19. 03. 2024

Nowe artykuły:
Zrównoważony rozwój – spojrzenie porządkujące…

Zrównoważony rozwój – spojrzenie porządkujące…

Coraz częściej mówi się obecnie o koncepcji zrównoważonego rozwoju (ZR). Jednak jej pojmowanie nacechowane jest ogromnym chaosem, różne środowiska różnie ją definiują, co utrudnia możliwość sensownej debaty. Artykuł przedstawia trzy najważniejsze modele ZR, zarazem uwypuklając znaczenie najważniejszej dla nas na Proggu idei bioekstensji (model najbardziej radykalny). W zamierzeniu autora ma to być wstęp do pogłębiania rozumienia ZR i sensownego sporu o jego sens i zakres.

1.

W szędzie ostatnio słyszymy określenie: „zrównoważony rozwój”; wiele organizacji pozarządowych go promuje, pojawia się w wielu dokumentach samorządowych i rządowych, coraz częściej mówią o nim także firmy i media głównego i pobocznych nurtów. Wystarczy się jednak przysłuchać temu, jak każda z tych grup go określa, aby dojść do wniosku, że panuje ogromne zamieszanie co do sposobu jego rozumienia. Czasami wręcz ma się wrażenie, że mówią o czymś różnym..

Jak widomo, także na Proggu często się nim posługujemy. Trudno jednak budować w oparciu o system pojęć, który jest nieprecyzyjny, a wręcz chaotyczny. Dlatego w tym artykule dokonam klasyfikacji oraz (pobieżnej) charakterystyki najważniejszych koncepcji[1]. W końcu wyodrębnię tę, na której powinien bazować zwolennik dzisiejszej progresji (bioprogos).

2.

Skąd w ogóle wzięło się to pojęcie?

Przez długie wieki to nie my „panowaliśmy” nad natura, tylko ona nad nami. Byliśmy całkowicie od niej zależni (pożywienie, schronienie), a czasami wręcz nas niszczyła (zwierzęta, żywioły). Ukształtowało się w nas przekonanie, że musimy z nią „walczyć”. Gdy jako tako zaczęliśmy sobie z nią radzić pojawiło się biblijne marzenie: „czyńcie sobie Ziemię poddaną”. Był to zalążek dalszego kierunku rozwoju. Otóż wymyśliliśmy sobie, że zamiast coraz doskonalszego naśladowania natury, budowania coraz mądrzejszych z nią relacji – musimy raczej budować odgrodzony ściśle od niej (czyli sztuczny) świat, w którym będziemy się czuli naprawdę bezpieczni (miasta, solidne budowle, kamienne, a potem: betonowe ulice i place, plastikowe wnętrza, urządzenia i ubrania). Żeby było śmieszniej, doszliśmy do wniosku, iż ten „sztuczny świat” – nazywany antroposferą lub cywilizacją – zbudujemy w oparciu o bezwzględne (rabunkowe) wykorzystanie energii i zasobów (surowce odnawialne i nieodnawialne), które weźmiemy z natury. Tak skończył się okres idylliczny ludzkości, a zaczął cyniczny.

Około połowy XIX wieku na tyle opanowaliśmy technologie przetwarzania zasobów natury na materiały i surowce do budowy naszego sztucznego świata, że faza ta nazwana została rewolucją przemysłową. W pełni ugruntowały się wtedy przekonania, że a.) natura jest nieograniczona, tzn. iż może nam dostarczać nieograniczonej ilości zasobów przez bardzo długi czas, b.) że może wchłonąć nieograniczoną ilość naszych odpadów.

Jednak w latach ’60 XX wieku zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że tego typu myślenie oparte jest na iluzjach; że to myślenie życzeniowe. Najbardziej postępowa nauka zaczęła pokazywać nam nowy obraz relacji na naszej planecie. Okazywało się, że cały system życia ma swoje konkretne prawa, system nie jest wcale nieskończony. Istnieją bardzo konkretne granice dla tego, co możemy z niej czerpać oraz tego, czym możemy ją obciążać. Nie liczenie się z tymi granicami – musi doprowadzić do załamania systemu życia; a wszak my sami jesteśmy jego częścią (chociaż bardzo często wydaje nam się, że nasz sztuczny świat, czyli cywilizacja wyemancypował nas z natury – ale to tylko kolejna straszna iluzja!). Innymi słowy, rozwój w dotychczasowym marnotrawnym, czy wręcz rabunkowym wobec natury stylu – grozi załamaniem podstaw życia, którego i my jesteśmy częścią!

Rosnąca świadomość wyczerpywania i skończoności zasobów przyrody wykorzystywanych gospodarczo, nadmiernego obciążenia środowiska zanieczyszczeniami i odpadami, czy zagrożenia różnorodności biologicznej przybrała na forach międzynarodowych postać alarmistycznych raportów. Do najważniejszych z nich należą: raport sekretarza generalnego ONZ U Thanta „Człowiek i jego środowisko”, cała seria raportów powstałego w 1968 roku Klubu Rzymskiego („Granice wzrostu”, 1972; „Ludność w punkcie zwrotnym”, 1974; „O nowy ład międzynarodowy”, 1976; „Mikroelektronika a społeczeństwo”, 1982; „Świat w obliczu kryzysu zadłużeniowego”, 1988; „Drogi do przyszłości”, 1989; „Pierwsza rewolucja globalna”, 1991; „Przekraczanie granic”, 1992). Za bardzo znaczący uznaje się także „Raport o stanie świata. U progu nowego tysiąclecia” L.R. Brona, Ch. Flavina i H.F. Frencha.

Wszystkie te raporty łączy jedna zasadnicza myśl: nie możemy budować naszego świata w dotychczasowy sposób!.  Dobrze to wyrażają autorzy „Raportu o stanie świata”: „U progu XXI wieku jest oczywiste, że zaspokojenie przyszłych pokoleń rosnącej ludności świata przez gospodarkę, jaką mamy teraz, będzie po prostu niemożliwe. Wchodzimy w nowe stulecie z gospodarką, która nie zaprowadzi nas tam, dokąd chcemy. Wyzwanie polega na zbudowaniu takiego modelu gospodarczego, który zapewni postęp ludzkości, nie niszcząc wspierających go systemów i da wszystkim możliwości lepszego życia[2].

W istocie nie chodzi tylko o doraźne zmiany, ale o nowy model społeczno-gospodarczy. Tego typu myśl stała za dokumentami szczytu ONZ w Rio de Janeiro z 1992, gdzie po raz pierwszy te nowe wytyczne określono jako sustainable development (co nie całkiem szczęśliwie przekłada się na język polski jak zrównoważony rozwój (ZR)). Mimo, że od tego czasu wiele krajów wpisało zasady ZR do swoich konstytucji oraz np. do traktatu UE – wciąż daleko do pełnej implementacji tych zasad w szerszej skali. Wydaje się, że jesteśmy na etapie przebijania się do szerszej świadomości społecznej, iż model ciągłego wzrostu gospodarczego i nieograniczonej konsumpcji jest nie do utrzymania. Powszechnie uważa się, że ważna jest tzw. „ochrona przyrody”, czy „ekologia”, jednak w sprawie rozumienia modelu społecznego i gospodarczego, który kształtowałby nowy ład wewnątrz społeczeństw i w skali międzynarodowej oraz w sprawie tego jak powinien on być wdrażany – panuje ogromny zamęt. Toczą się poważne spory o to, czy np. dalszy wzrost gospodarczy służy ZR (są tacy!), czy przeciwnie? Jak pogodzić wzrost efektywności gospodarczej, wzrost zatrudnienia oraz zmniejszenie presji na środowisko naturalne? Itp. Ale najważniejsza jest kontrowersja: który wymiar jest najważniejszy: działalność gospodarcza, szeroko rozumiany wymiar społeczny, czy raczej biologiczne podstawy życia, które określamy jako przyroda \ natura \ biosfera (ekologia to określenie niewłaściwe)? Na podstawie odpowiedzi dotyczących ważności tych sfer można wyodrębnić kilka koncepcji zrównoważonego rozwoju.

3.

Spróbujmy teraz zrekonstruować te podstawowe modele ZR. Aby to jednak uczynić, zdefiniujmy lepiej owe wymiary podstawowe koncepcji ZR. Najogólniej możemy powiedzieć, że koncepcja ZR opiera się na poszukiwania jakiejś formy powiązania między naszym ludzkim światem, a światem przyrody. Możemy więc wyróżnić sfery:

A. Socjosfera – składają się na nią:

1. społeczeństwo, którego dążeniem \ miernikiem jest:

  • Jakość życia – mierzona za pomocą takich parametrów, jak wolność, równość, praca, solidarność międzyludzka, powszechny dostęp do podstawowych dóbr, w tym przyrody
  • Komfort życia – mierzona wielkością materialnej konsumpcji

2. gospodarka, mierzona tradycyjnie wzrostem gospodarczym

3. kultura, której miar jest wiele, ale ja proponuję przyjąć: możliwość dojścia do samopojmowania poza stereotypami ról społecznych oraz możliwość autentycznego decydowania o sobie w ramach społeczeństwa.

B. Biosfera – jej dążeniem jest podtrzymywanie odwiecznych cykli przemiany energii i materii oraz zachowanie bioróżnorodności gatunkowej.

Mówiąc prosto, chodzi o relacje między wymiarami: społeczno-kulturowo- gospodarczym oraz środowiskiem naturalnym. Relacje te rozpatrywane są jednak w różny sposób. Najważniejsze z nich da się ująć w postaci pewnych modeli:

 

I. Liberalne podejście do koncepcji ZR – strategia wydajności.

Podejście to dominuje wśród polityków, przedsiębiorców i technokratów, jest obecne w dokumentach parlamentarnych i rządowych.

Wspiera się ono na następujących przesłankach filozoficznych[3]:

  1. relacja człowiek – przyroda – antropocentryzm: człowiek zajmuje uprzywilejowane miejsce w świecie. Dzięki temu jest upoważniony do przekształcenia całej przyrody w, wykreowane na jego miarę, sztuczne (tzn. wyizolowane z przyrody) środowisko życiowe człowieka, podporządkowane zaspokajaniu jego potrzeb;
  2. antropologia – człowiek jest rozumnym egoistą, indywidualnym podmiotem, działającym w środowisku innych antagonistycznych indywidualistów;
  3. aksjologia – najważniejszą wartością są dobra materialne; one są naprawdę pożądane; na ich zdobywaniu opiera się cały system społeczny; one więc wyznaczają cele ludzkiego działania i kryterium jego oceny;
  4. rozwój – postęp oznacza poszerzanie wolności dla indywidualnego bogacenia się.

Oto model graficzny tego podejścia:

model neoliberalny

Najogólniej, w podejściu tym nadal (jak w ekonomii neoliberalnej) przyjmuje się priorytet wzrostu gospodarczego przed stabilnym stanem środowiska naturalnego, a także wysoką jakością życia społeczeństwa. Jedyna różnica wobec obecnego systemu to ta, że zakłada się tu konieczność pewnej korekty rozwoju gospodarczego poprzez koordynację form gospodarowania z uwarunkowaniami przyrodniczymi, jednak tylko w takim zakresie, w jakim nie narusza to podstawowych interesów gospodarczych. Owa korekta polega głównie na odciążeniu środowiska poprzez zwiększenie wydajności wykorzystania zasobów, unowocześnienie technologii produkcji, zużycia energii itp. Dopuszcza się także tutaj wycenę i urynkowienie dóbr wolnych i tzw. kosztów ubocznych działalności gospodarczej (szkód środowiskowych, emisji zanieczyszczeń, odpadów produkcyjnych i zużytych dóbr konsumpcyjnych), co ma przyczynić się do urealnienia kosztów działalności gospodarczej.

Jako przykład tej strategii można podać jeden ze scenariuszy w zakresie przyszłości energetycznej i jej wpływu na klimat. Otóż, zwolennik liberalnego modelu ZR albo będzie opowiadał się za rozwojem elektrowni atomowych, argumentując, że to technologia bardzo „czysta i niskoemisyjna” (mimo, że obciąża Ziemię na setki tysięcy lat!), albo wręcz technologii węglowej, co najwyżej wskazując na potrzebę wychwytywania i magazynowania CO2.

Nie trzeba chyba dalej argumentować, że ten model, w istocie, nie ma wiele wspólnego z koncepcją ZR. Mimo, że nico złagodzony – jest to wciąż model niezrównoważony, czyli taki, w którym ludzka działalność szybciej zużywa zasoby natury, niż są one w stanie się zregenerować. Bardzo często właśnie z nim wiąże się pojęcie „greenwashingu”, tzn. praktykowania ZR tylko jako pustej retoryki („ściemy”), dla celów wizerunkowych, podczas, gdy w istocie nadal rozwija się model bezwzględnych zysków ponad wszystko.

 

II. Koncepcja „trzech filarów” – strategia zgodności.

Dominuje on w kręgach urzędników, w tym eurokratów oraz w kręgach ONZ. W tej perspektywie opracowano zresztą tzw. definicję ZR w „Komisji Brundtland”.

Wspiera się ono na następujących przesłankach filozoficznych:

  1. relacja człowiek – przyroda – człowiek zajmuje na tyle wyjątkowe miejsce w świecie, aby ujmować przyrodę ze względu na jego potrzeby, ale w określonych granicach, wyznaczonych przez zdolność przyrody do samoodnawiania;
  2. antropologia – człowiek jest istotą społeczną, spełniająca się w grupie, za sprawą relacji nawiązywanych z innymi ludźmi;
  3. aksjologia – najważniejszą wartością jest solidarność z innymi ludźmi, w tym z obecnymi oraz przyszłymi pokoleniami;
  4. rozwój – postęp (który jest celem ludzkości) polega na procesie samodoskonalenia się człowieka i społeczeństwa.

Oto model graficzny tego podejścia:

model trzech filarów

Jak widać na wykresie, istotę pragmatycznego modelu ZR można sprowadzić do poszukiwania realistycznej równowagi między wzrostem gospodarczym, a stanem ekosystemów przyrodniczych. W ramach tej równowagi chodzi o zapewnienie społeczeństwu jakość życia (czasami bardziej komfortu życia). Przy tym założeniem jest, iż powinien to być rozwój trwały, samopodtrzymujący się w długiej perspektywie, czyli taki, w którym istnieje balans między zużywaniem „kapitału natury” (czyli wszystkich zasobów razem wziętych) oraz jej zdolności do ich odtworzenia. W praktyce wskazuje się tu na konieczność respektowania ograniczeń środowiskowych w działalności produkcyjnej i wielkości konsumpcji, tak aby produkcja nie podkopywała fundamentów zdrowego i dostatniego życia, zaś konsumpcja mieściła się w granicach do przyjęcia z punktu widzenia zasobów i rozsądnych aspiracji wszystkich mieszkańców planety oraz udziału w użytkowaniu tych zasobów.

Aby osiągnąć ten cel proponuje się pewną korektę w zakresie stylu życia społeczeństwa, tzn. respektowania bardziej jakości życia, niż bezwzględnego wzrostu gospodarczego. Promuje się także nowe mechanizmy rynkowe, oparte na oszczędności surowców i energii oraz zmniejszenie ilości niewykorzystywanych odpadów. W tym sensie jest to strategia zgodności. Chodzi o zharmonizowanie naszego sztucznego, społeczno-gospodarczego świata z wymogami ochrony i zabezpieczenia ekosystemów przyrodniczych. Z pewnością zwolennicy tego modelu traktują to zadanie bardziej poważnie, niż w modelu liberalnym. Niemniej trzeba pamiętać, że harmonizacja dotyczy tylko pewnego zakresu (widzimy, że koła na wykresie nie pokrywają się w pełni). Wciąż pozostają wymiary systemu społeczno-gospodarczego, które nie pokrywają się z wymogami podtrzymywania stabilności przyrody i klimatu. Tak naprawdę od bieżących decyzji różnych gremiów politycznych i biurokratycznych zależy określenie granicy wytrzymałości przyrody oraz dopuszczalnej w nią ingerencji gospodarki.

Ogólniej możemy powiedzieć, że w modelu tym przyroda nie ma statusu bezwzględnej podstawy wszystkich systemów planetarnych, jest raczej równoległym do świata ludzkiego światem. Należy się z nią liczyć (przy czym to także człowiek ustala jej prawa i granice), ale nie da się już zachować, a tym bardziej przywrócić jej pierwotnego, nie znającego miar i ograniczeń sposobu funkcjonowania. Zwolennicy tego podejścia dlatego tak chętnie tworzą obszary chronione (typu Natura 2000), optują za rozbudową parków i „stref zieleni” w miastach itp. Niemniej, zachowują w istocie pochodzący jeszcze z oświecenia, a mocno rozbudowany przez modernizm (industrializm) antropocentryczny punkt widzenia, w tym wypadku bardziej lub mniej uzupełniony przez uwarunkowania przyrodnicze (wymodelowane także na miarę człowieka). Przyroda jest więc tu ważnym, ale wciąż tylko dodatkiem (suplementem) do sztucznego świata ludzkiego.

Przykładem z zakresu polityki energetycznej jest w tym modelu finansowanie z różnych funduszy zastępowania energetyki węglowej – energetyką wiatrową i solarna (oraz innych odnawialnych źródeł). W tym także wdrażanie programów efektywności energetycznej oraz oszczędzania energii. Wszystko to jednak – co trzeba podkreślić – w ramach (nieznacznie tylko zmodyfikowanego  poprzez skoordynowanego z ograniczeniami przyrodniczymi) obecnego modelu społeczno-gospodarczego (cywilizacyjnego).

 

III. Bioekstensja, czyli systemowe podejście do koncepcji ZR

Dominuje ono wśród najbardziej świadomych działaczy organizacji pozarządowych i pewnych odłamach tzw. „ruchu ekologicznego”.

Wspiera się ono na następujących przesłankach filozoficznych:

  1. relacja człowiek – przyroda biocentryzm: człowiekowi nie przysługuje żadna uprzywilejowana pozycja w świecie. Nie ma więc podstaw do uznania jego roszczeń w kwestii panowania nad światem przyrody i bezwzględnego zawłaszczania jej bogactw. Także nie do przyjęcia jest przekształcanie natury w środowisko człowieka, w istocie bowiem jest odwrotnie: to człowiek i jego cywilizacja, w tym sposoby gospodarowania, są częścią przyrody;
  2. antropologia – człowiek może spełnić siebie wyłącznie we wspólnocie życia, za sprawą relacji nawiązywanych z innymi ludźmi oraz istotami pozaludzkimi;
  3. aksjologia – najważniejszą wartością jest życie w każdej postaci; ono jest fundamentem, punktem odniesienia i „mistrzem”; społeczeństwo musi być tak ufundowane, aby wyrażać szacunek dla wszelkiego życia i solidarność świata ludzkiego i świata przyrody;
  4. rozwój – planeta Ziemia jest unikalnym miejscem w kosmosie, na której ewoluuje wielka Sieć Życia, która testuje miliony możliwości. Przeznaczeniem człowieka jest być najwyższym strażnikiem tego kosmicznego procesu.

Oto model graficzny tego podejścia:

model bioekstensji

Jak wyraźnie widać to na powyższym diagramie, istotą tego podejścia jest pierwszeństwo biosfery przed wzrostem gospodarczym i dobrobytem społecznym, pojmowanym czy to w kategoriach komfortu życia, czy nawet jakości życia. Oznacza to, że przywraca się tutaj pryncypialność znaczenia przyrody jako faktycznej podstawy istnienia społeczeństwa we wszystkich jego funkcjach i wymiarach. W tym sensie, zarówno gospodarka, jak też społeczne dążenie do dobrobytu, a także oprogramowanie myślowe ludzi w postaci kultury – są podsystemami wielkiej Sieci Życia, która ewoluuje na planecie Ziemia. Jest jasne zatem, że jej dobro jest ważniejsze, niż wydajność gospodarcza, czy spójność społeczna; nie można przy tym tego dobra, jak też wielu wymiarów ludzkiego życia sprowadzać do wartości pieniężnej. W odniesieniu do wykorzystania „kapitału natury” podejście to zakłada, iż powinniśmy zużywać mniej zasobów, niż natura jest w stanie odtworzyć, co będzie oznaczało jej pełną regenerację. Mówi się tu nawet o wizji przyszłościowej (wizja generatywna), w której ludzka cywilizacja jest tak rozwinięta i moralna, iż praktycznie w ogóle nie degraduje przyrody; jest zaś jej dosłownym subcyklem.

Można zatem powiedzieć, że podejście biocentryczne opiera się na strategii umiaru. W tym sensie, dominuje tu przekonanie, że musimy zerwać z dyktatem ciągłego wzrostu we wszystkich sferach i przejść do społeczeństwa bardziej opartego na holistycznie rozumianej jakości życia (dobrostencja), której efektem jest zdrowie i szczęście, płynące z uaktywniania całego ludzkiego potencjału, współgrającego z otoczeniem przyrodniczym (tzw. społeczeństwo post-wzrostowe), niż rozwoju konsumpcji i gospodarki. Jest oczywiste bowiem, że to nie wzrost gospodarczy jest źródłem prawdziwego dobrostanu, ale osobisty rozwój, harmonia wewnątrz społeczeństwa, a także autentyczna, głęboka harmonia między światem ludzkim (socjosferą) a naturą (biosferą). Dla jasności: strategia umiaru nie oznacza ascezy; chodzi bardziej o zmianę optyki w rozumieniu sensu istnienia człowieka, społeczeństwa, gospodarki itp. Prowadzi to do racjonalizacji potrzeb. Z tej (nowej) perspektywy rozwój społeczny powinien się dokonywać po zerwaniu z – sztucznie generowanym przez agresywny marketing – paradygmatem konsumpcyjnym. Powinniśmy naprawdę oszczędnie wykorzystywać wszelkie surowce naturalne, w stopniu wymagającym jedynie konieczności. Podobnie produkcja, powinna być nastawiona na zaspokajanie tylko istotnych potrzeb i to w perspektywie ogólnoludzkiej solidarności.

Trzymając się naszego porównania do strategii energetycznej, zwolennik bioekstensji będzie zwolennikiem różnorodnej, lokalnej produkcji energii przez małe firmy lub wręcz przez gospodarstwa domowe, jest to model tzw. demokracji energetycznej. Gdyby nie monopole energetyczne (w tym coraz częściej w zakresie odnawialnych źródeł energii) społeczeństwo ma wiedzę i technologie jak jak już obecnie produkować energie przy okazji różnych czynności codziennego życia: funkcjonowania domu, jazdy samochodem, a nawet wydzielania ciepła przez człowieka. Gdyby te wszystkie rozproszone źródła połączyć w jedna sieć produkcji i pobierania energii – wielkie molochy energetyczne niszczące Życie na Ziemi nie byłyby potrzebne!

Można więc powiedzieć, że w podejściu bioekstensywnym wskazuje się na istotne wyzwanie, przed którym stoi ludzkość: [ct_headings level=”h4″]jak przekonstruować cywilizację w kierunku powstania społeczności, która zarówno daje szanse pełnego rozwoju każdego człowieka, jak też zarazem tworzy współpracujące (a nie antagonistyczne) społeczności oparte na zasadzie dynamicznej równowagi. A zarazem – jak sprawić, aby te tysiące społeczności lokalnych było zarazem częścią Sieci Życia, która rozwija się na Ziemi od miliardów lat? [/ct_headings] Oto prawdziwe dylematy, przed którymi stoimy! (a nie bzdurne problemy ciągłego wzrostu gospodarczego, że nie wspomnę o bieżących sprawach politycznych.. ).

Ponieważ spełnienie tej wizji i tych priorytetów rozwojowych nie jest możliwe w warunkach obecnego modelu cywilizacyjnego kierowanego utylitarną kulturą konsumpcyjną oraz industrialnym modelem społeczno-gospodarczm, niezbędna jest, koniec końców, gruntowna przebudowa społeczeństwa prowadząca do zmiany modelu cywilizacyjnego. Chodzi o wizję biospołeczeństwa, o której wciąż mówimy na Proggu.


[1] Oprócz własnych przemyśleń w tej kwestii, opieram się na kilku artykułach: A. A.Papuziński, Filozoficzne aspekty zrównoważonego rozwoju – wprowadzenie, 2006; A.Papuziński, Filozofia ZR jako dyscyplina badań filozoficznych, 2007; L.Gawor, Idea ZR jako projekt nowej ogólnoludzkiej cywilizacji, 2006.

[2] Wstęp do: Raport o stanie świata [2000]

[3] W rekonstrukcji przesłanek wykorzystałem tekst: A. Papuziński [2006]

Podziel się opinią:
Pin Share

Comments

comments

About The Author

Innowator. Ukończył studia na Wydziale Filozoficznym KUL; stypendysta u prof. Leszka Kołakowskiego na University of Oxford. Ukończył także studia podyplomowe: Zarządzanie Finansami i Inwestycje Finansowe na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu oraz Public Relations w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu. Zajmuje się filozofią miasta, architektury (w ramach think-tanku BioCity Project) oraz trendami rozwojowymi w kulturze i cywilizacji, prowadzącymi do zmiany panujących paradygmatów. Także właściciel innowacyjnej agencji konsultingu terytorialnego: Metamorphosis Innova City. W jej ramach zaprojektował i wdrożył kilkanaście innowacyjnych marek i strategii terytorialnych dla wielu polskich miast, w oparciu o zasady zrównoważonego rozwoju i deliberacji społecznej. Współzarządzający Fundacją Nowej Kultury. Redaktor portalu progg.eu Napisz do mnie

Related posts

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *