19. 03. 2024

Nowe artykuły:
Wrocław „miasto spotkań” – skończmy z mitami, pora na autentyczną promocję…

Wrocław „miasto spotkań” – skończmy z mitami, pora na autentyczną promocję…

Jedną z najbardziej zaniedbanych sfer funkcjonowania polskich miast jest ich promocja. Miasta wydają na nią setki milionów, a najczęściej budują zamiast marek opartych na trwałej reputacji, krótkookresowe wizerunki, oparte na drogich, niespójnych kampaniach reklamowych. W działaniach tych prawie w ogóle nie uczestniczą mieszkańcy, dlatego prawie zawsze zarządzający miastami głoszą swoje hasła, a ludzie rzadko utożsamiają się z nimi. Taka budowa „marek” miejsc nie przyczynia się do budowy lokalnej tożsamości lub buduje tożsamość zmitologizowaną. Artykuł odwołuje się do sytuacji Wrocławia, który jest jednym z prekursorów tej przestarzałej już obecnie formy promocji. Autor wzywa zarządzających miastem oraz samych Wrocławian do stania się prekursorami w radykalnie innej formie promocji – promocji partycypacyjnej. 

Tezy dotyczące Wrocławskiej promocji.

1. Wrocław[1] znany[2]jest w Polsce ze skutecznej i głośnej promocji. Często wymienia się nasze miasto jako wzór pomysłowego i skutecznego budowania marki. Wiele osób pamięta, że Wrocław jako pierwszy zaczął ubiegać się o organizację wielkich imprez o znaczeniu światowym: Expo (nie udane), Euro, Europejska Stolica Kultury 2016, World Games 2017 – udane. Znane są także wrocławskie kampanie medialne: zapraszanie Polaków z Londynu do powrotu, zapraszanie maturzystów z Polski i z krajów wschodnich do przyjazdu na studia do naszego miasta; reklamy TV w BBC. CNN i innych mediach światowych.

2. Wszędzie przedstawiamy się jako „miasto spotkań”. Dlaczego? Określenie to, czyli slogan promocyjny, wziął się z wypowiedzi papieża Jana Pawła II podczas Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu, w 1997, gdzie powiedział: Wrocław „Jest poniekąd miastem spotkania, jest miastem, które jednoczy”. Władze Wrocławia podchwyciły to sformułowanie, i odtąd stało się ono podstawą wrocławskiej koncepcji promocji. A slogan w uproszczonej postaci przedstawiany jest we wszystkich materiałach promocyjnych miasta.

3. Czy ma to jednak sens? Czy są podstawy, abyśmy na takiej koncepcji budowali markę Wrocławia?  Aby odpowiedzieć na takie pytanie trzeba zrozumieć, na jakich zasadach buduje się promocję terytorialną – markę miejsc. Jest to proces bardzo złożony[3], ale jego ogólna zasada jest prosta: chodzi o znalezienie oryginalnego aspektu lokalnej tożsamości i przełożenie jej na adekwatną formę wyrazu: styl i narzędzia komunikacji przekazu marki, atrakcyjną formę wizualną oraz konkretny zestaw produktów promocyjnych – wszystko razem spójnie skomponowane. Przy czym tożsamość lokalna jest swoista wypadkową różnych cech miasta: dominujących wartości, postaw (sposobu patrzenia na świat); jakości życia w mieście, jego swoistego „klimatu”; cech przestrzeni (architektura, parki itp.), znanych wydarzeń (obecnych i przeszłych), znanych ludzi (którzy żyją lub żyli w danym miejscu), klimatu gospodarczego, kulturowego i wielu innych cech. Ważne, aby wykorzystywana w promocji tożsamość (jej element) była autentyczna, a nie wyssana z palca oraz interesująca dla potencjalnych odbiorców marki, a także konsekwentnie w działaniach miasta wykorzystywana.

4. I tu rodzi się pytanie: czy my Wrocławianie mamy faktyczne podstawy do tego, aby przedstawiać się światu jako „miasto spotkań”? Najbardziej zaawansowany dotąd dokument omawiający tę kwestię, Strategia „Wrocław w perspektywie 2020 plus” (dalej: „Strategia”) tłumaczy, iż sformułowanie to oznacza miasto: „wymiany idei, dóbr i usług” oraz zapewniające „życzliwą interakcję różnych kultur i poglądów”? Wiąże się z tym zatem bycie miastem wielokulturowym, a co za tym idzie otwartym, tolerancyjnym, przyjaznym wobec własnych mieszkańców oraz przyjezdnych.

5. Wielu autorów z zewnątrz oceniających tak rozumiany sens naszej tożsamości[4], ale także niektórzy wrocławscy socjolodzy [5] zauważają jednak, że – obiektywnie patrząc – my, Wrocławianie, nie jesteśmy ani bardziej tolerancyjni, ani otwarci na świat, stanowimy bowiem monolityczną grupę etniczną dopiero wstępnie się różnicującą pod względem kulturowym i pod względem praktykowanych stylów życia. Kilka ostatnich wydarzeń jednak w naszym mieście, np. stosunek władz do bezdomnych Romów, a także liczniejsze, niż w innych miastach ekscesy kiboli i narodowców mogą wskazywać, że jest gorzej, niż myślimy. Tak czy inaczej, autorzy Ci sugerują, że głoszona wszem i wobec nasza wyjątkowa wielokulturowość, otwartość i tolerancyjność – to nasz lokalny mit.

6. W innym artykule[6], autor dokonał bardziej wnikliwej oceny zasobów, które mogłyby być podstawą dla koncepcji „miasta spotkań”, np. ilości przyjeżdzających do nas turystów, jakości naszych atrakcji turystycznych, jakości naszych wydarzeń kulturalnych i sportowych, bazy hotelowej, oferty targowej i innych parametrów mogących być faktyczną podstawą dla budowania promocji wokół miasta jako swoistego „łącznika”, miejsca „wymiany idei, dóbr i usług”. Okazało się, że nie mamy ani jednej dziedziny, w której zajmowalibyśmy czołowe miejsce w Polsce. Innymi słowy, mamy zasoby może nieco powyżej przeciętnej, ale z pewnością nie uprawniające do głoszenia o Wrocławiu, że dokonuje się w nim jakaś wyjątkowa „wymiana” i „interakcja”. Natomiast, patrząc przez pryzmat faktów (ale i zakorzenionych w Polsce stereotypów), istnieją w Polsce miasta, które mogłyby o sobie powiedzieć, że są miejscami „spotkań” i „wymiany” zasobów na znacznie silniejszych podstawach, niż my. Np. Kraków – miejsce spotkań turystów i miłośników kultury; Warszawa – spotkań biznesu i konferencji biznesowych, Poznań – spotkań targowych itp.

7. Musimy więc wyciągnąć takie wnioski:Wrocław zatem dotąd wydał grubo ponad 100 mln na swoją promocję. Tymczasem – z profesjonalnego punktu widzenia – nie zbudowaliśmy prawdziwie silnej i rzetelnej marki, ta bowiem opiera się na długofalowej reputacji[7], a raczej doraźny wizerunek, oparty na medialnym rozgłosie. A na dodatek, sam ten wizerunek nie jest autentyczny, bo za koncepcją „miasta spotkań” nie stoi żadna głębsza treść, jedynie zlepek kilku pomysłów promocyjnych[8]: oferta rozrywkowa, edukacyjna, przekaz o dynamizmie gospodarczym, wielkich wydarzeniach itp[9]. Trudno tu doszukać się jakiejś głębszej, strategicznej myśli, która byłaby naprawdę oryginalna, tzn. właściwa tylko dla (współczesnego) Wrocławia, a do tego spójnie i inteligentnie – w perspektywie ważnych trendów światowych – obmyślana.

8. Twórcy koncepcji Wrocławia jako „miejsca spotkań” pomylili Breslau z Wrocławiem. W istocie nie mamy dzisiaj żadnych elementów realnej tożsamości, które mogłyby być mocną podstawą dla głoszenia tej koncepcji i budowania na niej odpowiedzialnej promocji naszego miasta (prowadzącej do autentycznej reputacji).

  • Koncepcja ta została przyjęta doraźnie, pod wpływem chwili w 1997 roku (przemówienie papieża) i do dzisiaj nie została profesjonalnie opracowana, bowiem Wrocław do dzisiaj nie ma całościowej Strategii Promocji, która budowałaby oryginalny sens (DNA marki) dla tego sloganu, a także narzędzia spójnej promocji.
  • Koncepcja „miasta spotkań” nie została przedyskutowana lokalnie. Po prostu władze miasta (Biuro Promocji) narzuciło ja arbitralnie bez patrzenia na to, czy Wrocławianie identyfikują się z jej założeniami.

9. Przywoływana tu „Strategia” głosi też, że Wrocław powinien być miastem, „od którego warto się uczyć”. Być może – w aspekcie promocji – można się było wzorować na Wrocławiu jakieś 10 lat temu, ale dzisiaj praktykowany przez nas model promocji jest już całkiem przestarzały. W kontekście toczących się w skali ponadlokalnej (światowej) przemian, dyskusji, rozwoju, związanych, przykładowo[10], z „odzyskiwaniem” miast przez „zwykłych” mieszkańców, formami partycypacji i deliberacji społecznej (tym, co nazywa się „community development”), przekształcaniem miast w miejsca na miarę potrzeb ich mieszkańców („miasta dla ludzi”, „miasta przyjazne do życia”), a nie tylko dla wielkiego biznesu i handlu, realiami wdrażania w codziennej praktyce zasad zrównoważonego rozwoju, czyli faktycznego partnerstwa między samymi ludźmi oraz harmonii między ludźmi i naturą. Otóż, w tej perspektywie nasze przekazy, że jesteśmy „miastem spotkań”, bez pokazywania całościowej koncepcji, która miałaby z tego wynikać, bez stałej wykładni sensu, który byłby w sposób konsekwentny rozwijany, w świetle ważnych w skali międzynarodowej tematów, trendów i problemów – są tylko mnożeniem szumu informacyjnego, który wcale nie buduje (silnej) marki. A na dodatek, nasze przypadkowe przekazy dotyczące Wrocławia udowadniają, iż jesteśmy na bardzo początkowym stadium sztuki budowania promocji miast oraz, że intelektualnie zajmujemy się marginalnymi problemami w stosunku do problemów centrów europejskich.[11]

10. Wrocław jest, co do wielkości, 31 miastem w Europie, marzyłoby mi się, żeby jego reputacja odpowiadała co najmniej tej pozycji. Nie ma jednak szans na taki skok naszego znaczenia[12], o ile będziemy się trzymali przestarzałych rozwiązań; jak świetnie wyraża to Strategia „Wrocław w perspektywie 2020 plus”, nie ma co myśleć o prawdziwym rozwoju, o ile nie zechcemy porzucić imitację i przenieść się do oryginału, czyli – jak to rozumiem – o ile nie wzniesiemy się na poziom naprawdę odważnego myślenia, w duchu miasta „świadomie i zdecydowanie odpowiadającego na wyzwania przyszłości” („Strategia”). Dopiero to pozwoli nam – mam na myśli wszystkich Wrocławian – odnaleźć autentyczną, współczesną tożsamość, na bazie ciekawego pomysłu co do ogólnego rozwoju naszego miasta[13]. Aby tak jednak było musimy zdecydować się na porzucenie komunikowania mało spójnych banałów, na rzecz inteligentnego przedstawiania w komunikacji naszych oryginalnych odpowiedzi na kluczowe wyzwania cywilizacyjne, przed którymi stoją dzisiejsze miasta. Co ciekawe, bardzo interesująco wyzwania te przedstawia przywoływana tu „Strategia”[14].

11. Pierwotnie chciałem w tym miejscu przedstawić kilka swoich pomysłów wokół nowej wizji marki naszego miasta, ale przewrotnie pomyślałem, że może pora na pierwszy akt naprawdę oddolnego i autentycznego praktykowania „miasta spotkań”, i to w duchu miasta „odważnego i odpowiedzialnego”. Tym razem powinno chodzić o „spotkania” w odniesieniu do kontekstu wewnętrznego, czyli budowania promocji miasta przez pozyskanie przychylności i dużego zaangażowania społeczności mieszkańców, czyli wejście na nową ścieżkę – promocje partycypacyjną.

12. Dlatego zamiast forsować moje pomysły – proponuję: jako pierwsi w Polsce – zróbmy cykl szerokich konsultacji społecznych, na których sami Wrocławianie wypracują założenia, na których powinna opierać się promocja naszego miasta. Nie chodzi mi jednak o standardowe konsultacje, tzn. wyłożenie w jakimś małym biurze w godzinach pracy karteczki z kilkoma pomysłami… Chodzi mi o naprawdę kreatywne, dobrze zorganizowane, masowe warsztaty partycypacyjnego planowania przyszłości – dla szerokich rzesz mieszkańców i przyjaciół Wrocławia. Ich głównymi tematami powinny być: kierunki rozwoju Wrocławia oraz założenia promocji naszego miasta.

13.[ct_headings level=”h4″] A zatem – proponuję, aby Władze Wrocławia (np. za pośrednictwem Biura Promocji) podjęły projekt przeprowadzenia autentycznych konsultacji społecznych (w postaci cyklu warsztatów partycypacyjnych), które rozpoczną w naszym mieście oddolną pracę na rzecz zdefiniowania naszej tożsamości w dzisiejszych realiach życiowych, w odniesieniu do trendów rozwojowych 21 wieku. Na tej podstawie będzie można sformułować koncepcję promocji, w której realizację z pewnością włącza się masowo mieszkańcy.[/ct_headings]

14. Jak taki projekt mógłby wyglądać?

  • Powstanie społecznego zespołu ds. promocji Wrocławia (SZPW). Zespół ten przygotowuje metodologię warsztatów partycypacyjnych oraz plan realizacji całego projektu. Przygotowuje także założenia kampanii skierowanej do mieszkańców zachęcającej do udziału w różnych formach społecznej partycypacji.
  • Władze miasta finansują kampanię skierowaną do mieszkańców.
  • SZPW przeprowadza serie warsztatów partycypacyjnych wśród szerokich rzesz mieszkańców, w oparciu o założenia reprezentatywności grup uczestników.
  • Wypracowane pomysły poddane będą dodatkowej szerokiej dyskusji w mediach lokalnych.
  • Na podstawie wypracowanych założeń profesjonalna agencja brandingowa powinna opracować Społeczna Strategię Promocji Wrocławia, w której przedstawione będzie nowe pozycjonowanie marki oraz seria produktów promocyjnych. Założenia te będą podstawą wdrażania przez Biuro Promocji Wrocławia, pod kontrolą mediów lokalnych i społeczności Wrocławian.
  • Jest jasne, że podejście takie stanowiłoby nowy wymiar promocji terytorialnej (i to nie tylko w naszym kraju!). Włączenie do promowania miasta na poważnie szerokich grup mieszkańców – z pewnością byłoby niezwykle mocnym impulsem do tworzenia naprawdę autentycznej tożsamości Wrocławian, żyjących w realiach 21 wieku, co jest zresztą jednym z najważniejszych problemów, jaki mają Wrocławianie. Dzięki temu w duchu „mądrości zbiorowej”[15] Wrocławianie – zamiast mitów, które mają o sobie – mieliby szansę skonfrontować się z pytaniem: jacy naprawdę jesteśmy? Co jest naszym prawdziwym wyróżnikiem? W jakim kierunku chcemy się rozwijać i jak chcemy, aby nasze miasto oceniali ludzie na zewnątrz? Praca nad takimi zagadnieniami stanowiłaby skokowy wzrost odpowiedzialności i społecznego zaangażowania w lokalne sprawy. W paradoksalny sposób być może dopiero wtedy mielibyśmy szanse stać się autentycznym „miastem spotkań” – nade wszystko spotkań samych mieszkańców. Jestem pewien, że już na tym etapie pracy nad tym projektem stalibyśmy się miastem „od którego warto się uczyć”.[16]

[1] Artykuł jest skrótem bardziej zaawansowanego merytorycznie (ale i dłuższego 😉 ) artykułu autora: „Pora na nowy model promocji terytorialnej! Rozważania o brandingu Wrocławia”.
[2] Autor jest m.in. właścicielem agencji brandingowej Metamorphosis Brand Communications, która od ponad 12 lat buduje m.in. marki polskich miast.
[3] Zob. istotę procesu w artykule autora, Latarnie morskie – branding terytorialny 21 wieku.
[4] Mam na myśli publikacje: Raport o Wrocławiu w „Polityce” nr 47 \ 2013; Artykuł Edwina Bendyka + dyskusje pod artykułem.
[5] Zob. np. pracę: Kamilla Dolińska i Julita Makaro, „O wielokulturowości monokulturowego Wrocławia”, Wrocław 2013
[7] … czyli wyjątkowo pozytywnej opinii, renomie o mieście. Opiera się ona na długofalowych ocenach odbiorców, w świetle których przedstawiana przez miasto tożsamość (jej elementy) jawi się jako autentyczna (nie jest tylko pustym wizerunkiem), niezwykle oryginalna, spójnie i wieloaspektowo doświadczana, wywołująca często ekscytację (pomyślmy np. o reputacji Paryża jako centrum światowej mody).
[8] Zob. kampanie: „Teraz Wrocław”, „Wrocław twoje klimaty” oraz „Wrocław miasto, które rozwija”.
[9] To, że nie tworzy to żadnej spójnej wizji widać w Strategii turystyki….
[10] Więcej o ważnych, współczesnych trendach piszemy w innych artykułach na portalu progg.eu
[11] W praktyce prowadzi do tego, że dziennikarz Newsweeka spontanicznie wymienia cechy Wrocławia: że dynamicznie przyciągamy zagraniczne koncerny, mamy ciekawe imprezy kulturalne (np. festiwal filmowy Nowe Horyzonty), mieliśmy Euro 2012, a będziemy mieli ESK 2016 itp. Zob. „Ranking prezydentów miast „Newsweeka””. Jest to o tyle ważne, że ocenia się tam, pod marka samego Prezydenta Dudkiewicza, zbiorczo wizerunek Wrocławia. Ewidentnie widać, że zewnętrzny dziennikarz może o nas powiedzieć tylko same ogólniki.
[12] Naturalnie, dotyczy to nie tylko Wrocławia, ale wszystkich polskich miast.
[13] Ten problem poruszę przy innej okazji.
[14] Zob. Strategia „Wrocław w perspektywie 2020 plus”.  Przedstawia ona ciekawą diagnozę zmian cywilizacyjnych oraz, na ich tle, wskazuje ona kierunki, w których Wrocław powinien się zmieniać. Wiele tez jest kontrowersyjnych, ale wartych szerszej dyskusji. Wielka szkoda, że dokument nie jest szerzej znany.
[15] Zob. książkę James Surowiecki, Mądrość tłumu. Większość ma rację w ekonomii, biznesie i polityce.
[16] W razie zainteresowania, my, jako Fundacja Nowej Kultury, udostępnimy szczegółową metodologie dla takich warsztatów i przeprowadzenia całego projektu. Istnieje już zresztą ciekawy zaczątek takiej drogi. W gronie współpracujących ze mną osób wiosną 2013 roku zorganizowaliśmy próbnie serię kilku całkowicie oddolnych warsztatów współ-kreowania wizji rozwoju naszego miasta. W ich trakcie udało nam się wypracować i przećwiczyć ciekawą metodologię grupowej kreacji pomysłów. Wypracowaliśmy także kilka ciekawych pomysłów rozwojowych dotyczących naszego miasta. Raporty z tych działań można zobaczyć tutaj.
Podziel się opinią:
Pin Share

Comments

comments

About The Author

Innowator. Ukończył studia na Wydziale Filozoficznym KUL; stypendysta u prof. Leszka Kołakowskiego na University of Oxford. Ukończył także studia podyplomowe: Zarządzanie Finansami i Inwestycje Finansowe na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu oraz Public Relations w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu. Zajmuje się filozofią miasta, architektury (w ramach think-tanku BioCity Project) oraz trendami rozwojowymi w kulturze i cywilizacji, prowadzącymi do zmiany panujących paradygmatów. Także właściciel innowacyjnej agencji konsultingu terytorialnego: Metamorphosis Innova City. W jej ramach zaprojektował i wdrożył kilkanaście innowacyjnych marek i strategii terytorialnych dla wielu polskich miast, w oparciu o zasady zrównoważonego rozwoju i deliberacji społecznej. Współzarządzający Fundacją Nowej Kultury. Redaktor portalu progg.eu Napisz do mnie

Related posts

4 Comments

  1. Ibis

    Muszę się nie zgodzić z autorem. Z punktu widzenia mieszkańców, którzy od urodzenia funkcjonują w jednym środowisku, faktycznie nic się nie dzieje. Ale jako osoba przyjezdna, która miała styczność z innymi miastami i kulturami Wrocław wyróżnia się naprawdę otwartością. Nie ma tutaj np. funkcjonującego w Warszawie określenia „słoika” odnoszącego się do przyjezdnych. Jako osoba z zewnątrz mogę zacząć rozmowę z dowolnym człowiekiem na ulicy. Nikogo nie będzie interesowało czy urodziłam się we Wrocławiu. To miasto staje się miłym, ciepłym domem, a nie tylko rocznym kontraktem, który trzeba przeżyć. Wystarczy tylko wyjść z domu. We Wrocławiu z inicjatywy samych mieszkających (niekoniecznie zameldowanych) jest organizowanych wiele regularnych spotkań. Na których ludzie wymieniają poglądy, rozwijają swoje pasje. Wystarczy pójść na „Tower of Babel” na Kotlarskiej w czwartki by miło pogawędzić z „całym światem” po angielsku, francusku, włosku, hiszpańsku, niemiecku czu urdu. Czy choćby poznać społeczność ludzi, którzy oferują za darmo pokój lub kanapę (w swoim często też wynajmowanym mieszkaniu) podróżnym z całego świata chcącym poznać nasze piękne miasto w ramach programu Coachsurfing (regularne spotkania w Czarnym Kocie). Dla pasjonatów tańca (salsa) są salsoteki w Casa de la Musica gdzie można zatańczyć z dowolną osobą. Są też milongi (tango) regularnie organizowane w Restauracji Teatralnej. Dla „złoto ustych” są spotkania w ramach Toastmasters, gdzie rozwija się umiejętności wystąpień publicznych.
    Podsumowując otwartość na innych ludzi, na to, by ich poznawać i spędzać z nimi czas, to stan umysłu. Trzeba samemu wyjść z inicjatywą, a nie czekać by, to samo przyszło. Infrastruktura Wrocławia, koncentracja w centrum, otwartość biznesu na przyjmowanie cudzoziemców, wiele uczelni przyjmujących młodych ludzi, sporo miejsc do zwiedzania, dreptania. A na koniec sama aura, piękne niebieskie niebo dzięki wiatrom, które odganiają chmury, sprawia, że słońce świeci nie tylko na nieboskłonie, ale i sercach. Wystarczy przejść się po Rynku by zobaczyć uśmiechniętych, zadowolonych ludzi. To promieniuje!!! I nastawia pozytywnie do życia. Dlatego Wrocław jest miastem w którym nie tylko da się żyć, ale chce się żyć.

    Reply
    1. Alexander Sikora

      Ibis, dziękuję bardzo za ciekawy wpis, w tym za uświadomienie mi kilku ciekawych ofert, których nie znałem.. Miło to czytać rodowitemu Wrocławianinowi, który zresztą zawsze wraca do swojego miasta..
      Ale… miłe odczucia to jedno, a twarde wyróżniki miasta to drugie. To zatem, że bywa u nas miło, sympatycznie to – moim zdaniem – nie jest wystarczająca cecha, aby – przy obecnym stylu i poziomie promowania miasta – aby nazywać się „miastem spotkań”. W artykule pokazałem obiektywne argumenty dlaczego tak nie jest. A najważniejszy z tych argumentów to, stojące za tym hasłem, założenie, iż jesteśmy – jak dawny Breslau – miastem wielokulturowym, co jest mitem.
      Ale – z drugiej strony – wezwałem odpowiedzialnych za promocję miasta do zorganizowania serii warsztatów wspólnego kreowania przez Wrocławian pomysłów na swoje miasto – być może te wszystkie cechy dałoby się sensownie wyprofilować, aby oprzeć na nich przyszłą, w pełni profesjonalną promocję.. Żałuję, że moje wezwanie nie znalazło póki co szerszego odzewu.. (czy to też o czymś nie świadczy?) 🙂

      Reply
  2. Alexander Sikora

    Cytat w rozmowy z Prof. Fleisherem – http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,15365296,We_Wroclawiu_katalogisci_i_dresiarze__w_Lodzi_kreatywni.html
    „Dziwi mnie ten skromny udział kreatywnych. Zaskakujący chociażby w kontekście Europejskiej Stolicy Kultury czy powstającego EIT+ na Praczach.
    – Ale nie słychać, żeby jakieś szczególnie odkrywcze idee wypływały w świat z Wrocławia. We Wrocławiu sprawdza się za to zasada: mówmy dużo i dobrze o sobie, a ludzie w końcu w to uwierzą.”
    oraz:
    „Wrocław chwali się swoją wielokulturowością.
    – Ale gdzie ona jest? Ilu tu jest obcokrajowców? Ilu mieszka na stałe? Mniej niż 1 proc. – cholernie mało. Gdzie ci Japończycy, Chińczycy, czarni, gdzie ich własne dzielnice? Wrocław, owszem, chciałby być wielokulturowy, albo raczej medialnie deklaruje tę wielokulturowość, ale to puste słowa, bez pokrycia w realności. Gdzie ja mogę kupić prawdziwe chińskie produkty? Albo chociaż hiszpańskie?
    Historycznie jest to uzasadnione, faktycznie Wrocław był w posiadaniu wielu nacji, przechodził z rąk do rąk. Ale miast o podobnie skomplikowanej historii jest w Europie wiele. Wielokulturowość polega na tym, że obok siebie, wspólnie ze sobą, bez konfliktów, razem funkcjonujemy. Nie na tym, że jedynym wielokulturowym akcentem jest koczowisko Romów w barakach na obrzeżach miasta.”

    No cóż, te słowa potwierdzają tylko to, co pisze w moim artykule. Dlatego jest najwyższa pora, abyśmy we Wrocławiu dali sobie spokój z mitami i rozpoczęli w końcu wielką debatę Wrocławian dotyczącą tego – jakim chcemy być miastem? czym chcemy się REALNIE wyróżniać? Na czym oprzeć Wrocławską tożsamość 21 wieku?

    Reply

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *