W Elblągu, 31 marca 2014 roku odbyła się konferencja pt. „Zagrożenia dla rozwoju turystyki Elbląga i Mierzei Wiślanej wynikające z lokalizacji elektrowni wiatrowych na Żuławach Wiślanych”. Wydarzenie było bardzo intensywne. Czynny udział brali nie tylko naukowcy, samorządowcy, organizacje pozarządowe i politycy, także mieszkańcy, bezpośrednio dotknięci wpływem farm wiatrowych.
O kazuje się, że szkody, które czynią farmy wiatrowe są ogromne. Negatywny wpływ ultradźwięków na zwierzęta i ludzi już został zbadany, a spadek wartości pobliskich nieruchomości jest oczywisty. Nie tylko dżdżownice, nornice i ptaki uciekają, także ludzie opuszczają swoje domy, ze względu na uciążliwość mieszkania w pobliżu wiatraków. Wrażliwe dzieci narzekają na nudności, bóle głowy i rozdrażnienie. Naukowcy to potwierdzają i wymieniają szereg innych już potwierdzonych skutków zdrowotnych.
Ultradźwięki powodują, że zwierzęta hodowlane jedzą więcej, a mniej przybierają na wadze. We krwi mają większą zawartość kortyzolu – hormonu stresu. Zachowują się nietypowo – gęsi cały czas trzymają się w zbitej grupie, zgromadzone w narożniku, zamiast biegać swobodnie po w wybiegu. Ucieczka wszelkich żyjątek podziemnych powoduje szybkie wyjałowienie ziemi
– mówi prof. dr hab. Jan Mikołajczak (pracownik naukowy Uniwersytetu Techniczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy, Katedra Żywienia Zwierząt i Gospodarki Paszowej, badacz m.in. wpływu elektrowni wiatrowych na zachowanie się zwierząt i ptaków).
Wyeksploatowane wiatraki (w Polsce stawia się stare 25-letnie wiatraki, których już nikt nie chce eksploatować na zachodzie) często się zapalają, a iskry są niesione wiatrem na duże odległości. Sople lodu które powstają na śmigłach lub nagromadzone ptasie odchody mogą być wyrzucane z prędkością 90 m/s na odległość nawet 700 m!
– mówi prof. dr inż. Grzegorz Pojmański (pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, Wydział Fizyki; specjalista w zakresie zagrożeń związanych z eksploatacją turbin wiatrowych).
W Polsce już dwukrotnie złamało się śmigło, raz odleciało na odległość 500 m! Ruchoma część wiatraka nie podlega żadnemu nadzorowi. Nadzór budowlany zajmuje się tylko fundamentem i słupem.
Zagraniczny inwestor nie dość, że wykorzystuje bezwartościowe na zachodzie zużyte wiatraki to jeszcze dostaje za to dopłaty z budżetu Państwa – za równo za postawienie wiatraków jak i za produkcję prądu. Kapitał jest w całości wyprowadzany z Polski, a u nas pozostaje tylko zniszczony krajobraz i wzrastające ryzyko, że coś się zepsuje.
Indywidualne wiatraki są jak najbardziej pożądane, ale nie ogromne zagraniczne farmy, które są nieefektywne w naszym klimacie, są obce naszemu krajobrazowi i naszej kulturze.
Przykładowo w Kwidzynie jest przepiękny zabytkowy wiatrak, który kiedyś zasilał całą stadninę Miłosna – to jedno z piękniejszych miejsc w Polsce. Niezależna energetycznie Stadnina Koni powstała w latach 1907 – 1910.
Jednym z najbardziej wyróżniających się budowli w całym kompleksie architektonicznym jest wieża ciśnień wraz z wiatrakiem. Dzięki niemu, to oddalone od miasta osiedle było zaopatrzone we własny prąd i wodę. Woda zdatna do picia doprowadzana była do wieży przy pomocy pomp ze studni o głębokości 26 m. Napędem pompy był silnik napędzany wiatrakiem mającym średnicę 8,5 m, stojącym na platformie wieży wodnej. Na okres bezwietrzny rezerwą był silnik spalinowy, który oprócz zasilania pompy głębinowej służył też jako prądnica. Urządzenia zaprojektowano tak, by równocześnie można było pompować wodę i wytwarzać prąd.
Wieża jest przykładem zintegrowanej, bioklimatycznej architektury. Reprezentuje formę dla energii.
Wiatraki TAK, ale indywidualne, rozproszone i dopasowane do skali krajobrazu i do kontekstu kulturowego. Ponad wszystko najpierw musimy zmniejszyć zużycie energii w ogóle poprzez zoptymalizowaną termomodernizację.
Słyszy się liczne oskarżenia, że farmom wiatrowym sprzeciwiają się ekoterooryści, albo lobby węglowe, albo ciemny nic nie wiedzący lud. To nie prawda. Właśnie ludzie świadomi, naukowcy i znawcy polskiej kultury są przeciwko. To konserwatorzy zabytków (krajobraz też może być zabytkiem), architekci i planiści projektujący na wsiach i w miastach. Lobby antywiatrakowe to żadne lobby, tylko samorządy lokalne, mieszkańcy których bezpośrednio dotykają konsekwencje – aktywiści kochający swój krajobraz, np. Koalicja Stowarzyszeń Bezpieczna Energia albo Stowarzyszenie im. Tadeusza Reytana, to oni zorganizowali konferencję we współpracy z samorządem miasta Elbląg.
Inicjatywa jest oddolna, czysto obywatelska. Te zgrupowania mówią tak energetyce rozproszonej i nie psuciu zabytkowego krajobrazu Żuław.
Unikatowy w skali światowej krajobraz Żuław powstawał tytaniczną pracą ludzkich rąk. Wcześniej na tym terenie były tylko bagna i mokradła. Krajobraz został wyrwany naturze i w całości jest dziełem cywilizacji
– mówi prof. dr hab. Maria Lubocka-Hoffman (pracownik naukowy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Katedra Architektury Krajobrazu i Agroturystyki, wieloletni konserwator zabytków, specjalista ds. krajobrazu kulturowego).
Teren był osuszany za pomocą rowów melioracyjnych, kanałów, wałów przeciwpowodziowych, wierzb, ale także dzięki wiatrakom. Powstał osobny typ wiatraka żuławskiego – żuławski wiatrak czerpakowy.
Koźlak był najpopularniejszym i najprostszym typem żuławskiego wiatraka odwadniającego. Jego nieduży budynek roboczy, o bryle zbliżonej do sześcianu, był osadzony na drewnianej lub ceglanej podmurówce i obracany do wiatru. Wiatraki czerpakowe stawiano nad kanałami wyposażonymi w odpowiednie śluzy. Rynny śluz były nieco szersze od łopat koła. Tymi rynnami wirujące czerpaki przepychały wodę do sąsiadującego z wiatrakiem wyższego akwenu. W okresach susz koła wirowały w kierunku odwrotnym. Z odwadniających stawały się nawadniające.
W 1945 roku niemieckie siły zbrojne wysadziły w powietrze wały i wszystkie żuławskie wiatraki zostały zalane i zniszczone.
Jestem mieszkanką Żuław i wiem, że tutaj ulokowane farmy wiatrowe prawie nigdy nie działają. One po prostu stoją, czasami któryś wiatrak się kręci, albo kilka z nich, ale przecież każde dziecko wie, że kiedy produkują prąd powinny kręcić się w równym rytmie, a kiedy są wyłączone, poruszają się bezwiednie i chaotycznie. Byłam też kiedyś w Holandii, jechałam pociągiem i przez całą godzinę aż po sam horyzont było widać tylko farmy wiatrowe, wszystkie – tysiące wiatraków – kręciły się i były zsynchronizowane. Tam to działa!
W Holandii wiatraki lokuje się 3 km od najbliższej zabudowy i 8 km od krajobrazu chronionego.
Polska ma swoją specyfikę przestrzenną – składa się z dużej ilości małych gospodarstw rolnych. Właśnie tą specyfikę, tą polskość trzeba uszanować. Całe to zamieszanie ze zrównoważonym rozwojem opiera się właśnie na szacunku do kontekstu kulturowego i bioklimatycznego.
Bez zachowania tożsamości miejsc nie ma sustensywnego rozwoju!
Nie tylko Żuławy były utkane małymi, pięknymi wiatrakami.
Jak wynika ze stosunkowo dokładnych rejestrów w Polsce w XVIII w było ok. 20 tysięcy wiatraków. Często występowały one w dużych grupach – przykładowo na obrzeżach Leszna odnotowano istnienie aż 92 obiektów.
W czasie tym młyny wietrzne konkurowały z wodnymi, lecz w XIX wieku na skutek regulacji rzek, nieumiejętnej melioracji w całej Polsce ilość wiatraków znacznie się zwiększyła. Również zniesienia w państwie pruskim przymusu mlewa (1808 r.) przyczyniło się do zwiększenia ilości wiatraków. Trwało to do początku XX wieku, kiedy konkurencyjność maszyn parowych zaczęła wypierać napęd siły wiatru.
Polacy nie chcą, aby w krajobrazie dominowały fabryki, chcą małych przydomowych i przyzagrodowych instalacji – demokracja prosumencka! Polacy kochają wolność, niezależność i piękno, każda forma dominacji jest nienawidzona – wiatrowe farmy mocno ingerują w krajobraz, zawłaszczają go i dewastują. Zamiast niszczyć naszą kulturę dbajmy o nią, rewitalizujmy i odbudowujmy wernakularne wiatraki. Tym istniejącym przywróćmy dawne funkcje. Współczesne instalacje projektujmy w ludzkiej, szanującej skali.
Moi dziadkowie mieli młyn z kołem wodnym i prądnicą. Zauważam ze kiedysto my szukalismy wwalorów przyrody. Teraz kupujemy działkę i chcemy wokol zmieniać krajobraz. Ktos kupujr dzialke q dolinie a chce mieszkacbna wZgórzu i jeżdżą wywrotki piachu od rana do nocy