Relacja z wizyty w pierwszym w Polsce sklepie bez opakowań 'Nagie z natury’ w Warszawie. Dla każdej osoby starającej się żyć bez śmieci to świat rodem z Alicji w krainie czarów…
Mojej wyprawie do sklepu „Nagie z natury” towarzyszył spory entuzjazm. Kiedy rok temu przeczytałam artykuł o „bezopakowaniowym” supermarkecie otwartym w Berlinie zazdrościłam jego mieszkańcom możliwości kupna wszelkich produktów spożywczych luzem, na wagę. Taki sklep zdecydowanie ułatwia życie wszystkim, którzy chcą ograniczyć produkcję śmieci bez nadmiernej logistycznej gimnastyki. Gdy dowiedziałam się, że podobne miejsce rozpoczęło działalność w Warszawie, przy najbliższej okazji wybrałam się tam z torbą wypełnioną pojemnikami.
„Nagie z natury” jest wprawdzie sklepem niewielkim, któremu daleko do miana supermarketu, ale za to świetnie zaopatrzonym w produkty roślinne. Jeśli liczycie na zakup nabiału czy mięsa to niestety zawiedziecie się, ale za to dla poszukiwaczy strączków, mąk i przypraw to istne eldorado. Nieco bazarowy klimat sklepu nie jest przypadkowy – właściciel, pochodzący z Hiszpanii, chciał nawiązać do popularnych na południu niewielkich, bogato zaopatrzonych stoisk z lokalnymi specjałami.
Bardzo spodobała mi się półka z przyprawami, których jest naprawdę duży wybór, oraz możliwość zakupu oleju i oliwy do własnych butelek. W sklepie są też jajka, miód oraz pieczywo (bardzo smaczny chlebek razowy!).Wszystkie produkty pochodzą z gospodarstw ekologicznych i są oznakowane tabliczkami z miejscem pochodzenia. Nic nie leżakuje na półce miesiącami, więc jest naprawdę świeże, zapach czipsów kokosowych, które kupiłam podczas pierwszej wyprawy roznosił się po całej kuchni. W sklepie cały czas pojawiają się nowości, nie wszystkie są wymienione na stronie internetowej. Ostatnio dodano do oferty np.: spirulinę i guaranę.
W workach stojących pod ścianami znajdziemy różnorodne odmiany soczewicy i fasoli, rozmaite mąki (także np.: z kasztanów), jest też kakao i karob, cukier (trzcinowy i kokosowy), sól, ryż w kilku kolorach, kasze i makaron. Są także słodkości do przyrządzania ciast i muesli: kandyzowane skórki owocowe, suszone owoce, wiórki kokosowe, orzechy czy kawałeczki czekolady. Każdego dnia tygodnia dostępne jest inne mleko roślinne. Myślę, że „Nagie z natury” to jedyny sklep w Warszawie, gdzie można niektóre z tych rzeczy zakupić na wagę, bez opakowań.
Produkty można nakładać samemu, w potrzebnej ilości, przy każdym są odpowiednie łyżki. Panie sprzedawczynie także chętnie pomogą, bez problemu ważyły moje pojemniki i napełniały je sklepowymi smakołykami. Jeśli zabraknie wam opakowań możecie skorzystać z dostępnych na półkach torebek papierowych, można też zakupić słoiki i butelki.
Jedyną rzeczą, która nie spodobała mi się w sklepie, były jednorazowe, foliowe rękawiczki. Jeśli łyżka od jakiegoś produktu jest nie kompatybilna z waszym pojemnikiem to można z nich skorzystać przy nakładaniu. Podczas moich zakupów poradziłam sobie jednak z problemem po prostu zamieniając opakowania. Być może w kilku przypadkach pomogłaby także zmiana podajników (np.: dystrybutory z kranikami na sypkie produkty), ale wtedy sklep potrzebowałby pewnie większego lokalu.
Super – bardzo chętnie wybiorę się do Nagich z natury! Przy okazji warto też wpadać do sklepu kooperatywy Spożywczej Dobrze w Warszawie przy ul. Wilczej 29a, gdzie również wiele produktów można kupić w wersji nagiej! 🙂
Elu, wspaniale! 🙂 Trzaba jednak pamietac, ze nawet bez dostepu do takiego zero-smieciowgo sklepu, mozna zyc prawie bez smieci, co czynie od wielu miesiecy. FYI, mieszkam we Wroclawiu. Na FB: https://www.facebook.com/ProjektZeroSmieci/?ref=tn_tnmn pisalam juz o Kooperatywie Dobrze, bardzo sie Ciesze w imieniu wszystkich bezsmieciowych Warszawiakow. Gdy odwiedze znowu Wawe, koniecznie bede musiala tam zajrzec 🙂 Serdecznosci,
Szkoda, że takich sklepów jest niewiele, bardzo niewiele. Owszem w marketach niektórych można znaleźć orzechy czy kasze i makarony na wagę, ale i tak trzeba załadować je do foliowego woreczka i dopiero wtedy zważyć. A na dodatek mam ogromne wątpliwości co do jakości tych produktów i ich świeżości. Może do samych bakalii nie bo szybko schodzą, ale makarony, kasze – przecież to łatwa pożywka dla moli spożywczych.
Staram się w sklepach nie brać foliówek, w sklepie pod moim domem, już się nauczyli by żadnych warzyw nie ładować mi w folie przy ważeniu, że wrzucam je luzem do kosza i tak samo później do mojej materiałowej torby. Zastanawiam się tylko jak zareagują, gdy przyniosę swój pojemnik i poproszę by do niego załadowali mi np. wędlinę krojoną na plasterki. Ja mięsa już nie jem, ale męża zmuszać na siłę nie będę, więc jeszcze co jakiś czas muszę kupić te kilka plasterków wędliny, czy pierś z kury.
Hej Bogusiu,
Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale w wiekszych miastach obok supermarketow sa jeszcze hale targowe/ bazary – takze tam mozna kupic wiele rzeczy luzem. Wystarczy sie rozejrzec…
Dla mola spozywczego nawet plastic nie jest przeszkoda, wiem co mowie… W szkle kasz czy makaronow jak dotad nie widzialam… :).
Powiem szczerze, ze gdy ide gdzies pierwszy raz z moimi pojemnikami – nie zastanawiam sie, jak zareaguja. Po prostu – tlumacze, co maja zrobic. Opowiadam tez, dalczego tak robie. Plus – Usmiech I pewnosc siebie… 🙂 I dziala… 🙂
Marzę o tym, by takie sklepy były wszędzie! Proste, genialne, ekologiczne i minimalistyczne.
Ja marzę o tym żeby coraz większa świadomość i zainteresowanie ludzi unikaniem plastiku zmusiło producentów to korzystania z opakowań w całości biodegradowalnych bo chyba to nie jest w XXI w niemożliwe z punktu widzenia technologii, a całkowicie ludzi obecnie w dzisiejszym świecie od opakowań nie odzwyczaimy. To samo dotyczy ubrań, rolnictwa, medycyny, produkcji żywności, emisji spalin i wszystkiego co nam obecnie szkodzi, a co możemy wyeliminować dzięki postępowi nauki ewentualnie łączenia jej ze starymi systemami.