawianie homogenicznych elementów, na podstawie abstrakcyjnych zasad tworzenia relacji).
- SYMBOLIKA – racjonalny porządek fabryczny, społeczeństwo industrialne (potem: społeczeństwo konsumpcyjne).
- ASPEKT SPOŁECZNY – mimo deklarowanych funkcji społecznotwórczych, bardzo często urbanistyka ta nie służy budowie relacji społecznych, bowiem planistom permanentnie brak wiedzy o zmiennych potrzebach ludzi (brak badań i prawdziwej pracy z realnymi ludźmi). W rezultacie najczęściej nie tworzy ona prawdziwie przyjaznych, kameralnych terenów wspólnych tylko typowe, masowe, najczęściej przerośnięte rozwiązania, które bardzo szybko się degradują. Brak tu także zwartej zabudowy usługowej, ulice zaś mają najczęściej charakter dróg przelotowych. A ponadto, rozrzucone w przestrzeni budynki są często zbyt daleko, aby spotykać ich mieszkańców w sytuacjach pozakonwencjonalnych, co nie sprzyja wchodzeniu z nimi w relacje. Badania wykazują, że na większości blokowisk występuję patologiczna alienacja mieszkańców.
Ocena modernizmu w urbanistyce
osiedla modernistyczne w najlepszym swoim wydaniu (przede wszystkim z pierwszej połowy XX wieku) niewątpliwie stanowią osiągnięcie w kontekście problemów początków i połowy XX wieku (brak mieszkań – tanich, funkcjonalnych, dostarczających zdobyczy cywilizacji szerokim rzeszom ludzi). Ale stopniowo rozwiązania skonwencjonalizowały się. Z jednej strony – około połowy XX wieku – narzucono architektom (np. w tzw. „krajach socjalistycznych”) model architektury przemysłowej, w której dążono do maksymalnej typizacji rozwiązań, w dążeniu do maksymalnej wydajności w budowie jak największej ilości identycznych mieszkań. W innych przypadkach („kraje kapitalistyczne”) deweloperzy narzucili dążenie do maksymalnej redukcji kosztów, oszczędności terenu i szybkości budowy mieszkań. Założenia o minimalizmie i funkcjonalizmie wykorzystano więc do redukcji wszelkiej myśli budowlanej do stereotypowego przemysłu, zupełnie obcego potrzebom ludzi. Wątpliwy zatem koncept budowy siedzib ludzkich w oparciu o sztucznie wymyślone, nie odwołujące się do lokalnych uwarunkowań, ale do osiągnięć awangardy artystycznej rozwiązania architektoniczne i urbanistyczne, teraz dodatkowo przekształcono w produkcje budowlaną (nie mającą tak naprawdę statusu architektury). Tak powstały koszmarne betonowe osiedla blokowisk, które nie dość, że są częścią zdehumanizowanego świata cywilizacji przemysłowej, w których utwierdza się tylko redukcjonistyczny model życia (człowiek jako jednostka statystyczna, pozbawiona indywidualnych cech i potrzeb), to są przy tym skrajnie nieprzyjazne wobec natury.
Dzisiaj są to rozwiązania całkowicie przestarzałe, generujące mnóstwo problemów społecznych, ekonomicznych i ekologicznych. Niemniej, istnieje wciąż pewien potencjał w powiązaniu najlepszych tradycji tego typu urbanistyki z założeniami zielonego budownictwa (przynajmniej jako panaceum dla wciąż istniejącego potężnego głodu mieszkaniowego), czyli powstanie linii myślenia, którą nazywam zielonym modernizmem[2].
II. Nowe Żerniki, czyli bezideowy standard..
4.
To teraz zajmijmy się NŻ (WUW-ą2).
Dla mnie jest jasne, iż wszystkie te przykłady prezentują znacznie ciekawszy plan osiedla od tego, co proponują NŻ. Nie odwołują się ani do szachownicowego (zamknięte kwartały), ani do otwartego, punktowego wzorca zabudowy. Z pewnością prezentują rozwiązania dalekie od ideału, ale widać przynajmniej w każdym z tych przypadków jakąś próbę zindywidualizowania planowania przestrzeni, nadania osiedlom jakiegoś humanistycznego rysu. Chyba najlepiej udało się to na Sępolnie i LSM-ie. W pierwszym przypadku, mamy właściwą skalę budowli i bardzo ciekawą strukturę osiedla bardzo mocno zanurzonego w zróżnicowanej zieleni. Można je chyba nawet uznać za zgodne z koncepcją osiedla – ogrodu. W przypadku LSM-u szczególną uwagę zwraca kreatywne wykorzystanie rzeźby terenu, w którą (w pewnym stopniu) wpisano strukturę zabudowy i arterie komunikacyjne. Osiedle (a właściwie kompleks osiedli) także ma, łamiącą schemat kwartału, strukturę oraz bardzo ciekawie rozwiązane, bardzo różnorodne strefy zieleni, które niezwykle humanizują charakter osiedla. Każde z tych osiedli ma także pełną infrastrukturę na potrzeby mieszkańców: szkoły, żłobki, sklepy, infrastrukturę wypoczynkową (ławki, urządzenia do ćwiczeń dla dzieci) itp[3].
Natomiast, NŻ to konwencjonalna zabudowa kwartałowa (nieco rozluźniona), bez znaczącego zróżnicowania zabudowy w terenie (za dobre rozwiązanie nie można potraktować wszak wielkich schodów prowadzących do jednego z kwartałów), bez wysiłku ze strony projektantów nadania formie i strukturze osiedla jakiejś lokalnej specyfiki. Przedstawione wizualizacje prezentują także bardzo schematyczne pomysły dotyczące przestrzeni wspólnych: są to najczęściej po prostu trawniki we wnętrzach kwartałów z kilkoma ławkami, ustawionymi często od-społecznie. Bardzo konwencjonalna jest także infrastruktura wypoczynkowa: place zabaw dla dzieci, tereny przeznaczone na rekreację (rek) mieszkańców: można praktycznie zauważyć jedynie boiska do gry w koszykówkę, małego golfa. Całkowitą indolencję projektanci pokazali także w zakresie zakomponowania zieleni osiedlowej: są to praktycznie drzewka pojedynczo ustawione rzędami wokół bloków, trawniki, nieliczne klomby z kwiatami, gdzie nie gdzie parę zielonych dachów, parę zagajników z brzozami. Wyraźnie widać, że nie dopuścili oni do głosu kreatywnego architekta krajobrazu i specjalistów od tworzenia zielonych przestrzeni publicznych (lub pominęli jego wskazania).
Z pozytywów niewątpliwie docenić trzeba różnorodność typów zabudowy. Mają być obecne zarówno większe budowle, jak i mniejsze, w tym także część budynków ma mieć formę modułów, które będzie można łączyć w zależności od zapotrzebowania i zasobności portfela. Przewidziano także w części osiedla tworzenie „niewielkich jednostek sąsiedzkich, skupionych w obrębie jednego fragmentu osiedla”, nazywanych kooperatywami. Mają być one tworzone w kolejnym etapie rozwoju osiedla we współpracy grupy sąsiedzkiej i architektów – jest to bez wątpienia najbardziej oryginalna i ciekawa część masterplanu osiedla. Projektanci zapowiadają także łączenie przestrzeni publicznych i pół-publicznych, zarazem bez grodzenia osiedla (lub jego części) wielkimi płotami. W sferze transportu pozytywne reakcje budzi obietnica podwożenia mieszkańców do węzłów transportowych osiedlowymi elektrobusami, oraz w ogóle kształtowanie skali i struktury zabudowy w taki sposób, aby ograniczać używanie na osiedlu samochodów i preferować mobilność pieszą i rowerową. Na osiedlu ma być duża ilość ścieżek spacerowych i rowerowych, a także parkingi dla rowerów oraz rowerownie na parterach bloków. Oczywista wydaje się także zapowiedź, iż osiedle ma mieć własną tzw. infrastrukturę życiową: szkołę, przedszkole, żłobek, targ, centrum kultury, zespół boisk sportowych, przychodnię i aptekę oraz kościół.
Niestety, jest wobec tego sporo wątpliwości:
- na udostępnionych wizualizacjach osiedla – w ogóle nie widać nawet wstępnych przykładów najciekawszych założeń masterplanu – kooperatyw, ciekawych ścieżek spacerowo-rowerowych, elektrobusów, modułowości zabudowy
- nie ma żadnych przykładów infrastruktury życiowej, np. z wizjami nowatorskiej w skali kraju infrastruktury rekowej,
- o zieleni pisałem – jest niezwykle konwencjonalnie pokazana, a do tego bardzo skromna
- brak zaawansowanych wymiarów zrównoważenia osiedla – ocenię ten aspekt w następnych artykule na tle koncepcji zrównoważonego urbanizmu..
Ogólnie, mam świadomość, że wszystkie te plany to zapewne tylko wstępne projekty – praktyka może wyglądać zupełnie inaczej. Ale już teraz budzi zdumienie, że projektanci prezentują najważniejsze cechy osiedla bardziej poprzez konwencjonalne betonowe bloczydła, niż całościowo opracowane kameralne strefy życiowe (habitaty, locus), w których na plan pierwszy przebijałyby się właśnie fantastyczne przestrzenie zielone, w tym np. osiedlowe ogrody warzywne, ogrody wodne, doskonale zaprojektowane tereny rekreacyjne, z centrum osiedlowym łączącym funkcje centrum społecznego, kulturalnego i rekreacyjnego (w Polsce w ogóle nie znamy tego typu budowli, a są one popularne na zaawansowanych osiedlach w wielu krajach). Nie widzimy także ciekawych placów osiedlowych (pokazuję je w artykule: Nowy „Nowy Targ” – w siatce nieludzkiej przestrzeni). Skoro przewidują tak konwencjonalną architekturę – chcąc zaprezentować coś innowacyjnego („wzorcowego”, jak piszą) – przedstawili by naprawdę ciekawe aspekty urbanistyki oraz infrastruktury życiowej… A tu projekt promują te straszne „pudełka” tradycyjnie (jak to u modernistów w naszym kraju) porozstawiane jak klocki wg. najprostszego pomysłu, tzn. aby zgrupować je w kilka luźnych, kwadratowych centrów, poprzecinanych ulicami, krzyżującymi się pod kątem prostym (odwieczny układ szachownicowy). Cóż za banał! Nie można ukryć wrażenia, że kształt zabudowy wynika z czystej pragmatyki, po prostu poszczególne pracownie dostały swój kawałek ziemi i zaprojektowały swoje rozwiązania bez związku z jakąś ogólniejsza myślą.
Największy zarzut jednak – w świetle zasad, które zyskują na znaczeniu w naszych czasach – to trzymanie się zasad odgórnego, autorytarnego projektowania, tzn. bez jakiejkolwiek partycypacji ze strony mieszkańców. O ile mi wiadomo w procesie projektowania osiedla wzięto pod uwagę jedynie głosy samych architektów, inżynierów oraz ekspertów różnych branż. Ze względu na zupełnie poroniony pomysł realizacji osiedla, tzn. w trybie deweloperskim – wykluczono z udziału w zaprojektowaniu osiedla jego przyszłych mieszkańców. A właśnie ten aspekt mógł zmienić te wszystkie problemy, które wyliczyłem powyżej; on też mógł stanowić o prawdziwym nowatorskie projektu.
Na koniec zobaczmy zatem czym projektanci NŻ mogli się inspirować – mam na myśli kilka ciekawych projektów i to dawnych, z zakresu urbanistyki modernistycznej:
Na tym tle, trzeba powiedzieć z przykrością: nie widzę na NŻ żadnych systemowo przemyślanych, tworzących nową jakość rozwiązań; gorzej: w istocie rzeczy projekt – w kontekście urbanistycznym – nie wyrasta poza nudny standard obecnie budowanych osiedli. Do „wzorcowości” jest tu niezmiernie daleko. Wystarczy bowiem spokojnie ocenić pokazane w artykule przykłady, np. te sprzed dziesiątek lat w Polsce (Sępolno, LSM), czy też ze świata (np. osiedla La Grande Borne) – one wszystkie są wciąż znacznie bardziej inspirujące dla poszukiwania prawdziwie wzorcowego osiedla dla obecnie żyjących ludzi, niż to, co prezentuje masterplan (w aspekcie urbanistycznym) Nowych Żernik. Naprawdę zaś dobre rozwiązania z kręgu ekoarchitektury i architektury zrównoważonej na świecie pokażę w kolejnych artykułach.
Podtrzymuję moją opinię wyrażoną już wcześniej: realizacja osiedla NŻ (w przedstawionej koncepcji) – nie tylko w kontekście ESK2016 (ciekawy architektoniczny landmark), ale jako autentyczny wzorzec (w kontekście naszego kraju \ naszych miast) dla organizacji przestrzeni osiedli, które spełniałyby współczesne oczekiwania – nie ma żadnego sensu, nie dość bowiem, iż projekt ten nie wnosi żadnej nowej jakości w organizację przestrzeni ludzkich habitatów, to jeszcze pod fałszywym szyldem „wzorcowości” utwierdza modernistyczne standardy, czyli mało przyjazne dla ludzi i dla środowiska rozwiązania. Naprawdę mądrzej byłoby projekt zrealizować wg. całkiem innych założeń – przedstawiłem je w artykule: Nowe Żerniki – Reaktywacja.
[1] Malarz, mający wielki wpływ na architektów modernistycznych, Fernad Leger pisał: „ człowiek współczesny żyje w narzucającym się coraz bardziej systemie geometrycznym. Cała twórczość przemysłu i wszelkich mechanizmów stworzonych przez człowieka uzależniona jest od wytycznych geometrii”.
[2] Przedstawię jego założenia w którymś z kolejnych artykułów.
[3] Od razu zaznaczę, że nie rozważam tu rozwiązań urbanistycznych WUW-y z 1929 roku, bo nie tworzyła ona prawdziwego osiedla mieszkaniowego. Były to właściwie tereny wystawowe, luźno zgromadzonych w jednym miejscu budynków, czyli nie przeznaczone do długoletniego osadnictwa.
Foto. Materiały ze strony nowezerniki.pl oraz stron omawianych osiedli.
Ogladalam kiedys program o Brasilii, jako o miescie umarlym. Panuje tam tez nieludzki klimat, ktorego architektura i urbanistyka w ogole nie uwzglednia. Jest to absolutny przyklad miasta zbudowanego w 100% dla samochodow. Mam nadzieje, ze jego status UNESCO bedzie w przyszlosci ostrzezeniem dla przyszlych pokolen, „glosem historii” – jakich bledow nie powinnismy popelniac przy budowie miast. Ciekawa jestem czy niedawno zmarly Niemeyer mial – po przeszlo stu latach swojego zycia – tego typu refleksje…
Do zrzygu:( Dlaczego pozwalamy tak oszpecać Ziemię! Skończmy z tym! Ja z tym kończę. Projektuję i realizuję Miasto Przyszłości. Przyłącz się. Jest nas mało tych, którzy wiedzą o co chodzi. Najmniej wiedzą architekci. Wiem, bo jestem architektem 🙂
Johano, to się świetnie składa – my także otwieramy projekt kompleksowego opracowania zrównoważonego miasta przyszłości. Mój artykuł jest elementem dojścia do tego.. Napisz do mnie i opisz jak masz zamysł – alexander@progg.eu
ja też jestem architektem i się nie zgadzam! problem w tym że architekci najmniej mają do gadania ;p
Tomaszu, napisz więcej – dlaczego się nie zgadzasz; i jak wygląda praktyka od strony architekta – to ciekawe.. 🙂
Bardzo ciekawy artykuł.
Chciałbym zauważyć, że nie można ujednolicać oceny nurtu modernistycznego czy socrealistycznego w urbanistyce tak samo nie można stwierdzać, że brak zieleni w projekcie urbanistycznym jest poważnym niedopatrzeniem. Te same założenia projektowe w jednym miejscu na ziemi okażą się udane, w drugim będą porażką.
W zasadzie, każdorazowo jeśli analizujemy jakieś założenie urbanistyczne, przydałoby się zwrócić uwagę na poziom zadowolenia mieszkańców, jakość środowiska naturalnego (czystość powietrza, zapylenie, dostęp do wody, zieleni), poziom życia (aspekty socjalne jak bezrobocie, czas dojazdu do pracy, ilość czasu spędzana z rodziną, kontakty z sąsiadami, poziom wytworzenia się społeczeństwa obywatelskiego) i wielu, wielu innych czynników. Nawet najdroższe i najdokładniej zaprojektowane osiedla mieszkalne, w mieście bez wyraźnej formy i wizji, nie będą w stanie odnieść większego sukcesu.
Błędem było (i jest?) myślenie, że projekty urbanistyczne czy architektoniczne mogą być udane w miejscach gdzie poziom zaawansowania kulturowego, społecznego czy ekonomicznego stoją na niskim poziomie. Tak samo jak będem jest myślenie, że projekty urbanistyczne czy architektoniczne będą rozwiązywać zapóźnienie ekonomiczne czy wpłyną kulturotwórczo na mieszkańców.
Każdy może mieć swoje zdanie na ten temat (w internecie spotykam się z wielką ilością komentarzy broniących osiedli modernistycznych ze względu na ilość zieleni wokół budynków, z drugiej strony te same osoby narzekają na wandalizm, społeczne wyizolowanie czy słaby dostęp do komunikacji publicznej i miejsc do spędzania wolnego czasu).
Przykrym jest fakt, że rozbudowa miast w XX wieku stała się tworzeniem sypialni dla mas. Rozległe przestrzenie negatywowe nie sprzyjają wytwarzaniu kontaktów międzyludzkich. Brak przestrzeni półprywatnych czy półpublicznych tym bardziej. Miasta bez osi urbanistycznych, punktów orientacyjnych, skwerów, ulic handlowych promenad pieszych, miejsc bez aut, kontrastu między zabudową, a naturą, są koszmarem dla Kevina Lyncha. Osiedla dwunastopiętrowych bloków, z ubogą typologią i wzorcami urbanistycznymi koszmarem dla Christophera Alexandra.
Wielka szkoda, że nie patrzymy na projekty urbanistyczne całościowo, kreatywnie, a władze miasta złatwiają tylko doraźne potrzeby inwestorów nie radząc sobie z porządkowaniem i zagęszczaniem zabudowy.
Kończąc komentarz, chciałbym zauwazyć, że urbanistyka, to dziedzina, w której przemiany trwają dziesięcioleciami, znacznie wolniej od tego jak zmienia się architektura. Jeśli w Europie Wschodniej nie wytworzy się warstwa inteligentnych ludzi potrafiących myśleć o ludziach żyjących w Polsce za 50 lat, to nic się nie zmieni, a istniejące problemy tylko pogłębią. W Polsce potrzeba zmian systemowych, tworzenia planów przebudowy miast na kilkadziesiąt lat do przodu, które porządkują formę jednocześnie dając maksymalną swobodę w doborze architektonicznych rozwiazań i mające swoją cierpliwość.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że do kogoś dotarłem.
Krzysztof Pydo