Autor w swobodny sposób rozważa kwestie: dlaczego wykorzystujemy zaledwie ułamek naszych możliwości, zdolności? Czy nasz świat życia codziennego sprzyja rozwojowi naszego ludzkiego potencjału? Czy powinniśmy się godzić na to, aby żyć w systemie, który zamiast popychać nas ku zwiększania naszej mocy – obniża ją?
Uwaga definicyjna. Tu mówię o znaczeniu terminu: ludzki potencjał.
C zyż nie jest oczywiste – że dążenie do pełni rozwoju naszego ludzkiego potencjału i wykorzystania maksymalnej skali naszych ludzkich możliwości – powinno być jedną z najważniejszych spraw, jakimi żyją poszczególni ludzie, i wokół których w ogóle jest zorganizowane społeczeństwo?!
Ale czy tak jest faktycznie? Czy panująca kultura, wzorce relacji między ludźmi, całościowe urządzenie świata, w który żyjemy – naprawdę temu sprzyjają?
Jest oczywiste, że tak nie jest! Żyjemy bowiem w świecie, w którym mało kto przejmuje się faktem, że większość jego personalnych zasobów (potencjał ludzki) nie urzeczywistnia się!
Pomyślmy, jak często dzisiaj słyszymy, w relacjach międzyludzkich, w mediasferze, aby ludzie wyrażali zaniepokojenie, iż, przykładowo, zbyt wąsko doskonalą się, żyją jednostronnie, zaspokajają tylko fragment swoich ludzkich potrzeb, marnują swój – holistycznie pojmowany – potencjał? Jest jasne, że jest to niezmiernie rzadkie. Zdecydowana większość z nas zdaje się zadowalać tym niewielkim zasobem swojej ludzkiej mocy, który wykorzystuje. Czyż to nie zdumiewające?
Rozważmy powody tej sytuacji[1]. Wydaje się, że wynika to z tego, że:
- Dominujące systemy wzorcotwórcze – religie, ideologie i inne praktyki kulturowe – nieomal wyłącznie oparte są na schemacie: słaba („grzeszna”, nic nie wiedząca) jednostka – silny (dysponujący wiedzą) autorytet. W tej perspektywie, przekonuje się nas, iż każdy człowiek potrzebuje swojego 'autorytetu’ jako niezbędnego pośrednika w dostępie do 'wyższej’, bardziej 'prawdziwej’ rzeczywistości (nieba lub innej spełniającej czy zbawiającej realności). Niestety, większość ludzi poddaje się tym schematom!
- Widzimy zatem, że w obecnym świecie to ’autorytety’ przesłaniają sobą dążenia ludzi do samodzielnego odsłaniania własnej natury i kształtowania własnej tożsamości. Zamiast zatem budowania samodzielności – zdajemy się najczęściej na wykorzystywanie gotowych figur myślenia i wzorców zachowania (kontenery życiowe). Naśladujemy bezrefleksyjnie wskazania tego ‘jak trzeba myśleć i żyć’. W rezultacie podążamy za przeciętnością i raczej zwijamy, niż rozwijamy nasz indywidualny potencjał.
- Cały ten układ programuje nas, dodatkowo, na strach w pogłębionym obcowaniu z sobą samym; strach wobec bezkompromisowego badania siebie samego (owego greckiego: „gnothi seauton”), rozwijania swoich zdolności, pasji, możliwości… Mamy głęboko wdrukowane przeświadczenie, że jeżeli już rozwijać, to wyłącznie te zdolności, które są przydatne zawodowo i społecznie uznane. Dotyczy to najczęściej jednej, określonej dziedziny naszej specjalizacji (przykładowo: biznesu, polityki, sportu, czy innej sfery życia – stąd nasza przerażająca jednowymiarowość…).
- W zasadzie nasz system życia zorganizowano tak, że mamy energię, czas i zasoby materialne, aby rozwijać tylko te zdolności i zainteresowania, które służą bieżącemu podtrzymywaniu materialnego życia lub / i sprawności funkcjonowania w materialnym, konsumpcyjnym, nastawionym na zysk i wyzysk, świecie!
- Kto może wskazać osoby, który osiągają wysoki poziom rozwoju potencjału w sferach zawodowych, a równocześnie w sferze różnych pasji pozazawodowych, a do tego mają ukształtowane związane z samorealizacją aspekty potencjału (np. wrażliwość, duchowość, sfery transpersonalne itp.)?
- Jak wiadomo, żyjemy w dualistycznym paradygmacie myślowym. Najważniejsze figury myślowe, oparte na binarnym myśleniu to: ja – ty, ja – to (przedmioty, rzeczy). Ten model myślowy także wydatnie przyczynia się do naszej słabości. Z układu ja – to, świat rzeczy zautonomizował się praktycznie całkowicie; rzeczy przestały być bytami, które nam służą, którymi możemy dowolnie rozporządzać, a stały się składnikami autonomicznej sfery, która zaczęła kierować nami. Żyjemy tak, jakbyśmy byli skazani na służenie rzeczom, zamiast – one nam!
- Podobnie, z błędnego podziału na ja – ty, wyniknął radykalny, konkurencyjny dualizm. Sprawia on często, że „ty” jest już tylko kimś do zwalczenia; kimś, z kim się konkuruje (często wszelkimi środkami).
- W rezultacie, zamiast synergii mocy, którą powinniśmy czerpać ze sprzyjającego układu rzeczy, a jeszcze bardziej z mocy innych – pogrążamy się albo w beznadziejnej szamotaninie wśród obcych nam przedmiotów albo w zwalczaniu jednych i drugich. O wzroście naszego potencjału nawet nie może być mowy.
- Także całokształt naszych warunków życiowych – nasz świat życia codziennego: miejsca pracy (fabryki, biura), miejsca codziennego przebywania (mieszkania, domy), sklepy, organizacja miast, wiosek – cały nasz habitat, zostały tak zaprojektowane i urządzone, aby utwierdzać nas w wewnętrznym zagubieniu, słabości, i aby redukować nasz ludzki potencjał.
- Przyjrzymy się, tytułem ogólnych przykładów – jak wyglądają dominujące stosunki w naszych miejscach pracy: wszędzie dominuje bezwzględna hierarchia, dyktat 'kierowników’ (menedżerów), brak nastawienia na widzenie w pracowniku człowieka (o holistycznym podejściu nawet nie wspominam).
- A nasze miejsca zamieszkania? – prawie zawsze niedostosowane do wszystkich wymiarów naszego człowieczeństwa (ciało – psychika – duch). Zaprojektowane je praktycznie tylko po to, abyśmy odzyskiwali energię i materialne siły dla ciągłej gonitwy między pracą i konsumpcją. Innymi słowy, nie ma w nich żadnych sfer przeznaczonych na rozwój naszych wyższych aspektów potencjału: głębokiego samopoznawania, doświadczania głębokich doznań estetycznych, zatapiania się w poza-materialistycznych pragnieniach i marzeniach, praktykowania wspólnych, radosnych działań kreatywnych, transgresyjnych, prowadzących do doświadczania głębi szczęścia i samorealizacji.
- Nasza praca, habitaty, i cała sfera naszego życia – to zdecydowanie bardziej przestrzenie ograniczania naszego potencjału (a nawet psycho-fizycznego panowania nad nami, zniewolenia), niż pomagające nam w samorozwoju i samospełnieniu.
Tych parę drobnych przykładów pokazuje straszną prawdę:
nie ma niczego w naszym świecie, co pomagałoby nam poznawać samych siebie, rozpoznawać nasze głębokie potrzeby, pragnienia i moce; co mogłoby być podstawą, na której moglibyśmy opierać nasze poczucie wewnętrznej siły, stawania się dla siebie samego podstawą i autorytetem (samosterowność); i co – w konsekwencji – prowadziłoby do mądrzejszego, bardziej szczęśliwego życia, jako podstawy dla naszej wszechstronnej samorealizacji. Ten model egzystencji dopiero przed nami!
Widzimy, że po ponad dwustu latach rozwoju nowoczesnego społeczeństwa – musimy nadal głośno wołać:
-
Sensem naszego indywidualnego i zbiorowego istnienia na tej planecie – jest pomnażanie potencjału (mocy) każdego człowieka! (rzecz jasna, w harmonii z cyklami życia naszej planety).
-
W świetle tego – trzeba przekształcać całą sferę ludzkiego życia (cywilizacja).
Zainteresowanych bardziej systematycznymi rozważaniami z tego kręgu – polecam moją koncepcję holoantropii.
[1] W trybie doraźnym. Bez pretensji do zupełności.