Oto szereg refleksji na temat zachodniego i wschodniego postrzegania ekologii i zrównoważonego rozwoju. Okazuje się, że w niemal każdej dziedzinie życia, jesteśmy delikatnie mówiąc niezrównoważeni, a czy jest jakaś alternatywa? Są na świecie kraje w których zamiast toczyć wojny, pielęgnowano przyjaźń człowieka z naturą. Zajrzyjmy na drugą stronę kuli ziemskiej i sprawdźmy, jak oni to robią.[ct_divider]
C zęsto oskarża się Chiny o lekceważenie zasad ekologii, czyli za dużą emisję CO2 do atmosfery. Czy nie dopuszczamy takiej możliwości, że nasze rozumienie ekologiczności może być błędne? Co jeśli okaże się, że to my jesteśmy źli, a oni są dobrzy?
Cała orientalna filozofia – taoizm – opiera się na zrównoważeniu człowieka z naturą. Taoizm to tradycyjny chiński system filozoficzny i religijny. Podstawowa zasada taoizmu – wu wei – mówi o tym, że należy pozwolić rzeczom istnieć zgodnie z naturą, a zdarzenia mają biec tak, jak biec mają, bez wszelkiej ingerencji i narzucania czegokolwiek. Tak więc wszelka ingerencja w naturę i w ogóle w cokolwiek, jest minimalizowana, każdy ruch jest ostrożny, taki, aby nie zostawić śladu, bo każdy ślad, zmiana, są jak rany na cennej nieśmiertelnej przyrodzie.
Największą cnotą człowieka orientu jest zsynchronizowanie się, zjednanie z naturą. Dzięki współpracy, połączeniu się, oddaniu się matce naturze, można osiągnąć najwyższe szczyty, najlepszą efektywność, najmniejszym kosztem. Na przykład dzięki obserwowaniu techniki latania ptaków, możemy latać szybowcem. Lot hałaśliwym śmigłowcem jest dużym kosztem energetycznym, w pewnym sensie jest walką z siłami grawitacji, a lot szybowcem jest synergią, idealną harmonią, nie wymagającą spalania paliwa. Natura jest najlepszym ekonomistą.
Przykładem niedziałania, czyli nie szkodzenia, jest tradycyjna medycyna chińska. Polega ona na zapobieganiu chorobom, na ciągłym szukaniu stanu równowagi w organizmie, czyli pielęgnowaniu zdrowia. Największy wpływ na zdrowie ma sposób odżywiania. Medycyna orientalna skupia się na odpowiednim dobraniu diety, w drugiej kolejności stosuje się ziołolecznictwo, a dopiero w silnych przypadkach zaburzenia równowagi – akupunkturę.
Zrównoważony człowiek ma społeczny obowiązek dbania o siebie. Każdy posiłek na dalekim wschodzie jest przyrządzany wg wiedzy ludowej – filozofii pięciu przemian, czyli wiedzy o przemianie energii. W chinach mówi się, że jedzenie jest twoim lekarstwem, a lekarstwo jest twoim jedzeniem. Rytm podawania posiłków, sposób przyrządzania, wszystko jest zestrojone z rytmem ciała ludzkiego i rytmem natury. Mówią też, że jeść należy jedzenie. Czyli kawa, papierosy, słodycze, lody, chipsy, wszelkie używki nie powinny być jedzone, bo do jedzenia służy jedzenie. Wczesnym rankiem na skwerach w Tokio setki, a może tysiące emerytów wykonują ćwiczenia fizyczne QiGong. Zestawy ćwiczeń opracowywane przez kilka tysięcy lat, inspirowane obserwacją przyrody i zachowaniem zwierząt mają tak dobry wpływ na zdrowie, że od kilkudziesięciu lat stosuje się je również w chińskich szpitalach jako terapię.
TMO podkreśla jedność ciała umysłu i ducha oraz ścisły związek człowieka z przyrodą. Diagnoza pacjenta jest holistyczna, polega na obszernym wywiadzie i obserwacji pacjenta. Zamiast badać konkretne narządy i poszukiwać w nich symptomów choroby, lekarze szukają wzajemnych związków i oddziaływania między symptomami i organami. Organizm funkcjonuje jako całość, jeśli jakiś element jest zaburzony, to cały organizm choruje, zarówno fizycznie, duchowo jak i umysłowo.
„Do czasu rewolucji komunistycznej w 1949 roku Chiny znajdowały się pod silnym wpływem kultury zachodniej i tradycyjna medycyna chińska nie była stosowana. Poważny kryzys zdrowotny społeczeństwa doprowadził do tego, że reżim komunistyczny wrócił do tradycyjnych praktyk medycznych.” Kenneth R. Pelletier
Naturalna medycyna nie jest chińskim wynalazkiem, również w Europie niegdyś byli znachorzy i wiedźmy (kobiety wiedzące – mądre), ale u nas ta wiedza ludowa nie rozwinęła się i nie była przekazywana z różnych przyczyn. W Chinach natomiast nieustannie rozwija się już od 3 tysięcy lat.
Po chińsku wu wei znaczy „niedziałanie”. Jest to działanie w niczym niesprzeczne z naturą i jej prawami. Oto najpiękniejsza definicja budynku pasywnego, biernego, zrównoważonego. Dom który „nie działa zbędnie”, nie pali jeśli nie jest to konieczne, nie wentyluje mechanicznie, jeśli można naturalnie, nie oświetla się sztucznie jeśli może naturalnie, dom który nie jest ponad miarę duży, ponad miarę drogi, tylko taki, który jest niezbędny. To co zbędne, tak jak w świecie przyrody, jest odrzucane – minimalizm.
Wyśmiewane i nierozumiane Feng Shui nazywa się inaczej nauką o harmonii przestrzeni, ale ja wolę określić Feng Shui jako wiedzę ludową o higienie przestrzeni i energooszczędności. Dlaczego? Bo gdyby wgłębić się w tą naukę dochodzimy do takich samych wniosków, do których dochodzimy projektując budynek zrównoważony za pomocą audytu energetycznego oraz optymalizacji kosztowej inwestycji. Ogólnie przyjęte za prawdziwe stwierdzenie, że domy pasywne albo ekologiczne, czy zrównoważone, są za drogie, jest po prostu błędne.
W feng shui najważniejsza jest zwartość. Aby to w końcu zrozumieć i utrwalić, musimy sobie uświadomić, że kształt przestrzenny – zwartość jest podstawą wszelkiego bytu. Pomyślmy o stadzie, o mieście, o państwie, o partii politycznej. Współczynnik kształtu jest absolutnie najważniejszym czynnikiem w energooszczędności.
Kolejne priorytety Feng Shui to ład, symetria, harmonia, równowaga. Oczywiste? Tak – w architekturze wernakularnej (ludowej) można właśnie zaobserwować zwartość, symetrię, ład itd. Wszyscy kochamy tradycyjne Polskie Dwory, ale nie zdajemy sobie sprawy z tego co było i jest istotą pięknego dworu. Otóż właśnie harmonia przestrzeni, prostota i projektowanie pod kątem energii – piec ulokowany w centrum, zwartość, podział na strefy termiczne, zorientowanie na południe, przejściowe pokoje pozwalające na przepływ powietrza (energii), ruch (energii) dookoła centrum. To są cechy przestrzeni, o których podświadomie wszyscy wiemy, że są dobre. Feng Shui właśnie o tym naucza i rozwija tą wiedzę. Traktuje o przepływie energii w budynku, czyli o tym, co my byśmy dzisiaj nazwali mechaniką płynów. To do czego my używamy animacji komputerowych, już setki, a może tysiące lat temu zostało opisane w Feng Shui. Na dodatek zostało opisane pięknie – dobra energia przemieszcza się falując jak latający smok lub spiralnie jak spadający liść, zła energia pędzi prosto jak strzała. Spójrzmy na zrównoważony biurowiec Swiss-Re zaprojektowany przez Foster & Partners w centrum Londynu. Opływowy kształt zmniejsza zawirowania wiatru, spiralne zielone, wentylujące atria sprawiają, że budynek jest równomiernie naturalnie wentylowany niezależnie od tego, z której strony wieje wiatr. Budynek był projektowany za pomocą oprogramowania, którego używano do projektowania samolotów. A więc użyto matematyki, aby znowu dojść do oczywistej prawdy, że z przyrodą nie warto walczyć, warto współpracować.
Stara nauka mówi o tym, że masie – materii powinna towarzyszyć pustka, czyli coś ponadmaterialnego – duchowość. Natomiast nasza zachodnia nowa nauka, mówi o tym, że zrównoważony budynek powinien posiadać przestrzeń buforową, albo przestrzeń do wentylacji naturalnej – podwójne wentylowane fasady, wewnętrzne atria, ogrody zimowe. Bezcenna pustka nie tylko zachwyca i daje odpoczynek, również w znacznym stopniu poprawia klimat wewnętrzny obiektu, jego bezwładność cieplną, wilgotnościową oraz czystość powietrza. Duch i oddech stają się powiązane, uduchowienie przestrzeni, jej jakość, stan zrównoważenia wpływają na jakość życia człowieka. Jednak nam ludziom Zachodu nie da się tego przetłumaczyć dopóki nie przeliczy się na kilowatogodziny i złotówki. Dwukondygnacyjny salon to mniejsza powierzchnia użytkowa, czyli gorsza wartość deweloperska. Jak to jest, że w Japonii, gdzie jest mało terenu, który jest potwornie drogi, ludzie w swoich domach planują przestrzeń na wewnętrzne ogrody. Tak – miejsce na drzewko jest ważniejsze od miejsca na kolejną szafę. Bo równowaga w życiu jest wyznacznikiem jakości życia, a to jest ważniejsze od złotówek odniesionych do metrów kwadratowych.
,,Przed wprowadzeniem mechanicznych systemów ogrzewania, chłodzenia, wentylacji i klimatyzacji to klimat, a nie wygląd czy styl, decydowały o kształcie budynku. Komfort osiągano przy pomocy środków pasywnych i elementów architektonicznych projektu. Jednak wraz z upowszechnieniem nowych technologii, architektów przestały ograniczać takie względy jak konieczność zapewnienia, by do wnętrza budynku docierało dużo światła dziennego, czy żeby był on ciepły zimą i nie nagrzewał się zbyt mocno latem. Odkąd komfort mogą zapewniać systemy grzewcze, wentylacji i klimatyzacji oraz sztuczne oświetlenie, architekci nie muszą zważać na wcześniejsze ograniczenia przy projektowaniu budynków. Technologie te zapoczątkowały rewolucję architektoniczną. Wolni od ograniczeń architekci zaczęli projektować budynki biorąc pod uwagę jedynie względy estetyczne, by potem przekazywać koncepcje projektantom systemów grzewczych, wentylacji i klimatyzacji, którzy mieli „dopasowywać” urządzenia potrzebne to zapewnienia komfortowych warunków klimatu wewnętrznego. Proces projektowania, w którym wcześniej brano pod uwagę wszystkie aspekty planowania jednocześnie, stał się procesem liniowym, podzielonym na dziedziny. W rezultacie zaczęły powstawać budynki nie dopasowane do lokalnych warunków klimatycznych. Rozwijano złe koncepcje projektowe, czego efektami były: daleka od optymalnej charakterystyka energetyczna tych budynków, wysokie koszty eksploatacyjne i negatywne oddziaływanie na środowisko.” Fragment zaczerpnięty z pracy P. Heiselberga
Holistyczne projektowanie architektoniczne i holistyczną naturalną medycynę podzielono na dziedziny – pokawałkowano i uśmiercono. Świadomość architektoniczna i wiedza o energochłonności przestrzeni zanikła. Świadomość swojego ciała, ducha, zdrowia, jedności z przyrodą, straciliśmy – uśmierciliśmy ją farmakoterapią i inkwizycją. Rozwój nigdy nie powinien negować mądrości pradziadków. Drzewo, które szybko rośnie ku górze, a nie rozwija korzeni – przewróci się. Nie potrzebujemy już więcej rewolucji. Potrzebujemy tylko stałego zrównoważonego rozwoju. Prawdopodobnie nigdy nie będziemy tak bliscy naturze jak ludzie z dalekiego wschodu, ale może już dziś będziemy bardziej zorientowani.
Najbardziej bolace jest to, ze i kraje azjatyckie, najczesciej zafascynowane zachodnia kultura lub industralizmem, odchodza od tradycyjnej madrosci, filozofii… Przykladem sa przemyslowe, walczace z przyroda i jednostka, Chiny. Ale i Japonia – pod magia amerykanskiego konsumpcjonizmu – potrafi planowo niszczyc swoja tradycyjna kulture i architekture. Czytalam kiedys niezwykla ksiazke Alex’a Kerr’a „Japonia utracona” – ktore oskarzala Japonczykow o kierunek rozwoju niszczacy istote japonskiej kultury…
JG