Przedstawiamy materiały z mediów światowych, tworzące raport o stanie Ziemi. Wieści są ponure: nasza prymitywna cywilizacja i model życia który narzuca doprowadziły do radykalnego zmniejszenia różnorodności gatunków w skali planetarnej i w ogóle zapaści zdrowia środowiska naturalnego. Ewidentnie widać, że ten model cywilizacyjny nie może mieć już racji bytu!
Tempo wymierania gatunków jest 1.000 razy wyższe niż w czasach poprzedzających pojawienie się człowieka. Zmierzamy w stronę utraty połowy wszystkich zwierząt i roślin jeszcze w tym stuleciu. Tworzymy samotną planetę. Co więcej, nie zaprzestając niszczenia biosfery tworzymy bardzo niebezpieczną planetę. Jeżeli zgładzimy dość gatunków, przykładowo wszystkie z Ameryki Południowej, może to być punkt krytyczny i początek nieodwracalnej spirali upadku globalnego. Moment ten nadejdzie, tylko nie wiemy kiedy. Najistotniejsze jest, że przekroczymy tę granicę i może to nastąpić wcześniej, niż sądziliśmy – jeśli nie zaprzestaniemy ataku na środowisko naturalne, a zwłaszcza gatunki. Uszkodzone siedlisko można do pewnego stopnia odbudować, ale przestaje to być wykonalne, kiedy pozbyłeś się gatunków. Zginą na zawsze i myślę, że będzie to punkt zwrotny w ludzkiej egzystencji.”
Ed Wilson, 85-letni profesor Uniwersytetu Harvarda, autorytet w dziedzinie bioróżnorodności.
„Epidemia wirusa Ebola, bezprecedensowa susza w Kalifornii i konflikty społeczne na Bliskim Wschodzie demonstrują, co się dzieje, kiedy ekologiczne granice planety są nieuznawane i przekraczane.”
Dr Glen Barry, autor badania „Utrata ziemskiego ekosystemu i upadek biosfery”
Świat utracił 52% swojej biologicznej różnorodności od 1970 roku – ogłosiła organizacja World Wildlife Fund w opublikowanym przed kilkoma dniami badaniu o stanie planety.
Stworzenia na lądzie, w rzekach i morzach są dziesiątkowane, ponieważ ludzie zabijają je w celach handlowo-żywieniowych w niezrównoważonej ilości, zanieczyszczają lub niszczą ich siedliska, stwierdziła analiza przeprowadzona przez naukowców z WWF i Londyńskiego Towarzystwa Zoologicznego.
Według raportu Living Planet 2014, „Liczba ssaków, ptaków, gadów, płazów i ryb na całym świecie jest średnio o połowę mniejsza niż 40 lat temu. Spadek ten znacznie przekracza dotychczasowe szacunki – tym razem wykorzystano nową metodologię, która jest bardziej reprezentatywną dla globalnej bioróżnorodności.”
„Gdyby w przyszłym tygodniu w londyńskim zoo uśmiercono połowę zwierząt, informacja ta trafiłaby na pierwsze strony gazet,” powiedział profesor Ken Norris, dyrektor naukowy LTZ. „Ale dzieje się to w rozległym plenerze… Szkody te są następstwem wybranego przez nas sposobu życia.”
„Wszyscy słyszeliśmy o giełdowym indeksie FTSE 100, ale przeoczyliśmy najważniejszy wskaźnik – spadkową tendencję wśród gatunków i ekosystemów Ziemi,” powiedział profesor Jonathan Baillie, dyrektor ochrony przyrody LTZ. „Nadużywanie surowców ostatecznie doprowadzi do konfliktów,” dodał.
Naukowcy zbadali trendy wśród ponad 10.000 populacji 3.038 ssaków, ptaków, gadów, płazów i ryb, a następnie obliczyli Living Planet Index (LPI), który określa stan zdrowia gatunków w różnych środowiskach i regionach. Podczas gdy LPI w rejonach o klimacie umiarkowanym spadł w latach 1970-2010 o niepokojące 36%, to w tropikach redukcja indeksu wyniosła 56%. W skali globu największe straty odnotowała biologiczna różnorodność w Ameryce Łacińskiej – uległa gwałtownemu zmniejszeniu aż o 83%.
Jon Hoekstra, główny naukowiec WWF, przedstawił to w inny sposób: „Zniknęło 39% naziemnej dzikiej przyrody, zniknęło 39% fauny morskiej, zniknęło 76% procent fauny słodkowodnej – wszystko w ciągu ostatnich 40 lat.”
„Rzeki są na dnie systemu,” powiedział Dave Tickner, główny doradca słodkowodny WWF. „Cokolwiek dzieje się na lądzie, ostatecznie trafia do rzek. Na przykład każdego roku do Gangesu wlewa się dziesiątki miliardów ton ścieków.”
Poza zanieczyszczeniem destrukcyjny wpływ na systemy słodkowodne mają tamy i rosnący pobór wody. Na całym świecie jest ponad 45.000 dużych tam o wysokości przekraczającej 15 metrów. „Tną one rzeki na tysiące kawałków,” powiedział Tickner, „co uniemożliwia zdrowy przepływ wody.” Podczas gdy liczba ludności wzrosła w ciągu ostatniego stulecia czterokrotnie, zużycie wody odnotowało wzrost siedmiokrotny. „Prowadzimy coraz bardziej spragnione życie,” dodał.
Drugi indeks ujęty w nowym raporcie Living Planet oblicza „ślad ekologiczny” ludzkości, czyli skalę zużycia zasobów naturalnych. Obecnie globalna populacja wycina drzewa szybciej od tempa ponownego ich wyrastania, prowadzi połowy ryb szybciej od zdolności oceanów do odbudowy ich zapasów, pompuje wodę z rzek i warstw wodonośnych szybciej od poziomu uzupełniających je opadów, emituje ocieplający klimat dwutlenek węgla w ilości przekraczającej pojemność absorpcyjną oceanów i lasów.
WWF podaje, że apetyt ludzkości już teraz wykracza poza wydajność biologiczną planety, czyli ilość produktywnych pod względem biologicznym obszarów lądowych i morskich, które są dostępne, aby zapewnić nam surowce spożywcze, paliwowe, budowlane i inne. Rzeczywiście, zaspokojenie naszych bieżących potrzeb wymagałoby ekwiwalentu 1.5 ziemskiej wydajności biologicznej, czytamy w raporcie.
„Gdyby wszyscy ludzie na tej planecie pozostawiali ślad ekologiczny przeciętnego mieszkańca Kataru, potrzebowalibyśmy 4.8 planety,” stwierdza raport. „Gdybyśmy przyjęli styl życia typowego obywatela USA, potrzebowalibyśmy 3.9 planety.”
Na całym świecie nasz ślad ekologiczny spadł o 3% w latach 2008 i 2009 [Początek „globalnego kryzysu finansowego”, przyp. tłum.], głównie z powodu niższego popytu na paliwa kopalne. Jednak najnowsze dane dostępne od 2010 roku pokazują, że ślad wznowił swą tendencję wzrostową.
„Kraje o wysokich dochodach wykorzystują pięć razy więcej zasobów naturalnych niż państwa o dochodach niskich, ale to właśnie te ostatnie doświadczają największej utraty ekosystemu,” powiedziała w komunikacie prasowym Keya Chatterjee, starszy dyrektor WWF ds. ekologicznego śladu.
Importując żywność i inne towary wytwarzane dzięki destrukcji siedlisk w krajach rozwijających się, państwa bogate de facto dokonują „outsourcingu” schyłku dzikiej przyrody. Przykładowo w latach 1990-2008 jedną trzecią wszystkich [globalnych] produktów wylesiania, takich jak drewno, wołowina i soja wyeksportowano do Unii Europejskiej.
A jak plasują się w rankingu konsumentów planety Polacy? „Jeśli wszyscy ludzie konsumowaliby dzisiaj tyle, co przeciętny mieszkaniec Polski, potrzebowalibyśmy dwóch i pół planet takich samych jak Ziemia.”
Badanie: Degradacja Ziemi zagrożeniem dla medycyny [The Lancet, 11.07.2015]
Według opublikowanej 11 lipca 2015 wyjątkowo obszernej i wszechstronnej analizy badawczej bezprecedensowa degradacja zasobów naturalnych Ziemi w połączeniu ze zmianą klimatu może cofnąć postępy osiągnięte w ostatnich 150 latach w dziedzinie opieki medycznej.
„Zastawiliśmy zdrowie przyszłych pokoleń, aby zrealizować doraźne cele rozwoju gospodarczego,” stwierdził raport sporządzony przez 15 wiodących akademików i opublikowany w poddanym recenzji naukowej piśmie The Lancet.
„Po raz pierwszy w historii globalna społeczność służby zdrowia wystąpiła wspólnie, aby poinformować, że jesteśmy w prawdziwym niebezpieczeństwie załamania podstawowych systemów ekologicznych, które stanowią niezastąpioną podporę ludzkiego zdrowia,” powiedział Samuel Myers, badacz Uniwersytetu Harvarda i jeden z autorów pracy. […]
Ludzkość wykorzystała roczny budżet przyrody w mniej niż osiem miesięcy [The Guardian, 12.08.2015]
Według analizy presji potrzeb, jaką populacja ludzka wywiera na planetę tegoroczną pulę zasobów naturalnych wyczerpaliśmy w mniej niż osiem miesięcy.
Organizacja Global Footprint Network oszacowała, że „dzień przerośnięcia” w 2015 roku – punkt, w którym ludzkość zaczyna zaciągać ekologiczny dług – wypadł 13 sierpnia, sześć dni wcześniej niż w sezonie ubiegłym.
Dane GFN wykazują, iż ludzka konsumpcja po raz pierwszy zaczęła przekraczać pojemność środowiskową Ziemi na początku lat 70-tych XX wieku i od tamtej pory „dzień przerośnięcia” pojawia się coraz wcześniej ze względu na wzrost światowej populacji i konsumpcji.
Mathis Wackernagel, prezes GFN, powiedział: „Ogromnym problemem nie jest to, że nasz deficyt się zwiększa, ale fakt, iż jest on na dłuższą metę nie do utrzymania. Mimo to nie podejmujemy działań, aby zwrócić się we właściwym kierunku. Jest to problem natury psychologicznej – nie dostrzegamy podstawowego prawa fizyki. Dzieci uznają je za oczywiste, ale dla 98% ekonomicznych planistów stanowi ono nieznaczne ryzyko, które nie zasługuje na uwagę. Podstawowe pytanie brzmi: czy ma ono znaczenie dla rządu?”
Zgodnie z ustaleniami GFN populacja świata konsumuje równowartość 1.6 planety. Aktualne trendy gwarantują wzrost tej wartości do dwóch planet przed rokiem 2030.
Wpływ „ekologicznego deficytu” można zaobserwować śledząc wylesianie, erozję gleb, wyczerpywanie się zasobów wodnych i akumulację gazów cieplarnianych w atmosferze.
Opracował: exignorant
Opublikowano pierwotnie na portalu Exignorant’s Blog. Przedruk za zgodą autora.