19. 03. 2024

Nowe artykuły:
Nowe Żerniki – europejska stolica architektonicznego prowincjonalizmu

Nowe Żerniki – europejska stolica architektonicznego prowincjonalizmu

Prezentujemy pierwszy z cyklu artykułów poświęconych ocenie projektów osiedla „Nowe Żerniki”, zwanego WuWa2 we Wrocławiu. Ma to być jedna z głównych propozycji kulturalnych miasta przy okazji przyznania Wrocławiowi tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Autor argumentuje, że przedstawione rozwiązania urbanistyczne i architektoniczne nie tylko przedstawiają architekturę słabej jakości, ale – co jeszcze gorsze – są wyrazem prowincjonalnego myślenia w odniesieniu do rozumienia roli architektury i wyzwań, które przed nią obecnie stoją (ucieleśnianie zrównoważonego stylu życia). Realizacja zaproponowanych projektów nie dość, że nie zbuduje wizerunku Wrocławia jako miasta mającego wartościowe propozycje dla międzynarodowej publiczności, to może jeszcze pogłębić wizerunek miasta peryferyjnego kulturowo, inspirującego się przestarzałymi już koncepcjami (modernizm).

 1.

S erce[1] mi żywiej zabiło, gdy zobaczyłem informację, że w ramach „Europejskiej Stolicy Kultury” (ESK2016) zostanie we Wrocławiu najpierw zaprojektowana, a potem zbudowana wzorcowa dzielnica mieszkalna „Nowe Żerniki”, nazywaną też WuWa2[2]. Projekt ten ma być jedną z głównych wizytówek Wrocławia w 2016 roku, gdy miasto będzie nosić ów zaszczytny tytuł. Pomyślałem, że to świetny pomysł, gdyż jak lepiej zaprezentować wyznaczniki nowego stylu życia i pracy, jak nie za pomocą architektury i urbanistyki, które wszak mogą unaocznić nowe reguły i formy życia, pokazując na zasadzie kontrastu jak bardzo nasz obecny model jest skonwencjonalizowany i mocno przestarzały. Od razu też pomyślałem, że skoro Wrocław będzie nosił tytuł ESK, to przedstawione rozwiązania – co u nas szczególnie rzadkie – będę obmyślane w perspektywie europejskiej. Innymi słowy, powstanie projekt, który będzie ważnym głosem w debacie europejskiej (a może i światowej) nad nowym modelem życia i sztuce użytkowej, która ten model przyobleka w praktyczne rozwiązania, służące lepszemu i mądrzejszemu życiu. Będziemy więc mieli we Wrocławiu wspaniały wzorzec dla nowych rozwiązań architektonicznych i urbanistycznych, który – jak pierwowzór do którego osiedle nawiązuje, czyli wystawa i osiedle WuWa –  stanowić będzie punkt odniesienia dla nowych osiedli budowanych w naszym kraju (a może i w Europie). Będzie to wszak osiedle na miarę „Europejskiej Stolicy Kultury”.

A jest to tak ważne, gdyż nie budzi chyba wątpliwości fakt, że potrzebujemy nowych wzorców życiowych, żyjemy bowiem na przełomie epok. Wciąż obowiązujące wzorce i model życia, który realizujemy wyznaczone zostały jeszcze w epoce, w której powstała WuWa (będę nazywał ją WuWa1), czyli w modernistycznym świecie industrializmu, rozwoju masowego społeczeństwa i konsumpcjonizmu. Wyłania się już jednak epoka nowego pojednania człowieka z Naturą, ba, epoka zachwytu nad jej mądrością, pięknem i funkcjonalnością, co znajduje wyraz w niezwykłym rozwoju nowej nauki, a właściwie nowej filozofii życiowej nazywanej biomimetyką, czyli sztuką naśladowania mechanizmów przyrody i przenoszenia ich do świata ludzkiej cywilizacji. Nowy model organizacji naszego życia (cywilizacja) będzie zatem polegał na szukaniu jak najściślejszych związków człowieka z natura i przenoszeniu wszelkich jej rozwiązań do świata ludzkiego.

Moje nadzieje na powstanie naprawdę wybitnego i innowacyjnego dzieła architektury i urbanistyki podsycały jeszcze szumne zapowiedzi projektantów osiedla. Przeczytałem oto, że nowa WuWa nie będzie ograniczać się tylko do koncepcji nowej architektury, ale WuWa2 powinna być „pochodną obecnych realiów społeczno-gospodarczych, ale musi dawać możliwość przekształceń i modyfikacji prognozowanych w okresie najbliższych 10 lat. Przy zachowanych wysokich wymaganiach estetycznych i ekologicznych powinna uwzględniać walory ekonomiczne”. Innymi słowy, otrzymamy projekt, który będzie odzwierciedleniem naszych obecnych realiów życiowych, ale zarazem nowatorski urbanistycznie, architektonicznie, będzie w pełni „ekologiczny”, zapewniający „integrację społeczną”, będzie zapewniał kompleksowe usługi na modelowym poziomie, a do tego „udział społeczeństwa”, czyli – jak można zakładać – udział mieszkańców w jego zaprojektowaniu. A do tego szansę na realizacje tych zapowiedzi daje sposób realizacji inwestycji, tzn. będzie to osiedle stawiane praktycznie od zera, w szczerym polu, więc projektanci nie są ograniczeni żadnymi zastanymi uwarunkowaniami, które mogłyby zepsuć ich zamysły.

Pomyślałem: nareszcie! Nareszcie w naszym kraju będziemy mieli przykład nowej jakości w projektowaniu habitatów na miarę nowej epoki; epoki, której wektory wyznaczają: pojednanie ludzi z Naturą, odkrywanie głębszych wymiarów życia, niż tylko opartych na konsumpcji i w ogóle sprowadzania wszystkiego do zysku, prawdziwej współpracy między ludźmi (tutaj: sąsiadami) i w ogóle aktywności ludzi wobec swojego otoczenia. Innymi słowy, będziemy mieli namacalny przykład tego, za czym tak mocno opowiadamy się w Proggu.

2.

Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem projekty!

Spodziewałem się projektów innowacyjnych, chociaż zarazem realistycznych – w pewnym sensie przełożenia na język praktyki różnych awangardowych koncepcji urbanistycznych i architektonicznych z kręgu architektury zrównoważonej, organicznej, a może nawet bioarchitektury i nurtu, który nazwałem biomimitekturą. A tymczasem okazało się, że zaproponowane projekty[3] w żaden sposób nie wykraczają poza paradygmat projektowy wyznaczony przez modernizm i to nie z okresu jego awangardowości, np. właśnie wystaw WuWa z lat dwudziestych XX wieku, ale z okresu jego stereotypizacji, czyli okresu nazywanego „stylem międzynarodowym”, a czasami wręcz stylem „pudełkowym”.

Po wczytaniu się w większość tego, co opublikowano na temat „Nowych Żernik”, po przeanalizowaniu przedstawionych projektów z dużym dyskomfortem wewnętrznym musiałem przystać na konstatację, iż przedstawione projekty nie spełniają w żaden sposób ogłoszonych założeń; nie mamy bowiem do czynienia nie tylko z czymś, co można uznać za wzorzec dla organizacji ludzkich osiedli w skali europejskiej – ważny i ciekawy głos w wielkiej debacie, która toczy się w zakresie tego jak powinno wyglądać osiedle w pełni zrównoważone i przyjazne dla ludzi; ale także nie można projektów tych uznać za dobry wzorzec dla naszego miasta – mimo kilku nowych elementów. Naturalnie, o ile nie godzimy się z myśleniem prowincjonalnym, tzn. założeniem, że akceptujemy rozwiązania przeciętne, bo wszak nie należymy do naprawdę rozwiniętych krajów \ miast, musimy więc zaakceptować wobec siebie mniejsze wymagania. A ja na takie założenie się nie godzę. Wymagam zatem, aby w moim mieście powstawały rozwiązania nowatorskie, lepiej i inteligentniej zaprojektowane, niż w innych miastach i krajach europejskich, a już szczególnie w sytuacji, w której – jak głoszą projektanci – przedłożone do oceny społecznej projekty mają być uznane za „wzorcowe”.

Nie wiem dlaczego zaproponowano tak standardowe, wręcz nudne projekty: czy kryją się za tym jakieś ograniczenia natury finansowej, czy też podejście pragmatyczne, tzn. dążenie do usatysfakcjonowania developerów, którzy mają osiedle wybudować w znacznym stopniu, a którzy mają wyłącznie doraźne, finansowe kalkulacje. Wiem, że miasto Wrocław zaproponowało doskonały pomysł realizacji wzorcowego osiedla, które miałoby być punktem odniesienia dla przyszłych projektów, a architekci, którzy zadanie realizowali nie stanęli na wysokości zadania. Zobaczyliśmy bowiem projekty o dobrze znanym charakterze, pozbawione walorów estetycznych (na dzisiejszą miarę[4]), a także o wątpliwej funkcjonalności[5]. Niestety nie wnoszą one nic do europejskiej debaty nad (prawdziwie, a nie – jak w naszym kraju – hasłowo rozumianym) zrównoważonym modelem życia[6] i sztuce użytkowej (architekturze, urbanistyce, sztuce kształtowania przestrzeni publicznych, design’owi itp.), które go ucieleśniają.

Wiem, że moje tezy są odważne i kontrowersyjne. Dlatego w cyklu kilku artykułów przedstawię moje argumenty na ich rzecz. Omówię najpierw kontekst międzynarodowy projektu, czyli jakie projekty przedstawiają inne miasta noszące tytuł ESK. Następnie przeanalizuje przykłady modelowych, zrównoważonych osiedli projektowanych na świecie oraz jak się to ma do tego, co oferuje WuWa2, a w końcu przyjrzę się poszczególnym projektom architektonicznym, z punktu widzenia obowiązujących dzisiaj koncepcji architektonicznych, szczególnie w zakresie zrównoważonej architektury – i jak na tym tle wygląda WuWa2.

ARCHITEKTURA W INNYCH MIASTACH ESK

3.

 Jest jasne, że wznosząc projekt architektoniczny czy urbanistyczny przy okazji ważnego wydarzenia o znaczeniu ponadregionalnym, jak ESK, organizatorzy zwykle chcą nie tylko rozwiązać konkretne problemy infrastrukturalne, ale także za pomocą nowej budowli, czy ich grupy przedstawić międzynarodowej publiczności czytelny symbol ich miasta, który w skrótowej formie przedstawi aspiracje organizatora, czy też nowy aspekt jego tożsamości. Ta rola wizerunkowa wzorcowych projektów wydaje się kluczowa, bo nie ma lepszego sposobu na zaprezentowanie światu tego, jak ludzie w nie znanym szeroko mieście pojmują samych siebie, jak poprzez pokazanie wszystkim jakimi otaczają się przedmiotami, jak organizują swoją przestrzeń życiową. Czy się nam to podoba, czy nie – wszystko w obecnym świecie definiowane jest poprzez wizerunek budowany w oparciu o spektakularne, dające się zapamiętać, a więc, pod jakimś względem, unikalne dzieła.

Zanim przyjdzie czas zatem na rozważenie rozwiązań urbanistycznych i architektonicznych WuWa2 w świetle kryteriów immanentnych dla tych dziedzin sztuki, przyjrzyjmy się tym projektom przez pryzmat kryterium niejako zewnętrznego. Mam na myśli pytanie: jakie – na poziomie wizerunkowym – przesłanie dla międzynarodowej publiczności przekazują projektanci?

Poniżej mamy zestawione razem najbardziej charakterystyczne przykłady projektów WuWa2 – trzeba je potraktować jako wyobrażenie („ikona” nowego Wrocławia) za pomocą którego chcemy pozyskać przychylność międzynarodowej publiczności; przedstawić symbol naszych aspiracji i reprezentant naszej współczesnej tożsamości:

wuwa2

K7_3zerniki2
Foto: wroclaw.pl

Dla porównania projekty z innych wybranych Stolic Kultury. Najpierw coś szczególnie architektonicznie „pikantnego”:

friendly alienColin Fournier & Peter Cook. Centrum Sztuki, Graz, Austria

Widzimy chyba najbardziej znany przykład myślenia, o którym powyżej mówiłem, tzn. budowania wizerunku miejsca przy okazji ESK. Budowla ta, nazywana „friendly alien”, niewątpliwie zadziwia (co do formy, ale chyba jeszcze bardziej co do swojego usytuowania), ale zarazem manifestuje prawdziwą kreatywność i otwartość – cechy niezwykle wysoko cenione we współczesnym świecie. Włodarze małego miasta Graz, po zyskaniu tytułu ESK 2003 zdecydowali się na budowę centrum sztuki w formie budowli, która chociaż na początku zszokowała świat, koniec końców stała się ikoną kreatywnego, innowacyjnego, „organicznego”, a zarazem pełnego humoru myślenia w sztukach użytkowych. Między innymi na jej przykładzie rozwinął się nowy trend w architekturze światowej, nazywany blobitekturą. W tym sensie, powstała nowa jakość w obrębie kultury, co jest wszak głównym celem wszelkich tytułów ESK. Nie trzeba pewnie dodawać, że dzisiaj jest to żelazny punkt wizyt w Grazu, napędzający lokalny przemysł turystyczny, a być może nawet ikona kreatywnej i otwartej Austrii w ogóle.

Inny przykład, bardziej stonowany:

3Le-second-projet-de-la-gare-de-Mons-par-l-architecte-Calatrava-Santiago Calatrava, Dworzec kolejowy w Mons, Belgia. Foto: www.mons2015.eu

Oczywistym, ale zarazem skutecznym sposobem budowania nowego wizerunku miejsca – organizatora ESK jest zaproszenie do współpracy jednego ze znanych architektów o światowej renomie. Tą metodę próbował zastosować już Wrocław przy okazji starań o wystawę EXPO 2010,  gdy swój projekt nazywany „Góra” przedstawił Vintent Guallart. Obecnie metodę tą zastosowało belgijskie miasto Mons, które będzie gospodarzem ESK 2015. Zaproszono do współpracy Santiago Calatravę, który zaprojektował stację kolejową. Nie jest to być może dzieło na miarę tak słynnych projektów Calatravy, jak stacja kolejowa w Lionie, czy – tym bardziej – centrum sztuki i nauki w Walencji, niemniej temat projektu: połączenie „kultury i technologii” oraz sama osoba architekta zwraca uwagę światowej publiczności na słabo znane dotąd miasto[7].

Kolejny przykład ze szwedzkiego miasta Umea:

Umea_dom kultury4Umea_dom kulturyCentrum Kultury Projekt pracowni architektonicznej Snøhetta, foto: www.kulturvaven.se

Szwedzka Umea będzie nosić tytuł ESK 2014. W ramach swoich przygotowań wznoszone jest właśnie Centrum Kultury zaprojektowane przez znana norweską pracownię Snøhetta. Projekt nazywany jest „fale kultury” Widzimy projekt w prężnie rozwijającym się obecnie nurcie „architektury bionicznej”, którą można sytuować jako jedno z rozwinięć organicznego nurtu w modernizmie. Projekt przypomina nieco słynny biurowiec Otto Bock Healthcare z pracowni Gnädinger Architekten, ale ma zupełnie inna skalę i funkcje. Tego typu architektura łączy inspiracje płynące z natury w zakresie formy i technologii (biomimetyka) oraz zaawansowane „zielone technologie” materiałowe, projektowe oraz w zakresie „inteligencji” budynku. Przykładem tego powiązania z naturą jest zaprojektowanie obok wspaniałego ogrodu (pełniącego tez role szkółki roślin) przez słynnego architekta krajobrazu Ulfa Nordfjella.

I ostatni przykład z Marsylii, najbardziej mi obcy formalnie i konceptualnie, ale pokazujący podstawową myśl: dzisiaj nawet, gdy architekci współcześni wykorzystują dorobek klasycznego modernizmu (co w przypadku Marsylii jest oczywiste, tutaj bowiem swoje znaczące piętno odcisnął Le Corbusier) nie jest to dosłowna kontynuacja projektów z połowy XX wieku (jak jest w naszym przypadku), ale są to różne formy trawestacji stylistyki tego nurtu. Oto przykład:

42_Marseille_Architecture_Photosvilla medierraneeVilla Méditerranée, projekt Stefano Boeri, Marsylia

Powyższy projekt to tzw. „Villa Méditerranée”, projekt Stefano Boeri, wybudowany w Marsylii, która nosi tytuł ESK właśnie w 2013 roku. Jest to kolejny przykład centrum kultury i centrum dialogu w obrębie świata śródziemnomorskiego. Budynek prezentuje założenia modernistyczne, ale w przewrotny, niebanalny sposób. Widzimy także znacząca funkcje symboliczną (centrum kultury jako swoisty most w budowie wobec miasta, świata śródziemnomorskiego, ale też przejścia ku nowej  epoce). Bez wątpienia będzie to ważna ikona Marsylii, która – jak głoszą to organizatorzy ESK 2013 – budzi się z letargu.

  4.

Pokazałem kilka przykładów[8] wykorzystania architektury przez miasta noszące tytuł ESK z bliskich nam lat. Większość z prezentowanych przykładów nie jest projektami z moich marzeń. Niemniej, każdy z nich prezentuje jakąś wersję po-modernistycznego myślenia o architekturze (poniekąd nawet marsylski projekt przekracza standard modernizmu, to jakby marzenie modernizmu; jego „surrealizm”). Mamy do czynienia z projektami świadomie korzystającymi z dzisiejszych możliwości technologicznych, aby – na swój oryginalny sposób – dać wyraz różnym wymiarom współczesnego życia. W większości przypadków prezentują także rygorystyczne wymogi tzw. „zielonej architektury”. Z pewnością mieszkańcy miast, o których mówię, nie będą mieli powodów – tak ja my – aby wstydzić się za rozwiązania, które zaproponowali architekci w ich miastach. Każdy bowiem z prezentowanych projektów jest \ będzie swoistą ikoną, ucieleśniającą współczesny model myślenia, potwierdzi obowiązujący dzisiaj model kultury, który miasta te zaprezentują światu przy okazji ESK. W tym sensie szansa, jaka stwarza ESK będzie przez nie dobrze wykorzystana.

I tu dochodzimy do najważniejszego zarzutu, który mam wobec projektu „Nowych Żernik” (w kontekście funkcji wizerunkowo – symbolicznej projektu). Chodzi o to, że

przedstawione projekty nie dość, że są mało oryginalne, nudne i sztampowe estetycznie, to jest jeszcze gorzej – one są przestarzałe kulturowo: architekci, którzy je zaprojektowali wyraźnie są mentalnie w innym paradygmacie rozumienia rzeczywistości społeczno – symbolicznej (kulturowej), niż większość współczesnych architektów europejskich.

W tym sensie, realizacja WuWa2 byłaby pomnikiem naszej prowincjonalności kulturowej; budowałaby wizerunek stolicy kultury, która na poziomie wartości, koncepcji, a nawet symboli kulturowych – nie dość, że nie ma nic ciekawego do zaproponowania, to jeszcze przestarzałe już dzisiaj rozwiązania przedstawia jako „nowość”; jako atrakcyjny „model” dla rozwiązywania problemów współczesności.

Owszem, wiele z tych rozwiązań prezentuje się je jako ciekawą inspirację, np. WuWa w Stuttgarcie, czyli osiedle Am Weißenhof z 1927 roku (znacznie ciekawsze, i ważniejsze, niż wrocławska zaniedbana, zniszczona WuWa). Ale przedstawia się je jako rozwiązanie historyczne! Zastanówmy się, czy np. w Marsylii, gdzie jest jeden z najsłynniejszych pomników modernizmu – tzw. „Unité d’Habitation” Le Corbusuera, ktoś proponuje jako „modelowe rozwiązania” w kontekście współczesnego życia – budowę osiedla złożonego ze zmultiplikowanych, nieco tylko pozmienianych „jednostek mieszkaniowych”? I to jeszcze w kontekście międzynarodowego „popisu”, jakim jest ESK. To byłoby żenujące! A tak niestety jest w naszym przypadku! Świat może się nawet interesować historycznym wrocławskim modernizmem, ale czy to znaczy, że – jako nasz głos w dyskusji o nowym modelu życia i nowym paradygmacie architektury – mamy budować faktyczne klony rozwiązań rodem z lat ’30 XX wieku? Przeraża mnie, że taki pomysł jest u nas w ogóle poważnie traktowany!

Przeraża mnie też fakt, że żaden z projektów zaproponowanych przez „39 czołowych wrocławskich architektów” nie reprezentuje poziomu, jaki wpisywałby się twórczo w dzisiejsze myślenie czołówki architektonicznej, bodaj – jak w Marsylii – na zasadzie przewrotnego igrania z modernistyczną tradycją. A to znaczy, że wciąż nie będziemy mieli we Wrocławiu współczesnego dzieła architektonicznego naprawdę dużej klasy; dzieła, które mogłoby być właściwym modelem, wzorcem dla odnowienia przerażająco złej architektury.

Naturalnie, nie chodzi o to, aby za każdym razem przy okazji ESK prezentować skrajnie nowatorskie idee (jak np. blobitektura na przykładzie Grazu), ale istnieje pewne minimum kulturowe (paradygmat kulturowy), bez którego dana oferta musi być dyskwalifikująca z kręgu powszechnie uważanego za interesujący, mający wkład w tworzenie wartości. Innymi słowy, w moim najgłębszym przekonaniu, 

zaprezentowanie projektu WuWa2 jako wiodącego projektu w ramach naszego ESK utwierdziłoby międzynarodową publiczność, że jesteśmy zaściankiem kulturowym, czyli miejscem tylko odtwórczym (wzorującym się przy tym na ideach już całkiem przebrzmiałych, historycznych!) I w tym sensie, potwierdzalibyśmy wizerunek miejsca nie mającego wpływu na wytyczanie kierunków europejskiego rozwoju; nie będącego w stanie brać twórczego udziału w debacie o rodzącym się nowym modelu życia i postępie cywilizacyjnym; a zamiast tego wciąż ekscytującego się rozwiązaniami, które rozwinięty świat już dawno uznał za historię.

W kolejnych artykułach omówię – na bazie światowych przykładów – dlaczego standardowa architektura modernistyczna ucieleśnia model życia, który przynależy do innej fazy rozwoju paradygmatu cywilizacyjnego, niż ten, który staje się obecnie – w rozwiniętym świecie – obowiązujący.


[1] W swoich ocenach opieram się na materiałach opublikowanych na stronie osiedla, innych artykułach i wywiadach na portalach wrocławskich.

[2] Dla nieznających kontekstu warto powiedzieć, że nazwa pochodzi od WuWa, niem. Wohnungs- und Werkraumausstellung (= Wystawa mieszkania i miejsca pracy). Była to wystawa zorganizowana we Wrocławiu w 1929 roku przez śląski związek Deutsche Werkbundu. czyli niemieckiej organizacji zrzeszającej architektów, artystów, rzemieślników i przemysłowców, która miała za cel stworzyć lepsze otoczenie – domy, meble, akcesoria, sprzęty – dla nowoczesnego człowieka.

[3] Opieram się na projektach opublikowanych na stronie internetowej osiedla oraz opublikowanych na portalach internetowych.

[4] „Pudełkowy” modernizm („styl międzynarodowy”) zdecydowanie nie może być tu punktem odniesienia dla tego, co na świecie uważa się dzisiaj za obowiązujący model estetyczny. Watek ten głębiej rozważę w 3 artykule z cyklu artykułów o WuWa2.

[5] W sensie funkcji wynikających z modelu zrównoważonego rozwoju i odpowiadającego mu zrównoważonego stylu życia – lohas. Watek ten głębiej przedstawię w 2 artykule z cyklu.

[6] ja nazywam go modelem bioekstensywnym

[7] Świadczy o tym fakt, że projekt został już omówiony na wszystkich znanych portalach architektonicznych, co niestety nie dotyczy projektu „Nowe Żerniki”.

[8] Znacznie więcej przykładów tego jak obecnie wygląda architektura prezentujemy w magazynie Progg – w dziale architektura.

Podziel się opinią:
Pin Share

Comments

comments

About The Author

Innowator. Ukończył studia na Wydziale Filozoficznym KUL; stypendysta u prof. Leszka Kołakowskiego na University of Oxford. Ukończył także studia podyplomowe: Zarządzanie Finansami i Inwestycje Finansowe na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu oraz Public Relations w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu. Zajmuje się filozofią miasta, architektury (w ramach think-tanku BioCity Project) oraz trendami rozwojowymi w kulturze i cywilizacji, prowadzącymi do zmiany panujących paradygmatów. Także właściciel innowacyjnej agencji konsultingu terytorialnego: Metamorphosis Innova City. W jej ramach zaprojektował i wdrożył kilkanaście innowacyjnych marek i strategii terytorialnych dla wielu polskich miast, w oparciu o zasady zrównoważonego rozwoju i deliberacji społecznej. Współzarządzający Fundacją Nowej Kultury. Redaktor portalu progg.eu Napisz do mnie

Related posts

5 Comments

  1. Joanna Golebiewska

    Dzieki Alexanderze!

    Od pewnego czasu slysze zachwyty – glownie wladz miasta i samych architektow wlaczonych w projekt nad Zernikami… A ja patrze, patrze – i nic nie widze.

    Myslalam, ze bedzie to osiedle projektowane wspolenie z konkretnymi mieszkancami, uwzgledniajace wszystkie ich potrzeby (jest wiele wspanialaych przykladow tego typu osiedli ) .

    Myslalam, ze nawiazanie do WuWA 1 bedzie sie koncentrowac na IDEI, ktore jej przyswiecalo – probie stworzenia osiedla-inspiracji, osiedla pokazujacego kierunki rozwoju architektury w przyszlosci….

    Niestety…

    Reply
    1. Alexander Sikora

      Joanno, w moim tekście krytykuje przede wszystkim przestarzałość paradygmatu, na którym oparto koncepcję projektową, czyli ortodoksyjny modernizm. Niestety z jego założeń wynika także i to, że architekci są „królami – magami” (maja wiedzę, więc maja nieograniczoną władzę). Dlatego też projektantom nawet nie przyszło do głowy, aby wdrożyć podejście partycypacyjne w projektowaniu – to w ogóle wydaje się być poza ich pojmowaniem roli architekta. Owszem, odbyło się kilkanaście spotkań, ale tylko w gronie architektów, inżynierów itp. Żywi, konkretni ludzie w myśleniu architekta – modernisty to tylko statystyka..

      Reply
  2. Paweł Rozwód

    Ale to trzeba byłoby się ludzi pytać, a oni nie wiedzą co chcą, a jeżeli nawet by wiedzieli, to i tak na pewno wiedzą źle. Stworzenie takiego osiedla od podstaw, gdzie podstawą nie jest relacja inwestor projektant, ale człowiek który tam ma mieszkać projektant inwestor, wymagałoby za dużego przeskoku kulturowego. Narysuje się i wybuduje nowe osiedle które kulturalnie i planowo następne pokolenie Twórców rozbierze i postawi coś nowego.

    Dodatkowo Nowe Żerniki są na terenie intensywnie użytkowanym w przeszłości. Stanowisko archeologiczne na stanowisku. I oby przyszłość nie przejechała po przeszłości spychem. Bo raczej nie ma możliwości by tak ważna inwestycja przegrała z przeszłością.

    Reply
  3. mm
    Aleksandra Pozniak-Wolodzko

    Brawo Alex! Całkowicie się z Tobą zgadzam i podziwiam Twoją umiejętność łączenia architektury z życiem. Niestety na studiach architektonicznych nie ma takiego przedmiotu 😉 Historia Architektury Współczesnej zaczyna się na secesji, a kończy na modernizmie, więc nawet młodzi architekci świeżo po studiach są przekonani, że są współcześni. Nie znam szczegółowo tych projektów (jeszcze), ale faktycznie jako wizerunek one są hańbiące. Dlaczego tak jest?? Myślę o architekturze, która reaguje na potrzeby i o wszystkich chorobach cywilizacyjnych, których skutki przecież każdy z nas odczuwa, ale może nie każdy sobie je uświadamia. Może ta świadomość jest u nas najbardziej upośledzona – bycie tu i teraz, dostrzeganie tego jak jest. A teraz konkrety. Z punktu widzenia medycyny naturalnej brakuje nam światła i powietrza. Zakwaszone, niedotlenione i stęchłe organizmy chorują. Brakuje zieleni, która uspakaja, oczyszcza, koi. Gdybym zaproponowała deweloperowi większe niż standardowe okna, wyższe niż standardowe kondygnacje i wewnętrzne ogrody pewnie by mnie wyśmiał. Dopiero wykazanie zysku z takiego projektowania daje szansę na realizację. To nie jest do końca tak, że tylko deweloper decyduje. Ludzie mogą przecież kontaktować się z deweloperem i zgłaszać potrzebę, to ludzie są inspiracją, bo to oni będą kupować mieszkania. Jeżeli będą chętni dla swojego dobra zapłacić za jakość, a architekt będzie potrafił zaprojektować tą jakość, to w końcu będzie lepiej. Tymczasem, może to jest strach przed czymś nowym? może wymaganie jakości przestrzeni, higieny przestrzeni nie jest dobrze rozumiane, może traktuje się osoby wymagające i wrażliwe jak dziwaków? Sama od niedawna regularnie biegam i odczuwam jak ludzie się patrzą. Kiedy zdrowo się odżywiam słyszę docinki, że jestem na diecie, a przecież nie jestem gruba. Absolutnych podstaw ludzie nie rozumieją, tak jak nie rozumieją swoich własnych ciał. Jesteśmy ogólnie jako społeczeństwo tak zmęczeni i ogólnoustrojowo chorzy, że nie ma siły. Po prostu brak siły i energii. Koło się zamyka. Natomiast jestem pewna, że kiedy już nastąpi zwrot ku zdrowiu, zwrot ku naturze, zwrot do samych siebie, znajdzie się też miejsce na biomimitekturę.

    Reply
    1. Alexander Sikora

      Olu, dzięki za – jak zwykle – ciekawy wpis (liczę, że sama o tym napiszesz).
      A co do tego, o czym piszesz – tym bardziej boli mierność tego rozwiązania, że ma to być – ogłoszone wszem i wobec – że będzie to wzorcowe osiedle w naszym kraju. Więc skoro mamy ludzi edukować co jest dobre, a co złe, aby – o czym piszesz – wywierali presję na deweloperach, to szczególnie mocno musimy protestować przeciw takiej „wzorcowości”. W istocie – mam intuicję – że ludzie wcale nie chcę tego modernizmu, tych koszmarnych pudełek. Ale ponieważ taki ukształtował się styl, podtrzymywany przez deweloperów i architektów – ludzie nie maja innego wyboru i godzą się całe życie płacić na mieszkania, w których czują się źle, a często i chorują. To część absurdu obecnego życia. Dlatego tez musimy promować tzw. partycypacyjne projektowanie, co najmniej w mieszkaniówce. W tym trybie przyszły mieszkaniec jest naprawdę partnerem dla architekta i dewelopera i przynajmniej część ludzi może wtedy domagać się lepszych rozwiązań. Napiszę o tym w cz.2. No i nadal musimy budować świadomość JAKOŚCI życia wbrew obecnej ilości. Gdy będą lepiej znane mądre wzorce stopniowo przełożą się na architektów i deweloperów. Ja w to wierzę 🙂

      Reply

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *