Zamiast zabawowego selfie z bananem (co jest wszak formą samo-promocji, a nie prawdziwym wsparciem \ rozwiązaniem problemu…) przedstawiam wam mój miksowy artykuł dot. sztuki współczesnej (sprzed paru lat – ale jeszcze bardziej aktualny).
Zamiast zatem banana – kilka myśli dot. sztuki współczesnej.
– Nie mówię w ogóle o akcie zdejmowania jakichś dzieł i chowania ich, bo rzekomo „są nieprzyzwoite” – to barbarzyństwo nie warte wspominania. Ja bym spytał – czy to dzieło Natalia Lach-Lachowicz w ogóle powinno trafić do muzeum?
– Zanim na to odpowiem – trzeba zbudować ogólny obraz sztuki nowoczesnej (może nie wszyscy wiedzą, ale przyłożyłem do niej kiedyś swoją rękę).
Sztuka ta – SYSTEMOWO – straciła swój sens gdzieś koło połowy lat ’50 XX w. Tzn. kiedy na stałe stała się dominującym nurtem we wszystkich krajach rozwiniętych (w PL gdzieś w latach ’60). Pamiętajmy, że wywodzi się ona ze sztuki awangardowej, która była szpicą modernizmu kulturowego. Jej celem było obalenie dawnego modelu funkcjonowania sztuki – opartego na akademiach, zinstytucjonalizowanej estetyce, kulcie piękna i artysty – geniusza, który tworzy unikalne przejawy tegoż (piękna), co ma wyjątkową wartość estetyczną (oficjalnie), i finansową (nieoficjalnie).
– Gdy sztuka awnagardowa stała się mainstreamem w galeriach i muzeach – straciła swój systemowy sens, bowiem – tak naprawdę – nie wypracowała ona jednoznacznie pozytywnego programu artystyczności, który miałby zastąpić dawną sztukę akademicką. W istocie nie obalono muzeów, galerii, marszandów, kuratorów itp. A już tym bardziej – świata komercji sztuki. Przeciwnie – rozwinął się on jak nigdy dotąd. Obalono dawne, ale nie wypracowano naprawdę nowego. Świat sztuki zawisł w pół drogi, na między-pozycjach…
– Od tego czasu sztuka ta jest w paradoksalnej sytuacji – walczy nadal o wolność kreacji (co sprowadza się do tego, że jakikolwiek gest artysty musi być dopuszczalny); o rozszerzanie mediów przekazu sztuki („wszystko jest sztuką”) – a przecież już pierwszy gest fundujący tą sztukę (symbolicznie wystawienie pisuaru Duchampa) był zarazem (prawdziwie twórczym) gestem ostatnim ! Innymi słowy, sztuka ta walczy nadal z nieistniejącymi wrogami, nie umiejąc naprawdę radykalnie ukształtować KREATYWNOŚCI PO-SZTUCE.
– W mojej wizji – powinien to być świat kreatywności demokratycznej, wspólnotowej, w której – w nowych miejscach lokalnej kreatywności (które zastąpią galerie itp.) – ludzie uczą się być kreatywni: eksperymentują z materiami świata, swoimi życiami, badają swoje ciała, relacje międzyludzkie i problemy świata, w którym żyją itp. – i wyrażają to gestami twórczymi, ale bez żadnych pretensji do geniuszu, wartości estetycznej, a tym bardziej komercyjnej… kryterium jest jedynie ich własny kontekst doznań, „sobość” (i to jest – wg mnie – ukryty kod dążeń sztuki awangardowej \ nowoczesnej od 100 lat).
– A teraz co do „banana” – to nic nie znaczące dziełko („sztuka konsumpcyjna”). Miało doraźny sens w 1974, gdy nie było w sklepach bananów i gdy banan miał szanse być rodzajem pożądliwego fetysza (w tym nawet seksualnego). Ale dzisiaj..? Jest już nieaktualne, całkowicie infantylne – cóż może nam powiedzieć np. o świecie mega-konsumpcji, której codziennie doświadczamy..? O jego naiwnej seksualności nawet nie wspominam, bo to poziom fantazji gimnazjalistów… Niestety, ale faktycznie nie wytrzymuje próby czasu i warto je schować – bardziej utwierdza stereotypy, niż je obala (szczeg. zob. artykuł).
– Jeszcze raz – mówię o tym od jakichś 20 tal – POTRZEBUJEMY NAPRAWDĘ NOWEJ NOWEJ SZTUKI, a właściwie aktywności twórczej PO-SZTUCE. Gdy upadł model sztuki akademickiej, wyczerpała się zarówno awangarda, jak i neoawangarda, transawangarda, postmodernizm (a post-postmodernizm jest bzdurą!) – W SFERZE KULTURY – jak w mało której – POTRZEBUJEMY RADYKALNEGO PROGRESYWIZMU…