Artykuł stanowi krytyczną ocenę obecnego modelu rozwoju polskich miast, na przykładzie Wrocławia. Autor przedstawia tezę, że największym problemem w omawianym zakresie jest brak całościowych koncepcji zrównoważonego, inteligentnego rozwoju, wypracowanych przez władze i ekspertów we współpracy ze społecznością lokalną. To sprawia, że miasta nie rozwijają się w sposób harmonijny, dobry dla całej społeczności miasta, ale pod wpływem doraźnych nacisków inwestorów, deweloperów i lobby samochodowego, dla realizacji ich interesów finansowych. Jako konkluzję autor proponuje realizację programu partycypacyjnego planowania rozwoju Wrocławia, które odwracałoby te negatywne tendencje.
1. Zamiast zrównoważonych koncepcji – doraźne interesy
W rozwiniętym świecie jest sprawą oczywistą, że główną koncepcją rozwojową miasta jest koncepcja zrównoważonego rozwoju. W Polsce mamy z tą koncepcją wielki problem: zanim na dobre zaczęła być wdrażana w naszych miastach, wizerunkowo została zużyta. Określenie „zrównoważony rozwój” (ZR) stało się podstawowym sloganem umieszczanym w prawie każdym dokumencie strategicznym; sformułowanie to jest także podstawową mantrą, którą operują prawie wszyscy specjaliści od rozwoju miast, samorządowcy i aktywiści społeczni…. Ale jest to tylko, jak mawiał Wittgenstein, gra językowa. Za nadużywaniem tej gry językowej stoi, co najwyżej, iluzja, że im więcej razy jej użyjemy, tym bardziej będziemy „na czasie”, będziemy „progresywni”. W praktyce jednak – jak to z grami językowymi – ma ona skutki tylko w języku, a w praktyce polskie miasta rozwijają się nadal w archaicznym, industrialnym, ekstensywnym modelu[1].
• Sytuacja ta dotyczy także Wrocławia. Istnieje kilka kluczowych dokumentów strategicznych, w których sformułowanie „ZR” odmienia się przez wszystkie przypadki. Są to np. Wrocławska Strategia Mobilności, Zasady polityki ekologicznej, Strategia Wrocław w perspektywie 2020 plus, Program ochrony środowiska, Program ochrony środowiska przed hałasem, Program zwiększenia lesistości, Plan rewitalizacji Wrocławia, żeby wymienić tylko niektóre dokumenty. A w rzeczywistości Wrocław nie realizuje żadnych znaczących projektów związanych z przekształcaniem systemowym miasta w kierunku ZR. Mam na myśli projekty, które byłyby obecne w świadomości szerokiego grona mieszkańców; które byłyby obecne w lokalnych mediach, jako element głośnej debaty publicznej; które tworzyłyby element budujący lokalną tożsamość i sposób myślenia o mieście. Innymi słowy, nie przeczę, że w pewnych obszarach, jak np. gospodarce wodnej, czy obniżeniu zanieczyszczeń przemysłowych lub hałasu w pewnych strefach miasta, władze nie czynią pewnych pozytywnych kroków. Niemniej –
- kroki te są dalece niewystarczające, nie zmieniają one bowiem modelu funkcjonowania miasta
- są wdrażane w archaicznym już dzisiaj modelu zamknięto-eksperckim, w którym mieszkańcy nie uczestniczą, ba! w ogóle nie informuje się ich o realizowanych projektach.
• Wszystko to wynika z faktu, że Wrocław – w aspekcie koncepcji rozwojowej[2] – jest w głębokiej stagnacji. Co mam na myśli? Otóż bronię tezy, że prawdziwy rozwój w zaawansowanych miastach europejskich (a do nich chciałbym zaliczać Wrocław, jesteśmy bowiem co do wielkości 31 miastem w Europie) nie dokonuje się w kierunku, w którym my idziemy. Rozważmy problem na przykładzie Wrocławia i Hamburga. Czy w obu tych miastach rozwój oznacza to samo?
Wrocław jako przykłady „rozwoju” podaje:
- rozwiniętą infrastrukturę na potrzeby nowych inwestycji – uzbrojone działki, infrastruktura drogowa (np. AOW), komunikacyjna (nowe lotnisko, odnowiony dworzec kolejowy), liczne biurowce, ośrodki edukacyjne o profilu naukowo-biznesowym (np. EIT+),
- wiele już zrealizowanych inwestycji, głównie w centra handlowe, logistyczne, firmy high-tech, parki biznesu, itp.,
- infrastrukturę turystyczno – biznesową (hotele, centra konferencyjne, wystawiennicze itp.),
- nowy stadion miejski oraz inne obiekty infrastruktury sportowej (służące sportowi komercyjnemu),
- udział (lub aplikację) w wielkich komercyjnych imprezach: Expo 2010, Euro 2012, ESK 2016, World Games 2017.
Hamburg natomiast za „rozwój” uważa:
- fakt, iż w ciągu najbliższych 20 lat do tego stopnia ograniczy transport samochodowy i zbuduje infrastrukturę pozwalającą dotrzeć do każdego miejsca w mieście na piechotę oraz rowerem, że będzie miastem postsamochodowym („car-free”),
- dalsze zwiększanie ilości parków w mieście, mimo, że jest ich obecnie 1460. (Dla porównania – Hamburg jest niecałe trzy razy większy od Wrocławia, a we Wrocławiu mamy 26 parków – zachowując proporcję powinniśmy – w kategoriach rozwoju Hamburga – mieć zatem 486 parków!),
- zwiększenie wszystkich terenów zielonych z obecnych 25% do 40% w ciągu najbliższych 15 lat; w tym 10% rezerwatów przyrody w obrębie miasta. Już teraz jest więcej lasów w mieście, niż 100 lat temu, a także 89% populacji miasta ma do parku mniej, niż 300 metrów!
- w stosunku do firm działających w mieście (ok. 0,5 mln) – miasto stosuje zasady eko-partnerstwa, które polega na monitorowaniu wpływu firm na otoczenie. W ślad za tym idzie system konsultacji dla firm oraz wspierania ich we wspólnej realizacji projektów na rzecz zarządzania środowiskiem i ochrony klimatu,
- port w Hamburgu (trzeci co do wielkości w Europie) realizuje wielki projekt redukcji zanieczyszczania rzeki Elby. W ciągu paru lat będzie on w pełni neutralny w tym względzie[3].
• Wyraźnie widać, że forsujemy we Wrocławiu rozwój w kierunku, z którego Hamburg postanowił zrezygnować, ba! robi wszystko, aby zatrzeć jego ślady! Aby dobitniej pokazać co mam na myśli – rozważmy jak wyglądają obecnie realia rozwoju we Wrocławiu. Jako przykład potraktujmy sztandarowy projekt ostatnich lat, tzn. „rozwój” miasta przy okazji organizacji Euro 2012. Jak się on dokonał? Otóż, kierowani arcypolska zasadą „zastaw się, a postaw się” – zbudowaliśmy wielki stadion miejski bez liczenia się z konsekwencjami finansowymi, bez pomysłu – jak go wykorzystać dla dobra mieszkańców po imprezie (widać to dzisiaj aż nazbyt dobitnie). Dlatego nie tylko nie przewidziano żadnych funkcji rekreacyjnych dla mieszkańców na samym stadionie i wokół niego, ale nawet nie przewidziano innych niż gra w piłkę nożną funkcji sportowych (np. lekkiej atletyki). Wokół stadionu zbudowano gigantyczną (jak na wrocławskie warunki) infrastrukturę drogową, która w realiach poimprezowych nie ma żadnego uzasadnienia, bowiem zapełnienie stadionu jest i będzie ewenementem. A wszystko to: z całkowitym nieliczeniem się z głosami mieszkańców; bez prawdziwych konsultacji z nimi, z pogwałceniem zasad zrównoważonego rozwoju i efektywności finansowej. Podobnie jest w przypadku rozwijania centrów handlowych, parków przemysłowych i innych inwestycji – w każdym z tych przypadków inwestorzy, deweloperzy dyktują warunki działania, które władze miasta realizują – bez realnego liczenia się z zasadami, które – deklaratywnie – ogłaszają w wymienionych powyżej dokumentach. Mam na myśli tworzenie „miasta dla ludzi”, w zgodzie z zasadami „zrównoważonego rozwoju” i tworzenie „wysokiej jakości życia dla mieszkańców”. A przecież istotą koncepcji ZR jest myślenie holistyczne, systemowe w stosunku do każdego realizowanego projektu. Oznacza to m.in. branie pod uwagę długofalowego aspektu danej inwestycji, kontekstu wpływu na realia życiowe mieszkańców, korzyści dla ich rozwoju, wpływu na środowisko przyrodnicze, kształtowanie więzi społecznych, kulturowych i, last but not least, efektywności finansowej. Wszystkie te zasady są nagminnie łamane. Jak przychodzi organizator wielkiej imprezy, duży inwestor, deweloper – władze robią wszystko, aby zrealizować jego interes, czyli krótkookresowy zysk biznesowy, zamiast realizować długookresowe potrzeby mieszkańców. Nie pisze tego, aby krytykować władze Wrocławia – pisze to, aby skrytykować model zarządzania miastem, który jest dzisiaj archaiczny, a do tego, nieefektywny.
• Jaki to model? Pewnie nikt z decydentów nie byłby w stanie określić jego podstaw, jest to bowiem zwyczajne, często bezrefleksyjne działanie. Tworzy go nie tyle zestaw priorytetów koncepcyjnych, ile raczej realizowanie różnych doraźnych interesów w krótkookresowej perspektywie, często na zasadzie machinalnej rutyny. Realia rozwojowe miasta tworzą się, w rezultacie tego, w praktyce współpracy urzędników (często niskiego szczeble) z różnej maści zewnętrznymi interesariuszami miasta (inwestorzy, deweloperzy, organizatorzy imprez). Mamy więc sytuację, w której doraźne interesy grup biznesowych są ważniejsze od interesów mieszkańców. Pewnie dlatego uchwalane strategie pozostają nienagłośnione, a plany zagospodarowania przestrzennego mają wielkie luki i, generalnie, traktowane jest instrumentalnie, służąc realizacji wąskiego interesu dysponenta przestrzeni, a nie mieszkańców jako wspólnoty.
• Mam nieodparte wrażenie, że włodarze polskich miast wciąż myślą o mieszkańcach przede wszystkim przez pryzmat kilku wiodących schematycznych kategorii. A to są oni „siłą roboczą” – zasobem dla inwestycji w mieście, który, gdy jest „tania” można się dodatkowo chwalić inwestorom. A to są „elektoratem” – i wtedy trzeba im rzucić kilka obietnic, które zresztą niekoniecznie trzeba potem spełniać. A to są „konsumentami” – i wtedy zrealizowanie paru centrów handlowych na pewno ich zadowoli. A jak są „pracobiorcami” – przyciągnięcie za wszelką cenę inwestorów – wywoła aplauz. Nawet gdy inwestycja zrujnuje środowisko naturalne, zniszczy lokalny biznes, wymusi nadmiarowe inwestycje w infrastrukturę (drogi dojazdowe), zniszczy krajobraz itp. We wszystkich tych przypadkach zapisane w strategiach i planach zasady ZR schodzą na bardzo daleki plan.
• A tymczasem miasta takie jak Hamburg (ale też: Sztokholm, Kopenhaga, Oslo, Freiburg i wiele innych) pokazują że zasady ZR mogą być faktyczną praktyką rozwojową; mogą być w centrum wszystkich miejskich polityk i elementem konsensusu z mieszkańcami. W miastach tych bowiem zrozumiano już jakiś czas temu, że o prawdziwej pozycji miasta na współczesnym rynku miast nie decyduje ekstensywny rozwój gospodarczy, ale zasady tzw. smart growth. [ct_divider]
2. Miasto inteligentne, miasto zrównoważone
• Jak rozumieć smart growth? W kontekście miasta – tworzy koncepcję miasta inteligentnego (miasta inteligentnego rozwoju). Oto jak powinniśmy ją rozumieć:
- „gospodarka (smart economy) – miasta powinny wykazywać się wysoką produktywnością, klimatem innowacyjności oraz elastycznością rynku pracy,
- transport i komunikacja (smart mobility) – dzięki sektorowi ITC miasto tworzy gigantyczną sieć powiązań o dużej szybkości, łączących wszystkie zasoby miasta,
- środowisko (smart environment) – miasto inteligentne optymalizuje zużycie energii, między innymi przez wykorzystywanie źródeł energii odnawialnej, prowadzi działania zmniejszające emisję zanieczyszczeń do środowiska, a gospodarka zasobami oparta jest na zasadzie zrównoważonego rozwoju,
- ludzie (smart people) – inicjatorami zmian w miastach powinni być ich mieszkańcy, którzy przy odpowiednim wsparciu technicznym są w stanie zapobiegać nadmiernemu zużyciu energii, zanieczyszczeniu środowiska oraz dążyć do poprawy jakości życia,
- jakość życia (smart living) – miasto inteligentne zapewnia swoim mieszkańcom przyjazne środowisko życia, w szczególności przez zapewnienie szerokiego dostępu do usług publicznych, infrastruktury technicznej i społecznej, wysokiego poziom bezpieczeństwa oraz ofercie kulturalno-rozrywkowej, a także dbałości o tereny zielone,
- inteligentne zarządzanie (smart governance) – rozwój w tym aspekcie wymaga stworzenia odpowiedniego systemu zarządzania miastem, wypracowania procedur wymagających współdziałania władz lokalnych i pozostałych użytkowników miasta oraz wykorzystywania nowoczesnych technologii w funkcjonowaniu miasta”[4].
• Dodatkowo, w miastach takich jak Hamburg (i innych z listy miast noszących zaszczytny tytuł Zielonej Stolicy Europy) pogłębia się jeszcze zasady smart environment i smart mobility. W tym przypadku chodzi o modelową redukcję zanieczyszczeń, emisji CO2 poprzez lawinową rozbudowę terenów zielonych i tworzenie alternatywnej sieci komunikacyjnej opartej na mobilności pieszej i rowerowej. I to tak dalece, że tworzy się zieloną sieć połączeń między terenami zielonymi (koncept „grune netze”). Nie ma wątpliwości, że tak wizjonersko zdefiniowane działania, oprócz realnej poprawy jakości życia mieszkańców, mają też wymiar promocyjny. Otóż, jest to swoisty manifest Hamburga, który ogłasza światu, że nie chce być już kojarzony z brudnym portem i wielkim przemysłem, który przez dziesięciolecia był podstawą koncepcji rozwojowej miasta. Teraz Hamburg chce być postrzegany jako miasto, które jest w pełni zrównoważone; które jest wspaniałym miejscem do życia dla mieszkańców: gwarantuje im doskonały rozwój we wszystkich sferach życia, a także możliwość pracy w sektorze wysokich i zielonych technologii. Władze Hamburga doskonale rozumieją dzisiejsze trendy rozwojowe, które jasno pokazują, że miasta, które nie rozwiną sektora wysokich oraz zielonych technologii, gospodarki opartej na wiedzy – skazane są na pozycję prowincji europejskiej. A nie da się rozwinąć owej smart economy – bez realizacji wszystkich innych aspektów „smart” wymienionych powyżej, tak wynika bowiem z logiki i kultury rozwojowej; ba! o ile nie zamanifestuje się wizjonerskich koncepcji rozwoju w obrębie najważniejszej tendencji współczesnej cywilizacji, czyli realizacji zasad ZR! Na tym polega współcześnie zarządzanie miastem – trzeba wytyczać atrakcyjne wizje rozwojowe, pozyskiwać dla nich partnerów oraz konsekwentnie i profesjonalnie je promować. Jasne jest bowiem, że rozwinięte miasta rywalizują o najatrakcyjniejszy dzisiaj status miasta – lidera rozwoju w ramach nowego, zielonego paradygmatu, a kategoria ta dostępna jest tylko dla paru miast. I to co widzimy np. w Hamburgu to także przykład działań w obrębie realiów tego nowego paradygmatu.
• I taki jest właśnie głęboki sens tej nowej fazy rozwoju miast. Koncepcja smart growth, a także spleciona z nią koncepcja ZR – to nie są tylko „ozdobniki”, którymi można się podpierać w nierealizowanych strategiach (np. na użytek urzędników UE, którym mydli się skutecznie oczy). Brak prawdziwego, strategicznego, angażującego wszystkie lokalne siły, w tym nade wszystko mieszkańców – realizowania tego paradygmatu rozwojowego, oznacza, że będziemy skazani na wszelkie ustępstwa wobec kolejnych mało ważnych inwestorów chcących wybudować kolejne centrum handlowe, brudną fabrykę, czy nieprzyjazne do życia, niezrównoważone osiedle mieszkaniowe. Nadal dobre plany będą przegrywać z doraźnymi potrzebami… Trzymając się archaicznych modeli rozwojowych – pokazujemy światu, że jesteśmy archaiczni; że nie jesteśmy w stanie sprostać dzisiejszym „zielonym” standardom. Jako europejska prowincja jesteśmy zaś skazani na uleganie czynnikom rozwojowym, które dyktują nam siły zewnętrzne; jesteśmy skazani na traktowanie terenów miasta tylko jako zasobu do spieniężenia, mieszkańców zaś jako „siły roboczej”, „konsumentów”, bierny „elektorat”.
• Powiedzmy więc sobie jasno: [ct_headings level=”h4″]najważniejszym kapitałem rozwojowym współczesnych metropolii są dobrze przemyślane, konsekwentnie realizowane, profesjonalnie promowane – zrównoważone, inteligentne wizje i koncepcje rozwojowe.[/ct_headings] One są kołem zamachowym tworzącym kapitał społeczny oraz kapitał kulturowy, on zaś tworzy wartości w zakresie kapitałów ekonomicznych na bazie zaawansowanych sektorów gospodarczych.
• Czego zatem potrzebujemy we Wrocławiu (i innych polskich miastach), aby wyjść ze ślepej drogi rozwojowej, i aby dać szanse nam wszystkim na prawdziwą pomyślność? Otóż, musimy wypracować koncepcję rozwoju miast, która byłyby tworzona w perspektywie dzisiejszych potrzeb ludzi, oraz współczesnych eko-trendów rozwojowych[5]. A przy tym trzeba ją tworzyć nie w modelu zamknięto – eksperckim, ale w wyniku otwartej, włączającej różne kręgi mieszkańców, opartej na fundamencie idei deliberacji, debaty publicznej[6].[ct_divider]
3. Co proponuję?
• Reasumując, proponuję, aby władze Wrocławia zrealizowały:
- projekt myślenia o zrównoważonym, inteligentnym Wrocławiu, w postaci przygotowania [ct_headings level=”h4″]koncepcji zrównoważonego, inteligentnego Wrocławia, przygotowanej metodą szerokiej partycypacji mieszkańców[/ct_headings],
- realnej, systemowej współpracy z mieszkańcami Wrocławia, w tym zakresie.
Ad. 1. WIZJA ZRÓWNOWAŻONEGO, INTELIGENTNEGO WROCŁAWIA, przygotowana partycypacyjnie:
Proponuję:
- Przejrzeć zapisy dotyczące ZR w różnych wrocławskich dokumentach strategicznych i przygotować je w jasnym, prostym języku jako podstawę do dalszej debaty
- Przygotować obiektywne dane dotyczące różnych sfer funkcjonowania miasta, także w jasnym, prostym języku – jako zaplecze do konstruowania różnych koncepcji rozwojowych
- Przygotować materiały opisujące cele i założenia projektu: budowa koncepcji zrównoważonego, inteligentnego Wrocławia, przygotowanej metodą partycypacji mieszkańców. Powinna także powstać strona www do zarządzania projektem.
- Przeszkolenie urzędników miejskich, którzy powinni być łącznikami między UM, a mieszkańcami zaangażowanymi projekt
- Zaprosić do współpracy międzynarodowych ekspertów z różnych dziedzin z zakresu zrównoważonego rozwoju miast
Ad. 2. MODEL WSPÓŁPRACY Z MIESZKAŃCAMI
Proponuję:
- Najpierw wypromować projekt w mediach lokalnych
- Potem trzeba wypromować w UM miasta nowa filozofię: mieszkańcy są naszymi partnerami, najważniejszym zasobem, jaki posiada Wrocław, współpraca z nimi będzie stałym elementem rządzenia we Wrocławiu
- Wdrożenie cyklu bardzo kreatywnych warsztatów deliberacyjnych z różnymi grupami społecznymi, podczas których mieszkańcy opowiedzą o swoich odczuciach, wizjach, pomysłach dotyczących dobrego miasta do życia – Wrocławia ich marzeń
- Zorganizowanie kanałów informacji zwrotnych: Internet, call center, możliwość przesyłania filmów, debaty ad-hoc w przestrzeni miasta itp. którymi ludzie mogą przesyłać swoje pomysły i rozwiązania
- Przewidzieć projekty edukacyjne dotyczące zasad zrównoważonego miasta, zrównoważonego stylu życia itp.
W wyniku tych wszystkich działań powstaną zaczątkowe warunki do pracy nad wizją Wrocławia 21 wieku. Im szybciej zaczniemy pracę nad nią oraz im szybciej przejdziemy do modelu rozwoju opartego na głęboko przemyślanych, jasnych dla wszystkich Wrocławian zrównoważonych, inteligentnych założeniach, tym łatwiej jako miasto, z mniejszymi turbulencjami, przejdziemy do nowego, rodzącego się na naszych oczach paradygmatu cywilizacyjnego – paradygmatu współpracy społeczności lokalnych (miast) w harmonizowaniu ludzkiego świata ze światem natury.
W kolejnych artykułach przedstawię:
- Współczesne rozumienie zrównoważonego miasta oraz model miasta bionicznego
- Założenia projektu budowy WROCŁAWSKIEJ ZIELONEJ SIECI. Projekt ten mógłby być kolejnym kołem zamachowym w przekształcaniu naszego miasta w miasto zrównoważone.
[2] tzn. w aspekcie planowania rozwoju miasta poza bieżącymi problemami, z wykorzystaniem refleksji intelektualnej i wiedzy o światowych trendach
[3] Zob. więcej o zrównoważonym Hamburgu
[4] Zob. DANUTA STAWASZ, DOROTA SIKORA-FERNANDEZ, MACIEJ TURAŁA – Koncepcja smart city jako wyznacznik podejmowania decyzji związanych z funkcjonowaniem i rozwojem miasta. Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, nr 721, 2012.
[5] Poważnie traktowany ZR, dla odróżnienia od „zielonej ściemy” nazywam: rozwojem sustabilnym
[6] Metodologie i model takiej współpracy pokazaliśmy jako Fundacja Nowej Kultury na przykładzie projektu AktywujeMY Wrocław. Zob. więcej w zakłądce „Fundacja Nowej Kultury”.
Wrocławska POLITYKA Mobilności, nie strategia 😉 Poza tym – wiadomo – zgadzam się 😀
Olu, ale ta „polityka” to tez rodzaj strategii… a ja tu o strategiach właśnie piszę.. 🙂