14. 12. 2024

Nowe artykuły:
Przekleństwo nadmiernego wyboru

Przekleństwo nadmiernego wyboru

Artykuł stanowi omówienie książki znanej socjolożki słoweńskiej Renaty Salecl ‘Tyrania wyboru’, z której dowiadujemy się, jak bardzo nadmierny wybór nas unieszczęśliwia, dlaczego tak się dzieje, kto na tym korzysta i co można z tym fantem zrobić.

Jakiś czas temu zafascynowała mnie prezentacja TED Barry’ego Schwartz’a o problemach, jakie niesie ze sobą nadmierna możliwość wyboru. O tym, jak bardzo błędne jest przekonanie, że maksymalny poziom zadowolenia z życia wypływa bezpośrednio z maksymalnej wolności, a ta z kolei współistnieje z niczym nieograniczoną możliwością wyboru. Inny naukowiec, badający istotę szczęścia, Dan Gilbert, również wskazuje na znaczącą rolę ograniczeń w życiu. Wpływają one pozytywnie (sic!) na poziom odczuwanego przez nas szczęścia. Wygląda na to, że człowiek jak ten gupik akwariowy: do pełni szczęścia potrzebuje ograniczającego go akwarium.

Temat wpływu nadmiaru wyboru (overchoice) na nasze życie, chodził za mną jakiś czas. Ba, zaczął mnie osobiście dotyczyć, kiedy stanęłam przed wyborem, którą książkę o ‘nad-wyborze’ wybrać, by lepiej poznać to zjawisko: Schwartza, Gilberta, Tofflera, Fromma…? Stanęło na słoweńskiej socjolożce Renacie Salecl i jej ‘ Tyranii wyboru’.

ŻYCIE JAKO PÓŁKA SKLEPOWA

Salecl opisuje kondycję społeczeństwa konsumpcyjnego. Przymus ciągłego dokonywania wyborów przy półkach sklepowych – rozlał się i wchłonął całe nasze życie. Wybór szamponu, partnera życiowego, płynu do mycia naczyń czy drogi duchowej… wszystko jest mierzone tą samą miarą. Dzisiaj samo życie zdaje się być definiowane jako kompozycja wyborów, jako lista spraw do załatwienia. Pojawia się wręcz przymus wyboru, tego kim jesteśmy i kim będziemy, przymus ciągłego definiowania się na nowo.

Konsumpcja, kupowanie w celu zaspokajania coraz to nowych potrzeb,  jest nam ‘sprzedawana’ jako jeden ze sposobów osiągania życiowej przyjemności. A przecież możliwość odczuwania przyjemności przez człowieka jest nieograniczona, nieprawdaż? Nieograniczona przyjemność z niekończącej się konsumpcji. Konsumować jak najwięcej, konsumować, co tylko można… Jak zauważa Salecl, zakrawa na ironię fakt, że nawet wiele ze współczesnych chorób psyche dotykających społeczeństw bogatych, jest w pewnym sensie auto-konsumpcją: nadmierna otyłość, anoreksja, bulimia, samookaleczenia….

STRACH PRZED WYBOREM

Wielu ludzi robi wszystko, by pozbyć się nieznośnego obowiązku podejmowania decyzji, dokonywania wyboru. Stąd tak ogromny wysyp wszelkiej maści ekspertów, doradców, coachów, trenerów życiowych. Półki księgarń uginają się od poradników na każdy temat. A konserwatywne ruchy głoszące jedną słuszną drogę życiową – zdobywają rzesze nowych wyznawców.

Nawet reakcja na kryzys nie jest jednoznacznie negatywna. Jakby społeczeństwa podświadomie czekały na zewnętrzny impuls, który uwolni ich od presji ciągłego wybierania.

Wybór, który, zdaje się, powinien być źródłem radości, poczucia wolności, jest w rzeczywistości -przyczyną lęków, depresji, zaniżonego poczucia własnej wartości.

Dlaczego potrzeba dokonania wyboru paraliżuje? Wiąże się to z poczuciem odpowiedzialności. Jestem tylko Ja i mój wybór. Jeśli wybiorę źle, kto będzie winny? JA! Nie można już obwinić tradycji, kultury, świata. (Choć wielu nadal to czyni, zrzucając odpowiedzialność z ramion.) Pojawia się strach przed porażką, przed wstydem z powodu niewłaściwego wyboru, tęsknota za niewybraną opcją – na pewno lepszą. To wszystko zmniejsza zadowolenie z podjętej decyzji, choćby była ona jak najbardziej udana.

Ekonomia – współczesna religia – tylko dolewa oliwy do ognia. Teoria racjonalnego wyboru – twierdzi, że człowiek dokonuje – a jakże – racjonalnych wyborów, zawsze działa we własnym interesie, a wybór jest poprzedzany wnikliwą analizą zysków i strat. Skoro modelowy homo oeconomicus jest ideałem, kim są ludzie realnie nie postępujących według podręcznikowych zasad, dokonujący wyboru pod wpływem impulsu, pod wpływem namowy, by nie być gorszymi od innych? Kim są ci wszyscy ludzie – pewnie 99% z nas? Ekonomia milczy o prawdziwym życiu, operuje jedynie na nierealnych modelach. Ale podświadomie czujemy, że wszyscy ci nieracjonalnie wybierający, to ci gorsi, za mało się starają, za mało analizują, za mało kontrolują emocje. Teoria racjonalnego wyboru – pogłębia coraz powszechniejsze niskie poczucie własnej wartości…

Tyrania wyboru (wiara w możliwość wymyślenia siebie samej od zera) nie jest problemem jedynie bogatych. Biedni też muszą się z nią zmierzyć. „Dlaczego są biedni, chorzy, niezaradni życiowo? Odpowiedź jest prosta – to ich wybór. Wybrali bycie biednymi i leniwymi. Niewystarczająco się starali.” Taki argument można często usłyszeć z ust ludzi zamożnych (np. w USA, gdzie panuje mit self-made man’a). Jednak po wpływem ideologii wyboru, także osoby biedne, tracą poczucie własnej wartości. Takie (jak powyżej) postawienie sprawy, zamyka usta wykluczonym, tłumi protesty społeczne. To z kolei powoduje, że nie szuka się winnego w uwarunkowaniach gospodarczych, systemie edukacji, pomocy społecznej. Daliśmy się omamić wizją nieograniczonego sprawiedliwego wyboru danego każdemu człowiekowi. Tymczasem ten wybór nie jest ani sprawiedliwy, ani nieograniczony.

Według Althuser’a, postindustrialny kapitalizm, wykorzystuje wiarę w ideologię wyboru (wszystko zależy od Ciebie i od Twoich wyborów) w celu utrzymania swej dominacji. „Dla przetrwania ideologii nie jest konieczne, by ludzie aktywnie ją wspierali czy w nią wierzyli. Najistotniejsze jest by nie wyrażali swojego braku wiary, aby zgadzali się z opinią większości. Wystarczy, że wierzą, że ludzie wokoło wierzą”. Poczucie winy wywołane złymi wyborami, niewystarczającym staraniem się, ciągłymi poszukiwaniami idealnej wersji tego czy tamtego, czyni z nas a-społeczników, anty-obywateli.

NIEOGRANICZONY WYBÓR JAKO OGRANICZENIE

Strach przed tym, co może nieść ze sobą dokonanie wyboru, potencjalnie złego, ma jak podaje Salecl kilka przyczyn:

  • Ludzie czują, że powinni dokonać wyboru idealnego, to zobowiązuje i wiąże ręce;
  • Boją się, co też pomyślą o ich wyborze inni;
  • Nie są pewni czy ich wybór będzie naprawdę wolnym wyborem, nadmiar informacji powoduje, że obawiamy się, że nasze decyzje mogą być podjęte pod wpływem manipulacji.

Zaczynamy wierzyć, że wybierać można dosłownie wszystko…np. to jakie będziemy mieć uczucia i czy w ogóle będziemy je mieć. Spójrzmy uważniej np. na gniew. Dziś wyczuwa się, że nie jest on chcianym, pożądanym w społeczeństwie uczuciem. Odnosi się wręcz wrażenie, że można wybrać, czy to czy gniew pojawi się w nas, czy też nie. Dziś gniewu trzeba się wstydzić, trzeba go kontrolować. Salecl przypomina, że gniew jest niezwykle pożądaną emocją, zwłaszcza na poziomie społeczeństwa. Działa niejako oczyszczająco, przyśpiesza zmianę społeczną. Wpychanie gniewu pod dywan nie jest w naszym społecznym interesie…

Odwrotnej presji podlega tzw. pozytywne myślenie. Panuje opinia, że można zawsze wybrać nasz stan ducha i negatywne wydarzenia życiowe interpretować pozytywnie. Negatywne myślenie jest ‘niefajne’. Rzekomo człowiek zawsze jest panem swojego losu, więc kiedy jednak – nie jest, a pozytywne myślenie coś nie chce się uruchomić na zawołanie – „wtedy krytykę społeczną zastępuje samokrytyka”.

DOM JAKO PROTEZA CIAŁA

Obsesja wyboru, zmienia postrzeganie własności. Przykładem jest podejście do ‘domu/ mieszkania’. Traktuje się go niby żyjącą istotę. Dom ma potrzeby, zwłaszcza konsumpcyjne, dom się urządza, dekoruje, re-dekoruje. Dom staje się przedłużeniem, wręcz protezą nas samych. Decyzje – jaki kolor ścian wybrać, czy którą kanapę zakupić do salonu urastają do rangi prawdziwych dylematów życiowych. To pole do popisu dla kolejnych coachów od dekoracji, wystroju wnętrza, a nawet – umiejętności sprzątania vide perfekcyjna pani domu.

CIAŁO JAKO PROJEKT

Oczywistym kolejnym obszarem zawłaszczonym przez ideologię wyboru jest ciało. Ludzie zaczynają wierzyć, że ciało, jego wygląd i stan, nie jest w najmniejszym stopniu czymś danym, otrzymanym w spadku od rodziców czy opaczności, ale czymś w 100% zależnym od naszych wyborów. Stąd niezwykła popularność kuracji odchudzających, operacji plastycznych, diet, klubów fitness – z jednej strony, a z drugiej – plagi chorób psychicznych mających u podstaw konflikt na linii ciało upragnione a rzeczywiste. „Ludzie patrzą na swoje ciała jak na projekty”. Dziś ciało podlega etyce Do-It-Yourself do tego stopnia, że chory ma poczucie winy za swoją chorobę.

Interesującym odpryskiem tego trendu jest stosunek do gwiazdorstwa. Świat sportu i show-biznesu wtłacza nam do głów, że każdy może być gwiazdą. To tylko kwestia właściwych wyborów, pokonania własnych ograniczeń społecznych. Salecl zauważa, że taki „wybór” kariery gwiazdy nie ma często nic wspólnego z osobistym wyborem jednostki. Najczęściej to realizacja marzeń rodziców, co więcej – zwykle na wzór jakieś kariery np. gwiazdy tenisa.

ŻYCIE CZYIMŚ ŻYCIEM

Życie pragnieniem bycia inną osobą – jest jednym z wielu skutków ubocznych wszechpanującej tyranii wyboru. Robert Pfaller nazywa to zjawisko – interpasywnością. Zachodzi ona między jednostką a pośrednikiem, który ma za zadanie doświadczenie czegoś w imieniu danej jednostki. Salecl podaje znane od wieków przykłady stosowania interpasywności: płaczki w Serbii rozpaczające w imieniu rodziny osoby zmarłej, młynki Buddystów modlące się niejako za nich… I z czasów bardziej współczesnych – przykładem interpasywności jest śledzenie życia celebrytów, którzy wiodą ciekawszy, barwniejszy żywot w imieniu mas; czy zjawisko niezwykłej popularności seriali obyczajowych, w których aktorzy toczą niejako życie za widzów. Jest o w pewnym sensie wybór substytutu naszego życia, emocji i przygód.

WIELKI INNY

Coraz częściej człowiek poszukuje dla siebie siły wyższej, która mogłaby wziąć odpowiedzialność za rzeczy nad którymi nie ma kontroli, która zabrałaby z jego barków odpowiedzialność za ciągły nieustanny wybór. Wybór to skok w nieznane, dla wielu wiąże się on ze zbyt silnym lękiem. Tu rodzi się potrzeba istnienia Wielkiego Innego – sytemu, kultury, tradycji, kogoś kto trzyma cugle, zarządza chaosem, mówi co robić. Wielki Inny czyni nas szczęśliwszymi, zdrowszymi…

Pojęcie Wielkiego Innego zostało wprowadzone przez szkołę psychoanalizy Lacana. Wielki Inny to „język, instytucje i kultura – wszystko, co tworzy społeczną przestrzeń, w której żyjemy”. Można się spierać, że Wielki Inny (porządek symboliczny w którym żyjemy) tak naprawdę nie istnieje; że ma wiele luk, niespójności… Nie ma to jednak znaczenia. Wiara ludzi w Wielkiego Innego, kształtuje ich życie, daje im tożsamość, poczucie panowania nad rzeczywistością. „Samo istnienie Wielkiego Innego zawsze jest naszym „wyborem”, fantazją. Powołując go do życia, wybieramy opcję niewybierania – ktoś ma decydować za nas.”

Salecl pokazuje ciekawy przykład dotyczący znaczącego aspektu naszego życia – choroby i wpływu na nią Wielkiego Innego, w nieco zaskakującej postaci. W Kanadzie ministerstwo zdrowia wyszło z założenia, że niepewność, wywołująca stres, w znacznym stopniu wpływa na zdrowie pacjentów. Zreformowano więc służbę zdrowia: (1) zreorganizowano listy kolejkowe, zabierając je z rąk lekarzy. Okazało się bowiem, że ci ostatni dbali o to, by były one bardzo długie, zapewniając sobie tym samym stale pełny grafik. (2) Dodatkowo powołano specjalne niezależne władze do zarządzania listami, a te z kolei umieszczono w Internecie, by każdy mógł śledzić, co się dzieje. Jak się okazało, stan pacjentów – niepewnych swego losu, mających poczucie niesprawiedliwości, uważających, że są bez szans na leczenie w odpowiednim czasie przez zły system kolejkowy – bardzo szybko się pogarszał. Tymczasem po ‘reformie kolejkowej’, wiedząc, że system kolejek jest uczciwy, pacjenci mogli dłużej czekać na swoją kolej, bez postępowania choroby.

Wielki Inny może przybierać wiele twarzy, uczciwy system kolejkowy to tylko jedna z nich. We współczesnym świecie – najbardziej znaczącym Wielkim Innym jest …rynek. W kapitalizmie rynek stał się wręcz bogiem, a każdy kto śmie w niego wątpić – jest uważany za heretyka.

Innym niepokojącym wcieleniem Wielkiego Innego jest patologiczny indywidualizm, gdzie człowiek sam siebie zaczynać postrzegać jako stwórcę.

Żyjemy w społeczeństwie, które wciąż karmi nas opowieściami o spełnieniu, o nieograniczanej satysfakcji, z drugiej strony wmawia nam coraz to nowe potrzeby, buduje poczucie nieustannego braku. To rodzi niezadowolenie, a nawet frustrację. Nieustanne porównywanie się z innymi (nawet nieistniejącymi innymi z reklam) jest źródłem poczucia, że oto inni doświadczają (przyjemności, specjalnego traktowania, bogactwa), a ja nie. Czy mnie się nie należy? Tak oto może rodzić się ksenofobia.

WYBÓR JAKO STRATA

Salecl twierdzi, że każdy wybór wiąże się z poczuciem straty. Wybraliśmy przecież X, ale nie B, C czy D…. A może to D było tą najlepszą opcją? Wielu ludzi cierpiących na lęk przed zaangażowaniem się, często obawia się utraty opcji, z których musieliby zrezygnować.

Wiersz Roberta Frosta o wyborze „drogi mniej uczęszczanej”, przytaczany ostatnio przez wielu coachów, stał się symbolem ludzi myślących inaczej, odważnych, non-konformistów. Ale wybór takiej drogi nie chroni przed powracającymi niczym duchy myślami o możliwych drogach niewybranych.

W obliczu ogromnej liczby możliwych wyborów oraz lękiem przed potencjalną stratą spowodowaną wyborem, ludzie coraz częściej nie dokonują wyboru w ogóle. Pasywne tkwienie w niewygodnej sytuacji, apatia, zdanie się na los…”Osoba unikająca wyboru zachowuje się jak niewolnik – trzyma się czegoś pewnego za cenę pozostawienia w pułapce nieszczęścia. Lęk przed nieznanym może okazać się trudniejszy do zniesienia niż okoliczności znanego”.

NOWE WYBORY ‘RODZINNE’ WSPÓŁCZESNOŚCI

Wszystkie dzisiejsze „rodzinne” dylematy dotyczące decyzji związanej z partnerem życiowym czy posiadaniem dzieci, w kontekście spojrzenia na nie przez okulary teorii wyboru, wydają się niezwykle interesujące, także dla współczesnej etyki:

  • Obsesja kontroli, może dotyczyć poszukiwań kandydata na ojca przyszłego dziecka. Kandydata o ściśle określonych cechach, z którym podpisuje się kontrakt przypominający rozwód przed małżeństwem, na wypadek gdyby tylko uzgodnienia te nie zostały spełnione. Często nie potrzeba tu nawet samego kandydata, wystarczają jego cechy i nasienie…
  • Potrzeba maksymalnej kontroli towarzyszy też założeniom organizacji Samotne Matki z Wyboru (‘chcę mieć dziecko i mam do tego prawo’), zrzeszające kobiety, u których pragnienie posiadania dziecka nie ma nic wspólnego z potrzebą posiadania partnera…
  • Spójrzmy na aborcję… Ciekawe, że pojęcie ‘Prawo do aborcji’ zmieniono na ‘Prawo do wyboru’ i zapomniano o jego głęboko politycznym kontekście. Prawo to przysługuje przecież w wielu krajach – w tym i w Polsce – de facto tylko kobietom bogatym. Tymczasem, nawet przy ograniczonym dostępie do antykoncepcji i jej wysokiej cenie, nadmierna dzietność kobiet biednych jest postrzegana jako brak odpowiedzialności i dojrzałości –a więc ich zły wybór. Wybór, który należy potępiać (vide – sterylizacja biednych kobiet bez ich zgody).
  • Ostatnio pojawiło się też zjawisko matek zastępczych. Czym jest taka ciąża? Czyżby pracą na zlecenie? Jak oceniać wybory surogatki i rodziców-zleceniodawców?
  • Wybór posiadania dziecka często nie wiąże się wcale z wyborem zostania rodzicem, tak więc matka odgrywać może rolę bardziej starszej siostry, koleżanki dla własnych dzieci niż matki…
  • Co z wyborem zmarłego ojca, kiedy jego sperma jest wykorzystana do sztucznego zapłodnienia. Czy jest to etyczne?
  • A jeśli posiada się dziecko nie dla dziecka? Ale – np. jest ono darem dla dziadków, testem miłości partnera (‘jeśli mnie kochasz, miej ze mną dziecko’), ważnym elementem negocjacyjnym czy manipulacyjnym. Czym wówczas jest wybór zajścia w ciążę?

LĘK PRZED ŚMIERCIĄ

A co z kwestią wyboru w obliczu śmierci? Jak ludzie radzą sobie z lękiem, jak zachowują się w obliczu absolutnego braku wyboru? A może jednak mamy jakiś wybór?..

Zdaje się, że wybór ogranicza się do obrania postawy życiowej wobec śmierci. Tu mamy całe spektrum zachowań: od wypierania jej istnienia („wieczna teraźniejszość”); poprzez prowokowanie sytuacji niebezpiecznych dla życia, by poczuć, że o włos uniknęło się śmieci a przez to niejako się ją pokonało. Następna opcja to szukanie pomocy w duchowości, znajdowanie ukojenia w obietnicach oferowanych przez liczne religie. Ekstremalnym rozwiązaniem jest samodzielny wybór momentu, kiedy nasza śmierć ma nadejść.

Także mniej lub bardziej udane próby odraczania śmierci w czasie – są jednym ze sposobów radzenia sobie ze świadomością przemijania. Moda na zdrowe, aktywne życie z jednej strony, a z drugiej – szybko rosnąca liczba operacji plastycznych (zdaje się, że tym drugim przypadku śmierci nie da się oszukać, nabrać się mogą jedynie co poniektórzy ludzie).

Śmierć próbuje się też przekształcać na coś podlegającego kontroli. Staje się ona tematem sztuki – np. tzw. „sztuka katastrofy” Metinidesa. Jest ona też częstym motywem filmowym…

Salecl twierdzi, że społeczeństwo zaślepione ideologią wolności ( świadomego!) wyboru, a przez to nadmiernie wierzące w możliwość kontrolowania własnego życia, wpędza się w choroby psychiczne: neurozy, nerwice (muszę wszystko sprawdzać i kontrolować), depresje (powinnam sprostać wymaganiom: być szczuplejsza, hamować się). Jest paradoksem, że obsesyjne promowanie wolnego wyboru – paraliżuje nasze życie – co de facto dramatycznie ogranicza nasze wybory…

JAK RADZIĆ SOBIE Z NADMIAREM WYBORU?

Według badań – szczęścia nie przynosi nam niczym nieograniczony wybór, nie przynosi go też całkowity brak wyboru. Najlepiej mieć przed sobą pewną ograniczoną pulę możliwości.

Bolesne, ale prawdziwe… Co można zrobić z tą wiedzą?

Wielu z nas już intuicyjnie znalazło lepsze bądź gorsze rozwiązania… Niektórzy trzymają się opcji konserwatywnej, gdzie jedną słuszną drogę życiową wytacza im guru, duchowy lider czy święta księga. Inni dobrowolnie ograniczają swoje wybory – poprzez ucieczkę z wielkich miast, proste życie, szukanie rozwiązań w minimalizmie. Powstają restauracje, które w menu mają danego dnia tylko jedno danie. Coraz więcej ludzi rezygnuje z telewizora czy samochodu… Jednak – o ironio – wybór opcji ograniczających możliwości wyboru, to przecież też wybór…

Współczesny kapitalizm promuje idee wolności wyboru o ile …. wybory te są podejmowane w konsumpcjonistycznym modelu wybierania. Możemy wiec wybierać jedynie z podsuniętego nam przez speców od marketingu zestawu opcji. Czy jako społeczeństwo dojrzymy kiedyś to misterne oszustwo? Czy nauczymy się odróżniać wybory prawdziwie nasze od wyborów-incepcji?

Podziel się opinią:
Pin Share

Comments

comments

About The Author

mm

Joanna Gołębiewska - proggtywistka społeczna głęboko zainteresowana sprawami zrównoważonego rozwoju, demokratycznej edukacji oraz harmonijnego, ekologicznego życia rozwijającego ludzki potencjał. Redaktorka magazynu "Progg Mag" oraz portalu progg.eu. Ukończyła studia na warszawskiej Szkole Głównej Handlowej, część swojej edukacji odbywając również w Bratysławie i Bergen, obecnie mieszka, pracuje i działa we Wrocławiu. W wolnym czasie poświęca się nauce języków, książkom, podróżom szczególnie w góry, czasem nawet na rowerze. Napisz do mnie

Related posts

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *