W trzecim artykule cyklu architektura modernistyczna, omawiam tzw. „modernizm organiczny”, który jest prawdopodobnie najbardziej znanym przykładem architektury o konotacjach związanych z przyrodą. Jest to jednak, z bio-architektonicznego punktu widzenia, nieporozumienie. Architektura tego trendu ma, w gruncie rzeczy, niewiele wspólnego z przyrodą. Właściwie tylko powierzchownie (abstrakcyjnie) inspiruje się formami wywiedzionymi z natury.
O mówiliśmy dotąd w pierwszych częściach mojego cyklu trendy w ramach nurtu architektury organicznej, które możemy uznać za „głębokie”. Mam na myśli nurty oparte na koncepcji symbiozy między budowlami a Naturą. Teraz pora na dwa trendy, które określa się w literaturze jako ao (architektura organiczna), ale ich związek z głęboko rozumianą „organicznością”, zrównoważonym kształtowaniem środowiska życiowego oraz głęboka więź budowli z ekosystemami, w obrębie których występują, są zdecydowanie bardziej powierzchowne, tzn. często sprowadza się tylko do estetycznych nawiązań do form Natury.
Pierwszy z tych trendów (drugi omówię w kolejnym artykule) to najbardziej znany nurt ao, określany jako modernizm organiczny, jest to zarazem typ 3 ao. W latach ’20 oraz ’50 i ’60 XX wieku był on częścią ruchu modernistycznego w architekturze. Co prawda przegrał konkurencję z kubicznymi rozwiązaniami stylu międzynarodowego, niemniej odegrał ważną rolę w pracach gigantów 20-wiecznej architektury, a zarazem ukształtował ikoniczne przykłady architektury tego czasu. Mam na myśli np. projekt Opery w Sidney Jorna Utzon’a, projekt budynku lotniska TWA Aero Sarinena, Muzeum Guggenheima czy słynny „dom nad wodospadem” – Franka Loyda Wright’a (zob.projekty i komentarze do nich w przykładach poniżej).
Główny koncept tego trendu określił architekt Louis Sullivan, który uważał, że kształtowanie architektury nie polega na tworzeniu formy, lecz jej odszukiwaniu; domagał się on, aby forma dzieła architektonicznego podążała za jego funkcją („Form follows function„), co jest właśnie istotą architektonicznego modernizmu (=funkcjonalizmu). Dla Sullivana i jego przyjaciół owa funkcja wiązała się z odwołaniem do form odnalezionych w Naturze. Argumentowali oni, że architektura modernistyczna, jako wynikająca z naukowego pojmowania świata, powinna wypływać z uwzględnienia kształtów Natury, nie zaś być „„. Krytykowali też – jako antyludzkie i nienaturalne – wszelkie rozwiązania oparte na kątach prostych, czyli „nieskończone wariacje na temat sześcianu”. Ich dzieła opierały się więc na formach bardziej naturalnych, lecz zawsze wypływających z rzeczywistych zależności funkcjonalno-przestrzennych.
Od razu jednak trzeba podkreślić, że zasadnicza filozofia projektowania architektów tego trendu nie odbiega od modernizmu. Innymi słowy, opierali oni formę i konstrukcję budynku całkowicie na jego funkcji, ignorowali wszelkie ornamenty i ozdobniki oraz dążyli do syntetycznego kształtowania struktury budowli (swoisty minimalizm, zgodny z hasłem Miesa van der Rohe Less is more (mniej daje więcej)). Na tym fundamencie postulowali odwołania do Natury. W istocie jednak, prawie zawsze opierali się na liniach krzywych, które nie były wprost jej naśladowaniem, ale raczej liniami regularnymi, tzn. mocno obrobionymi przez modelowanie matematyczne. Warto tu zauważyć, iż jest częstym nieporozumieniem sprowadzanie wszelkich linii krzywych do wynikających z Natury, a dalej – określanie budowli odbiegających od „wariacji na temat sześcianu”, tzn. budowanych przez różne układy krzywizn, jako przykłady ao. Wystarczy chwila zastanowienia, aby zdać sobie sprawę, że budowle takie jak np. Opera w Sidney czy Muzeum Guggenheima nie tyle naśladują formy Natury, ile raczej abstrakcyjne linie figur geometrycznych. O ich prawdziwych związkach z ekosystemami czy cyklami przyrody – nawet nie wspominam. Jest jasne zatem, że określanie architektury tego nurtu mianem ao, jest mocno na wyrost i nie ma wiele wspólnego z koncepcją ścisłego zazębiania się dzieł człowieka i Natury (jak w omówionych przykładach w cz. 1 i 2 tego cyklu).